Strona 7 z 10

: 2010-01-23, 11:17
autor: Maciej3
koRZystano
Słusznie. Ortografia nie jest moją mocną stroną. Przeoczyłem to :(
Ale było kilka korzystań i jedno kożystanie.

Reszta potem, gonią mnie i siłą odrywają od klawiatury....

: 2010-01-23, 11:23
autor: jogi balboa
Niby też, ale bardziej tego przeklętego podgrzewacza do paliwa ciężkiego...
Ależ czy ona przypadkiem nie była pod pancerzem?
Zresztą, Graf a Pancernik to spora różnica.

: 2010-01-23, 13:34
autor: Maciej3
Laptom z iPlusem to bardzo fajny wynalazek. Można wsadzić rodzinę do bajlandu a samemu FOW'ować się w samochodzie. Gorąco polecam każdemu ( kto ma odpowiednio wyrozumiałą żonę )

Może jeszcze odnośnie Vanguarda. On od samego początku miał mieć te stare armaty. Tak gdzieś na przełomie 38 i 39 roku zaczęło Anglikom świtać, że mogę znaleźć się za kilka lat w sytuacji samotnej walki z Niemcami, Włochami i Japonią. Nagle zaczęli potrzebować pancerników natychmiast. Niestety ograniczeniem była wydajność zbrojeniówki a dokładniej tej co to produkuje ciężkie działa i wieże. A tu się okazało, że w magazynach leżą 4 kompletne wieże z działami, co prawda starymi, ale jarymi i wystarczy zbudować pod nie kadłub i już. ( no przy okazji zmodernizować same wieże choćby zwiększając kąt podniesienia z 20 do 30 stopni, ale to jednak mniej niż produkcja wszystkiego od zera ). Po wybuchu wojny pomysł jakoś odszedł w niepamięć, ale po upadku Francji wrócił i ostatecznie zrealizowano ten projekt. Przy czym był to nie okręt jaki Anglicy chcieli tylko taki jaki im wyszedł niejako niechcący. Od początku zakładali, że będzie on walczył na dalekim wschodzie z japońskimi „cienkimi puszkami”, krążownikami ciężkimi i nowo budowanymi krążownikami liniowymi z działami 12”, które, jak wierzono, Japonia buduje. W efekcie zakładali, że okręt ma mieć większą prędkość i potrzebuje siłowni większej mocy. Ale to wymagało czasu i pieniędzy, a to miał być okręt budowany szybko i oszczędnościowo ( wyszło dokładnie odwrotnie, ale to już szczegół ). W efekcie dostał siłownię Liona, bo projekt był gotowy.
Wszelkie nowości i nowoczesności czy przewagi nad innymi okrętami Vanguard zyskał dzięki temu, że go robiono długo, więc można było uwzględnić doświadczenia wojny. Iowki zrobili wcześniej. Pozostaje pytanie jak dokładnie by wyglądały Illinois i Kentucy jakby je ostatecznie skończyli, bo wiadomo, że miały być ostro modyfikowane głównie pod kątem zwiększenia opancerzenia. Ale szczegółów nie pamiętam.
Nigdy nie planowano dla niego innego uzbrojenia głównego.
Ja owszem wsadziłem mu 4 działa z Furiousa, ale to tylko moja czysta fantazja, pomijając sensowność takiego uzbrojenia, to tych dział było tylko 3 a nie 4 i do tego w latach 40-tych to już były chyba wszystkie zezłomowane.

Taka jeszcze dygresja odnoście Vanguard vs Iowa. Warto pamiętać o kłopotach ze stabilnością Iowy. Zawdzięczała ona to głównie temu, że jej pierwotne uzbrojenie przeciwlotnicze ( to lekkie ) miało być najsilniejsze na świecie i obejmować aż całe 16 ( słownie szesnaście ) działek 28 mm w 4 stanowiskach, a ostatecznie Iowki miały koło 80 boforsów i kilkadziesiąt oerlikonów, co MUSIAŁO wpłynąć na stateczność jednostek. Vanguard od początku miał być uzbrojony beznadziejnie jak wszystkie brytyjskie pancerniki i mieć jedynie 64 do 80 pompomów w efekcie zamiana ich na 6 lufowe Boforsy nie była aż tak bolesna ( choć trochę bolało, ale mniej ).
Iowki, co by o nich nie mówić, cierpiały z tego powodu że nie miały być czystymi pancernikami ( nie chcę rozpętywać kolejnej burzy – wiem, że dyskusja czy to były krążowniki czy pancerniki trwałą przez kilka lat zanim zawitałem na tym forum i ciągnęła się przez bodaj 70 stron i na końcu pewnie każdy został przy swoim ). W każdym razie nie miały to być okręty do walki w linii. Raczej takie niszczyciele japońskich zespołów lotnoskowcowo/kongosowych, eskortowce własnych lotniskowców, okręty tworzące szybkie skrzydło floty i pewnie parę jeszcze innych funkcji. Dzięki temu, że zrobili je jak zrobili ( a nie przyjęli pierwotnej konfiguracji z 12x406 i panerzem Lexingtona ) mogły też pełnić funkcję walki z pancernikami, ale jak twierdzili sami twórcy tych okrętów w tej wyporności można było zrobić zdecydowanie lepszy pancernik poświęcając ze 2-3 węzły prędkości. No ale wtedy funkcjonalność w postaci eskorty lotniskowców czy niszczyciela kongosów by ucierpiała. Coś za coś jak zawsze.

A wracając do Vanguarda z innymi działami. Dobrym przybliżeniem byłby Lion w wersji z 39, a lepszym z 40 roku.
Pancerz miał mieć grubszy niż to co ostatecznie miał Vanguard ( z powodu przyrostu masy podczas budowy Vanguardowi zdjęli jeden cal z burt ), do tego jeszcze burty miały być takie same na całej długości nie zwężające się w rejonie siłowni, ale pokład nadal cieńszy nad siłownią.
Do tego artyleria główna dobre dwa cale grubiej opancerzona, co istotnie zwiększa odporność.
Do tego działa 406mm które zdecydowanie wcześniej miałyby szanse na przebicie pancerza Iowy. Wciąż miły mniejszą przebijalność bezwzględną od dział amerykańskich, ale jak się uwzględni okoliczności to w tym przypadku przewaga brytyjska staje się zdecydowana.
Do tego Angielskie pociski 16 calowe dla tych dział miały ważyć coś koło 1080 kg, więc przewaga w masie pocisków USA nie jest już tak miażdżąca jak przy 15 calówce.
A masa ładunku wybuchowego w 16 calówkach to już coś koło 30 kg, więc widać różnicę.
Niestety SKO miał mięć takie jak King George V. Co prawda KGV miał SKO ( przeciwokrętowe, bo przeciwlotnicze to im trochę nie wyszło ) przewyższające wszystko co jakakolwiek inna flota miała kiedykolwiek na jakimkolwiek swoim pancerniku ( żeby uprzedzić bluzgi pod moim adresem powiem, że to nie mój wymysł tylko cytat z Normana Friedmana – jak się komu to nie podoba, to joby proszę słać Jemu a nie mnie. Zaznaczam tylko, że on nie jest Brytyjczykiem lecz Amerykaninem, więc ciężko go posądzać o lokalny brytyjski patriotyzm ), ale wciąż główne założenie mówiło, że przeciwnik będzie szedł stałym kursem ze stałą prędkością, więc przewaga w SKO zdecydowanie się zmniejsza. I zresztą przy odpowiednio wyszkolonej załodze USA to przewaga mogła spokojnie zniknąć.
Także okręcik ten wygląda zdecydowanie lepiej. Przynajmniej w starciu 1:1. Pewien problem mógłby stanowić zasięg, który jestem niemal pewien, że byłby mniejszy niż projektowany, ale to już inna historia.
Lepszym przybliżeniem Vanguarda tego co ostatecznie powstał byłby Lion z 1940, ale ten jeszcze średnio wojenny. Podejrzewam że na pierwszej dwójce czy czwórce Angole nie zdołaliby wsadzić Dreyera X. Kolejna dwójka z programu 1940 ( która ponoć była zatwierdzona ale nie zamówiona o której wspomina się tu i tam w tym u D.K. Browna ) to by pewnie wchodziła do służby w roku 47 czy 48. Aż nadto czasu żeby wsadzić wszystkie bajery z Vanguarda i dostać takiego Vanguarda z grubszymi burtami i działami 406.
Jak by się sprawował to łatwe do przewidzenia.


A mój program w obecnej postaci dosyć dobrze się nadaje do oceny czy dany pocisk wpadnie do środka czy nie i w którym miejscu wybuchnie ( pamiętając o ograniczeniach i uproszczeniach o których mówiłem ). Ale kompletnie się nie nadaje do oceny uszkodzeń po trafieniu. Chciałem temu zaradzić i pytałem się tu i tam co jakiś czas jakby to miało być, a na końcu zostałem tak samo głupi jak na początku, więc te uszkodzenia to lipa.
Podobnie SKO u mnie jest tak uproszczone, że aż żenujące. Po prostu nie mam pojęcia jak zrealizować w praktyce te przewidywania, zmiany kursu itd. No ale na częściowe usprawiedliwienie mogą dać, że te SKO w rzeczywistości projektowali ludzie którzy przez kilka czy kilkanaście lat studiowali zawodowo problemy artyleryjskie a potem ślęczeli dzień i noc nad tym problemem, a ja coś tam sobie klecę w chwilach wolnych od zajęć, których dużo nie ma.

: 2010-01-23, 13:35
autor: Maciej3
jogi balboa pisze:
Niby też, ale bardziej tego przeklętego podgrzewacza do paliwa ciężkiego...
Ależ czy ona przypadkiem nie była pod pancerzem?
Nie wiem. Sorry. Plany jakie mam nie pokazują położenia tego podgrzewacza. :(
Zresztą, Graf a Pancernik to spora różnica.
Nic dodać nic ująć.

: 2010-01-23, 15:42
autor: Sławomir Lipiecki
Przebrnąłem przez powyższe wywody, ale w ani jednym calu mnie one nie przekonują (pomijając fakt, że nie mają związku z tematem) i nie chodzi tu o jakieś moje faworyzowanie "Iowki", bo to nawet nie jest mój ulubiony okręt (nim jest "Nevada" - po przebudowie na burcie nawet lepiej chroniony niż "Iowa").
Po prostu typ Iowa to zupełnie inna liga, tak pod względem konstrukcji, jak i wielkości / skali opancerzenia oraz uzbrojenia. Ma wychylone burty bynajmniej nie z tektury, jak by tego chciał Maciej (50%+ trafień to rykoszety), oraz uznany POWSZECHNIE za nie mający sobie równych (z czym się osobiście zgadzam) system kierowania ogniem i integrację radarów. Przede wszystkim jednak miota wyjątkowo ciężką i szybką amunicją. Dla "Vanguarda" trafienie taką pigułą jak pocisk APC Mark-8 to zabójstwo, szczególnie w obrębie dość małych i raczej słabo opancerzonych wież, które mogą być wyłączone jednym trafieniem dwie naraz. Na zatopienie i tak nie liczę, więc tylko to ma faktyczne znaczenie w takim ew. spotkaniu. Tak czy owak siłą pocisku APC Mark 8 nie jest masa materiału wybuchowego, tylko jego ogromna energia kinetyczna. Taki pocisk samymi udarami łamie wszystko na swojej drodze, nawet gdyby jakimś cudem nie przebił pancerza! Co ciekawe, najnowsze pociski przeciwlotnicze SM-3 ER (te do likwidowania m.in. zagrożeń w kosmosie) mają głowice kinetyczne, nie zawierające materiału wybuchowego (ew. taktyczne-nuklearne, ale to oficjalnie nie istnieje).
W hipotetycznym starciu 1 vs 1 (zupełnie anty-taktycznym i według mnie poronionym), nie daję "Vanguardowi" ŻADNYCH szans - nie ta liga. Nawet własna załoga drwiła z tego pancernika, że ma zęby ciotecznej babci i TDS skopiowany z KGV...
Nadal czekam na te dokumenty świadczące o tym, że Angielskie 15" uznano za najlepsze armaty II wś. (co za tym by szło, wszechczasów).
Do tego teraz poproszę dowody na to (w postaci wyników ćwiczeń i strzelań), że Angielski system kierowania ogniem był lepszy od Amerykańskiego Mark 34 i Mark 38 i jeśli tak, to w czym konkretnie.

Na parę uwag Pana Norberta, odpowiem nieco później, bo potrzeba mi do tego twardej literatury i przede wszystkim czasu.

P.S. Dalocelowniki Mark-37, jakie zakupili Anglicy dla "Vanguarda", służą przede wszystkim dostrzelań przeciwokrętowych...

P.S2. Za krążownik liniowy "Iowę" uważała tu (i wszędzie indziej) tylko jedna osoba, wbrew wszelkim dowodom i oficjalnej klasyfikacji. Wtręt zatem zbyteczny IMHO.

: 2010-01-23, 15:46
autor: Sławomir Lipiecki
Kossakowski pisze: Stanisław Lipiecki podaje, że maksymalna prędkość spadła do niecałych 20 węzłów. Posiada ktoś informacje z czego to wynikało? Przyczyną były jakiś uszkodzeń, czy może to tylko forsowny marsz wykończył siłownie? Jeżeli ten drugi przypadek to mechanicy powinni sobie chyba dać radę przywrócić większą część mocy.
"Stanisław"...?
Powodem było obciążenie mechanizmów podczas bitwy.
Swoje dokonały także wibracje.
Napędy niemieckie pozostawiały sporo do życzenia...

: 2010-01-23, 18:06
autor: Maciej3
Drogi Sławomirze Lipiecki.
Nie mam najmniejszego zamiaru przekonywania się do czegokolwiek, a zwłaszcza do niższości części rozwiązań USA względem reszty świata.
Na raporty komisji przyjdzie Ci trochę poczekać, bo przebywam poza domem i dostępu do materiałów nie mam ( poza tymi elektronicznymi, a w nich tego nie ma ).
Odwołanie do dyskusji o "krążowniczości" Iowki nie było wymierzone przeciwko tobie. O ile pamiętam tamte wywody, to obrońców Iowki było całkiem sporo. Zresztą nie było wymierzone w NIKOGO, tak tylko wspomniałem o tym, żeby niepotrzebnie nie rozpoczynać czegoś co już było.

Jeśli chodzi o powszechność przekonania o wyższości amerykańskiego SKO Mk ileś tam to owszem jest to powszechne. Równie powszechne jest przekonanie ( przynajmniej na zachodzie ) o tym że najlepszym czołgiem II wojny był T34, że japoński system kierowania ogniem przeciwlotniczym był beznadziejny, że boforsy były najlepszymi działami przeciwlotniczymi II wojny, że Mustang był najlepszym myśliwcem II wojny, że Iowa była najszybszym pancernikiem świata, że Bismarck był silniejszy od Hooda, że pancerz USA był najlepszy na świecie z tym że Niemiecki był lepszy i wiele innych.
Część z tych powszechnie znanych prawd jest jak najbardziej prawdziwa część nie.
Każdy może sobie wybrać w co chce wierzyć.
Nikogo nie zmuszam do czytania moich przydługich i nudnawych wywodów. Jak kogo nudzi niech nie czyta. Jeśli gdzieś napisałem bzdurę to mnie poprawcie, ale nie na zasadzie "powszechnie wiadomo że to bzdura" tylko poproszę o konkretne odwołanie gdzie sieknąłem bzdurę i co konkretnie wskazuje że to bzdura.
Jakiś czas temu, po przeczytaniu kilku wywodów Tellera przestałem powtarzać jakoby kolejne Francuzy miały mieć 12 dział 380 mm.

Chciałem też zaznaczyć, że wielokrotnie powtórzyłem, że energia kinetyczna pocisków 2700 funtów jest ogromna i każde uderzenie nawet nie przebijające pancerza MUSI mieć wpływ na strukturę znajdującą się za nim, więc nie ma potrzeby mi tego uświadamiać.
Co do słabych punktów niech każdy sobie wybierze czy woli od uderzenia pocisku stracić wierzę działową chronioną świetną stalą pancerną o niewielkiej grubości 13 cali czy kawał kadłuba chronionego świetną stalą konstrukcyjną o ogromnej grubości 12,1 cala. Ja pozostaję neutralny.
Powtarzałem też kilkakrotnie, że Iowa jest najlepszym i najnowocześniejszym pancernikiem świata nie mającym żadnych słabych punktów a Vanguard to jeden wielki słaby punkt
Jak kto chce to odczytać jako sarkazm - jego wola.


To tyle i aż tyle

pozdrawiam wszystkich

Maciej Chodnicki

EDIT
A tak poza tym to poproszę o wyniki testów praktycznych potwierdzających że 50% pocisków uderzających w pancerz Iowy to rykoszety. A nie np 40 albo może 60%

: 2010-01-23, 18:09
autor: jogi balboa
Przebrnąłem przez powyższe wywody, ale w ani jednym calu mnie one nie przekonują (pomijając fakt, że nie mają związku z tematem) i nie chodzi tu o jakieś moje faworyzowanie "Iowki", bo to nawet nie jest mój ulubiony okręt (nim jest "Nevada" - po przebudowie na burcie nawet lepiej chroniony niż "Iowa").
Po prostu typ Iowa to zupełnie inna liga, tak pod względem konstrukcji, jak i wielkości / skali opancerzenia oraz uzbrojenia. Ma wychylone burty bynajmniej nie z tektury, jak by tego chciał Maciej (50%+ trafień to rykoszety), oraz uznany POWSZECHNIE za nie mający sobie równych (z czym się osobiście zgadzam) system kierowania ogniem i integrację radarów.
No nie, chyba jednak 50%+ trafień rykoszetujących to zdrowe przegięcie. W przypadku brytyjskich 15” dla odległości 20km (a jest to odległość poniżej której, zgodnie z powszechnie przyjętymi wyliczeniami, wszystkie stosowane pancerze były podatne na przebicie) pociski uderzałyby w pas Iowki pod kątem około 40 stopnie (do normalnej) w przypadku niemieckich, włoskich i francuskich dział podobnego kalibru byłoby to 35 stopni (do normalnej). To nie są aż tak znowu zabójcze kąty by uniemożliwiać pociskom „zaczepienie się”, zwłaszcza że te amerykańskie płyty A-class miały podobno fatalne właściwości. Niezależnie od tego pancerz burtowy wykonany z nich miał około 3 metry wysokości więc istniało spore ryzyko że pocisk może go ominąć i uderzyć w znajdującą się poniżej płytę typu B, która jako nie utwardzana powierzchniowo, z cała pewnością ciężko znosiłaby trafienia nowoczesnymi pociskami przeciwpancernymi – o to zapewne chodziło Maciejowi.
System kierowania ogniem z całą pewnością jest uznany POWSZECHNIE za nie mający sobie równych, ale w USA. Na wyspach brytyjskich i poza nimi, np. przez Macieja, już nie koniecznie, a nawet przeciwnie o czym zapewne niedługo się przekonamy. Ani POWSZECHNIE, ani nawet powszechnie, zwarzywszy z kolei na zaciętość dyskusji na forach. Prawdę powiedziawszy to nikt nie przytoczył do tej pory żadnych argumentów które mogłyby potwierdzić jakąkolwiek wyższość tych czy innych rozwiązań. Natomiast niewątpliwie jedyną godną uwagi rzeczą są radarowe systemy pomiarowe przy kierowaniu ogniem, stosowane na pancernikach amerykańskich i brytyjskich. Co jednak warto zauważyć, ci pierwsi w dużym stopniu zawdzięczają ich posiadanie tym drugim.
Nawet własna załoga drwiła z tego pancernika, że ma zęby ciotecznej babci i TDS skopiowany z KGV.
:roll: No cóż, pracuję już trochę czasu w mojej branży i to czego się nauczyłem, to ze opinie załogi a zwłaszcza „starych wygów”, trzeba cedzić przez bardzo drobne sitko. Zazwyczaj im mniej wyważona jest opinia, tym mniej ma do powiedzenia na temat osoba ja wyrażająca.

: 2010-01-23, 19:06
autor: Maciej3
Z tym wszystkim jest jeszcze jeden problem. Nie ma "lepsiejczości" absolutnej. Przynajmniej jak porównujemy coś podobnego w działaniu do siebie.
A w przypadku SKO bardzo dużym problemem będzie uzyskanie wyników do porównań - ale tych z prawdziwych walk, nie z testów poligonowych.
Na testach można uzyskać wszystko co się chce i to wszystko razem może nie mieć żadnego odniesienia do rzeczywistości.
Japończycy w testach to mieli z 8 czy 10 km przewagi w skutecznym zasięgu ognia nad amerykanami. W praktyce jakoś to nie wyszło.

EDIT:
A przed I wojną Anglicy mieli całkowicie obiektywne, pewne i jednoznaczne wyniki testów poligonowych że ich kordyt nie ma prawa eksplodować i będzie się co najwyżej palił pięknym jasnym płomieniem, więc pełne opancerzanie komór amunicyjnych nie jest konieczne, bo nawet bezpośrednie trafienie co najwyżej wyeliminuje z akcji jedną wieżę, a to w sumie pikuś.
W takim układzie co do cholery zatopiło te 3 krążowniki liniowe w bitwie jutlandzkiej jak mamy w ciemno i ze 100% precyzją wierzyć w wyniki testów poligonowych??????????????
END_EDIT

A z walk w praktyce to typ KGV walczył raptem 3 razy, Washington raz typ SD ze dwa ( z czego raz robił za tarczę ) a Iowa wcale ( pomijam ostrzały wybrzeża i inne takie )
A Vanguiard to nawet raz nie otworzył ognia do żadnego przeciwnika.
Więc możemy sobie gdybać do usranej śmierci i tylko co najwyżej porównywać co tam było wbudowane i jakie to mogło przynieść efekty. Bo jakie przyniosło to akurat nie bardzo wiadomo. A to co wiadomo to przykładów jest tak mało, że nie nadają się do tworzenia statystyk, bo nie da się stwierdzić czy są reprezentatywne czy nie.

Przynajmniej jeśli chodzi o praktyczne strzelanie pancerników do innych okrętów.

: 2010-01-23, 19:14
autor: Kossakowski
"Stanisław"...?
Przepraszam najmocniej :oops: zupełnie incydentalna wpadka.

: 2010-01-23, 20:25
autor: Sławomir Lipiecki
Macieju, "Iowa" na burcie nosi 12,2 cala (310 mm A3 class) i jest to sprawa już dawno udowodniona. Tajemnicą pozostają szczegóły ochrony biernej przeciw amunicji kumulacyjnej, strumieniowej oraz ochrony przeciwtorpedowej i przeciwatomowej. Ale nie ciężkich elementów pancerza.
Jeśli chcesz, mogę cię skontaktować z człowiekiem, który w latach 80-tych zajmował się pancerzem i stalą tych okrętów podczas modernizacji. Może ci coś napisać też o jakości płyt...
Co do rykoszetów, podałem średnią, bowiem bywa i większa, gdy okręt się zakołysze o 2-3 stopnie (wtedy masz nie 19- a 21-22 stopnie wychylenia pasa). Oczywiście, czasem jest też ono mniejsze, stąd średnia.

P.S. Pas B2 class na "Iowa" jest już pod wodą.

P.S2. "Iowa" ma słabe punkty, jako pancernik.
Jako okręt, faktycznie jest pływającą doskonałością.

: 2010-01-23, 20:29
autor: Sławomir Lipiecki
Kossakowski pisze:
"Stanisław"...?
Przepraszam najmocniej :oops: zupełnie incydentalna wpadka.
Ok. :)

: 2010-01-23, 20:37
autor: Maciej3
Macieju, "Iowa" na burcie nosi 12,2 cala (310 mm A3 class) i jest to sprawa już dawno udowodniona.
Wiem, wiem. Źle mi się przeliczyło z milimetrów które mam w pamięci.
Jeśli chcesz, mogę cię skontaktować z człowiekiem, który w latach 80-tych zajmował się pancerzem i stalą tych okrętów podczas modernizacji. Może ci coś napisać też o jakości płyt...
Bardzo chętnie. I od razu zadam pytanie ( jemu również ) czy miał okazję oglądać płyty pancerne pochodzące z pancerników innych państw. Bo jak nie, to nie ma skali porównawczej.
Nie kwestionuję Jego wiedzy, ale problem polegał na tym, że w z pancerników będących w służbie Iowa była z całą pewnością najlepsza i najgorsza na świecie, najbardziej i najmniej nowoczesna itd.
A jak się patrzy na te grubości i wielkości dział, to pewnie się rozdziawia gębę z podziwu ( ja przynajmniej tak robię ) i zapomina się jak to było u innych.


A pisząc, że amerykańska stal pancerna byłą słabej jakości, to mam na myśli że byłą relatywnie gorsza od stali innych państw ( nie wszystkich ). Wcale to nie oznacza, że nie chroniła ona przed pociskami!

: 2010-01-23, 21:05
autor: Sławomir Lipiecki
Nieważne, jaka na tle innych państw, istotne, czy spełniała swoje zadanie...
Jako wyjątkowo twarda (za taką uchodzi), dobrze nadaje się np. do rykoszetowania...

Masz wiadomość na priva.
Póki co tyle,
SL

: 2010-01-23, 22:30
autor: Maciej3
Dziękuję za kontakt, na pewno skorzystam.
Nieważne, jaka na tle innych państw, istotne, czy spełniała swoje zadanie...
Tak długo jak mówimy o jednym okręcie to zgoda. Jak pojawiają się porównania z innymi, jakieś wzory na przebijanie, jakieś immunity zone itd itp to nagle te porównania zaczynają być bardzo istotne...
Jako wyjątkowo twarda (za taką uchodzi),
Dane za Okunem. Mniejsza o to jakie to jednostki, generalnie im większa wartość tym stal twardsza. Twardość - wierzch, spód, posortowane według kolejności twardości wierzchu

Włochy 700/235
Niemcy 670/240
USA - 650/220
Anglia - 600/225
Japonia - 515/210
Francja - brak danych.

W sumie twardo, ale bez przesady. Dalej za Okunem. Najważniejsze było by sam początek był twardy ( w celu ewentualnego uszkodzenia pocisku ), ale na stosunkowo małą głębokość reszta miękka. Jak się przesadzi z głębokością hartowania ( standard w USA ), to płyta zaczyna mieć tendencję do pękania, nawet jeśli pocisk jej nie przebije. Problemem w płytach USA nie była twardość powierzchni tylko głębokość hartowania i wynikające z tego konsekwencje ( w tym problemy praktyczne ze stygnięciem środka płyty i zmianą struktury wewnętrznej. Teller kiedyś to ładnie tu opisywał ).
dobrze nadaje się np. do rykoszetowania...
Z tym to zawsze jest problem i zależy kto i co pisze i przy jakich okolicznościach. Zawsze pasują argumenty tak by były wygodne. G&D podniecają się, że Francuzy jako jedyni dawali na pokłady płyty utwardzane powierzchniowo żeby zwiększyć ich odporność na uderzenia bomb, ale odbywało się to kosztem zmniejszenia tendencji do rykoszetowania pocisków. Małe wyjaśnienie. Płyta jednorodna teoretycznie gorzej rykoszetuje pociski. Tyle że przy ostrym padaniu w przypadku płyty jednorodnej z relatywnie miękkim wierzchem ( w porównaniu do utwardzanej powierzchniowo ) pierwsze uderzenie w pocisk jest łagodniejsze. W efekcie pocisk ma dużą szansę zrykoszetować nieuszkodzony i polecieć sobie radośnie dalej nawet nie zaktywowany. Niemal ideał przy trafieniach w dachy wież. Niestety pancerz utwardzany powierzchniowo nawet jak zrykoszetuje pocisk to go przy tym zwykle uszkodzi. Ale nie to żeby go zdezaktywował ( to by było nawet miłe ) tylko go weźmie zaktywuje i do tego jeszcze złamie, w efekcie czego powstają ostre kawały które wspaniale rozorują wszystko wokół a do tego dochodzi eksplozja ( czasem częściowa ) zgromadzonego w pocisku ładunku. Niemal modelowym przykładem tego było trafienie brytyjskiej 15 calówki w dach Dunkierki. Jakby tam była płyta jednorodna to pocisk pewnie by się odbił i tyle. A, że była utwardzana to rozorał kawał dachu, wybił dziurę i być może eksplodował przy tym ( a może nie ) w każdym razie wsadził do środka falę uderzeniową i od cholery odłamków co wybiło całą obsługę półwieży.
Oczywiście 310 mm stali na burcie to nie 130 ( czy ile tam ) stali na dachu wieży, ale to wciąż aktywowanie i połamanie pocisku który masakruje TDS zamiast wylecieć sobie nieaktywny robiąc małą dziurkę wylotową. No ale jak się da pancerz jednorodny, to przy mniejszych odległościach pociski będą wpadały swobodnie jak przez tą dolną cżęść o którą ładnie rysował Teller i opisywał Joggi.
Coś za coś.
Jak twierdzi wielu podstawowym błędem amerykańców ( zakładam czystość intencji i brak kontekstu korupcyjnego ) było założenie, że za wszelką cenę trzeba uszkodzić pocisk który przebije się przez pancerz. Czyli za wszelką cenę trzeba go połamać choćby nie wiem co, tak żeby wyleciał z drugiej strony jako kawał pokawałkowanej stali bez ładunku wybuchowego. W efekcie maniakalnie hartowali najgłębiej jak się dało w nadziei, że ta twardość uszkodzi pocisk nie zwracając uwagi na nic innego. Wyszło jak wyszło. Szczególnie mnie to zastanawia w kontekście zbudowania pocisków superciężkich. Przecież te pociski miały mniej ładunku wybuchowego niż poprzednie dużo lżejsze ( ile tam 1016kg czy inaczej, nie pomnę ). Jeśli ładunek wybuchowy nie jest tak istotny i ważny jest żelaz wpadający do środka ( co zdaje się tłumaczyć koncepcja pocisków superciężkich ) to po kiego grzyba tak głęboko hartowali? Ważniejsze było powstrzymanie pocisku przed wpadnięciem, co można było uzyskać hartując powierzchnię bardzo płytko ( co robili Angole i w mniemaniu Akuna uzyskali najlepszą stal pancerną na świecie ). A jeśli ten ładunek wybuchowy był tak ważny, że za wszelką cenę trzeba było zdeaktywować pocisk, to po cholerę robili pociski superciężkie które tego materiału wybuchowego prawie nie miały ( jak na masę całości ).
Widzę tu jakąś niekonsekwencję. Chyba ktoś się z kimś nie dogadał, albo duuuuże kwoty zmieniły właściciela żeby zaakceptować taką a nie inną stal na użytek okrętów....

EDIT:
A swietnym przykladem na rykoszet nie wybuchajcy od pancerza jednorodnego jest pocisk z Prinz Eugena co to latal jak pijany zajac nad pokladem pancernym Prince of Wales I w koncu po ze 30 rykoszetach od roznych rzeczy zatrzymal sie niemal nie uszkodzony. Straty od pocisku ktory by sie rozpadl bylyby na pewno wieksze. Choc nadal NAD pokladem pancernym ktory na szczescie byl bardzo wysoko.

Dobracoc wszystkim

: 2010-01-24, 10:17
autor: jogi balboa
Pas B2 class na "Iowa" jest już pod wodą.
Ale też głęboko w kadłubie, w efekcie istniała luka dla pocisku, o różnej wielkości w zależności od prędkości własnej okrętu lub fali.
Nieważne, jaka na tle innych państw, istotne, czy spełniała swoje zadanie...
Jako wyjątkowo twarda (za taką uchodzi)...
I podobno fatalna strukturę krystaliczną ;)