Oj dostanę dziś od Ciebie po łbie.....
Nie ulega chyba wątpliwości (?), że impuls do budowy dużych okrętów monokalibrowych dała wojna rosyjsko-japońska i jej doświadczenia. Przede wszystkim zaś doświadczenia bitwy na M. Żółtym (ale nie tylko - nie zapominajmy o ostrzałach Port Artura z morza i o pozostałych starciach)
Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że wyniki bitew morskich z 1904/05 r. nie miały dokładnie żadnego wpływu na powstanie monokalibrowych pancerników. Kiedy toczyła się wojna rosyjsko-japońska w kilku flotach (US Navy, Royal Navy, IJN i we flocie włoskiej)jednocześnie panowała zgoda co do potrzeby ujednolicenia głównego kalibru artylerii głównej. Takie rozwiązanie było z wielu względów po prostu najpraktyczniejsze. Oczywiście przebieg obu bitew był bardzo dokładnie studiowany przez Royal Navy oraz US Navy ale raporty obserwatorów i wyciągane przez nich wnioski były przyjmowane przez floty z dużą rezerwą. Brytyjczycy uważali, że walczą ze sobą "stare technologie", w zwiazku z tym wnioski płynące ze starcia tychże mogą być mało przydatne w nowej wojnie, toczonej przez monokalibrowe pancerniki ze "scentralizowanym kierowaniem ogniem" - bo to było istotą rewolucji, jaka miała dopiero nadejść i o której Japończycy nie mieli wówczas zielonego pojęcia.
Kmdr Pakenham zwrócił oczywiście uwagę na efekty trafień z dalekiej odległości (szczególnie tego najbardziej efektownego, które wyłączyło "Cesarewicza" w bitwie na M. Żółtym). Ale wskazywał też na ich przypadkowość. Zrobił nawet analizę, z której wynikało, że celność japońskiego ognia w tej bitwie pościgowej rosła tylko wtedy, kiedy malała prędkość zbliżania, czyli kiedy oba zespoły szły niezmiennymi kursami i zbliżonymi prędkościami. Czyli kiedy można było się spokojnie wstrzeliwać. Co ciekawe, Pakenham twierdził, że ogień rosyjski był dużo lepiej skoncentrowany i przyznawali to nawet Japończycy. Tyle, że nie było tak szczęśliwych trafień. Obie floty miały bardzo prymitywne systemy kierowania ogniem - Rosjanie zdaje się kierowali ogniem lokalnie, Japończycy mieli jedynie przekaźniki z dalmierzy do obsługi dział oraz brytyjskie celowniki optyczne. Co ciekawe - Pakenham w swym raporcie wnioskował o....zaprzestanie prac nad systemem kierowania ogniem (!). Oczywiście lord Fisher wziął sobie z jego raportu tylko to, co mu pasowało do koncepcji - szermował głośno argumentem skuteczności ognia na dalekie odległości (czyli wtedy 5.000 - 7.000 jardów), choć doskonale wiedział, że ówczesne okręty nie miały możliwości realnego utrzymywania nakryć z takich odległości.
Niewątpliwą lekcją wynikającą z obu bitew było potwierdzenie, że w bitwie liczą się trafienia pociskami największego kalibru.
Z bitwą cuszimską była troche inna sprawa. Pokazała ona nie potęgę dalekosiężnego ognia ale zespołu o większej prędkości. Potwierdziła też nelsońską tezę, iż "Men fight, not ships". Wiemy, że Rosjanie byli wykończeni wielomiesięcznym rejsem, że okręty były przeciążone zapasami węgla a morale i dyscyplina fatalne. Różne opinie z tego okresu niezbyt pochlebnie wyrażają się o porządkach na rosyjskich okrętach tego okresu, porządkach, które znamy dobrze z PRL-u. Zachowywanie procedur, konserwacja urządzeń a także regularne ćwiczenia po prostu w we flocie rosyjskiej leżały. Pakenham twierdził, że Japończycy najbardziej szanowali w obu bitwach oczy celowniczych - każda przerwa w strzelaniu była wykorzystywana na danie im odpoczynku. Tymczasem Rosjanie strzelali bardzo dużo i bez przerwy, nawet, kiedy cel był przesłoniety dymem wystrzałów.
Tylko że w 1904 roku 10 km to był wręcz dystans niebotyczny a w roku 1910?
Nie wchodząc w szczegóły wydaje mi się, że budując okręt z 10 armatami 305 mm i niczym więcej (nie licząc armat 76/102 mm) nie budowało się go po to by walczyć na dotychczasowyuch dystansach 2-3 km, ani nawet tylko trochę większych.
Tak, w 1904 r. 10 km było dystansem niebotycznym i w 1910 r. niestety też. I o to mi mniej więcej chodzi - nie twierdzę, że centralizacja kierowania ogniem nie miała nic wspólnego ze zwiększaniem dystansów walki ale, że w chwili powstania Dreadnoughta było do tego bardzo bardzo daleko. Do 1914 r. Royal Navy ćwiczyła strzelania na 8.000-9.000 jardów a w regulaminach strzelanie "dalocelownikiem" (tylko niewiele okrętów go miało) było tylko jednym z 5 sposobów prowadzenia ognia.
A co do artykułu na temat systemów kierowania ogniem - sam bym jakiś fajny przeczytał bo się po prostu na tym do końca nie znam. Może "pd" by coś popełnił ?