Mi tam się jednak wydaje, że pinokio to po prostu chciał forsy. Jakby mu kierownik odpowiednio zapłacił to by zaraz go wychwalał.
Forsę miał. W grę, moim zdaniem, wchodziła władza i prestiż. Może po prostu chciał przejść do historii? Pieniądze zawsze mają znaczenie, ale w przypadku Morawieckiego stawiałbym raczej na prestiż. Dla prestiżu, sławy, ludzie też są w stanie dużo zrobić.
Zaryzykowałbym twierdzenie, że byli. Zwłaszcza na początku. Może jeszcze za pierwszej kadencji po 2015 roku. Ale potem?
Znam takich, którzy są nadal. I jest ich całkiem sporo. Chyba, że tak dobrze udają. Ale nie sądzę.
Myślę, że nie docenia się owego "czynnika ideologicznego". On niekiedy przybiera absurdalne formy, ale jest obecny i całkiem powszechny. I nie kłóci się z chęcią robienia kariery, zarabiania itp.
To jakie zakupy broni były, że takie rażące i bez konsultacji?
Samoloty FA-50 (ale i w przypadku F-35 podobno wojskowi woleliby więcej F-16 zamiast nich), Abramsy, haubice K9, tak na szybko. O czołgach K2 podobno wojskowi rozmawiali z Koreańczykami znacznie wcześniej (i m.in. dlatego było takie zaskoczenie z Abramsami). No i szokiem była liczba zamawianych Himarsów. Na tym forum trochę o tym już dyskutowano. Tyle, że nie było informacji o tym, jaką rolę w tych zakupach odegrali wojskowi. Jeśli wierzyć temu co czytałem - niewielką.
Osobną kwestią jest to, czy wojskowi mieli wpływ na to np., że decydujemy się zakupić aż tyle AH-64. Słyszałem opinie, że aż tylu nie potrzebujemy (aczkolwiek to nie było "na piśmie" tylko w prywatnej wypowiedzi).
Media niezależne od kogo?
Od każdego. Tradycyjnie Gregski symetryzujesz. Media powinny być niezależne od polityków. Media prywatne mogą mieć swe sympatie - to ich sprawa - choć pewne standardy też obowiązują. Jeśli PiS chciało wprowadzić ustrój autorytarny, musiało podporządkować sobie media. Z publicznymi nie było problemu. Z prywatnymi było trudniej, ale też poczyniono znaczne postępy. Po to w niektórych krajach są oligarchowie a u nas spółki skarbu państwa. Teraz napiszesz, że TVN była "opozycyjna". Ale to jest bzdura. Pominę to, że TVN czy Gazeta Wyborcza też pokazywało/pisała rzeczy niekorzystne dla partii opozycyjnych (bo z tego żyją). Te media były natomiast antypisowskie, a nie proopozycyjne - co nie jest tym samym! A były antypisowakie, bo w Polsce PiS nie byłoby dla nich miejsca. Walcząc z PiS walczyły "o życie".
Aborcja, rola kościoła, związki partnerskie, transseksualizm.
Dalej robisz unik, Gregski, bo piszesz hasłami i uciekasz od wyjaśnień. Więc wyjaśnij mi dlaczego jest to nie do pogodzenia? Przecież kompromis "aborcyjny" był i trwał przez ćwierć wieku a nawet dłużej. Ktoś go zniszczył, bo chciał by podziały były większe. Nic nie stało na przeszkodzie by go nie ruszać. Wyjaśnisz mi dlaczego tak się stało? I kto za to odpowiadał? Przy czym chciałbym Ci przypomnieć, że po wyborach Kaczyński sam przyznał, że było to niepotrzebne bo zadziałało dla PiS niekorzystnie. A to znaczy, że podejmował decyzję na zimo i z premedytacją. Wyłącznie w celu politycznym - pogłębienia podziałów. Gdyby działał tylko pod wpływem światopoglądu, nie żałowałby tego.
A św. Tomasz z Akwinu ma z tym bardzo dużo wspólnego - chcesz to wyjaśnię?
Ja mogę pisać tylko za siebie o swoich domysłach.
Zauważ, że ja pytałem Ciebie opierając się na tym co sam napisałeś.
W polityce się nie czeka.
Twoje szczęście, że się zreflektowałeś.

Ale NAPRAWDĘ zajmowanie się polityką związane jest z ogromnym stresem i relatywnie mizernym wynagrodzeniem. Jest też bardzo niewdzięczne, bo politycy się jednak "zużywają" a po "zużyciu" perspektywy mają raczej marne. No i czasochłonne. Powiem Ci tylko, że mogłem żyć z polityki. Jednak nie chciałem. Mam pracę która mi odpowiada i zarabiam w niej też niezgorzej. Trochę mniej, ale za to nie mam takiego stresu, tyle roboty (bo robota też jest) i robię to co lubię. Możesz się z tym nie zgodzić, ale ja to po prostu WIEM. Zajmuję się polityką (amatorsko, ale czynnie) i wiele widziałem, mam też duże doświadczenie. Oczywiście mogą być ludzie, którzy lubią to, lubią ryzyko, adrenalinę itd. Chcą być "sławni", ważni i mieć władzę bo ich ona kręci. Zarobki pewno też tu odgrywają jakąś rolę, choć znałem całkiem sporo osób, którzy godząc się na pracę na stanowiskach politycznych zarabiało mniej niż wcześniej.
A co do owych korzyści materialnych - po prostu uznałem, że się trochę zagalopowałem, bo to też ma znaczenie. Nawet ja, jeśli początkowo zastanawiałem się, czy przyjąć ofertę, robiłem to głównie mając na myśli korzyści materialne (w tym wypadku tylko pensję

). Przy działaniach korupcyjnych zaś możliwość korzyści jednak wiąże, przyznaję. Gdy się te możliwości traci, to z kolei może wiązać odpowiedzialność za przekręty - choć nie musi. Bo może też działać zasada "ratuj się kto może" (jeśli wiążą tylko korzyści materialne). Szczególnie wśród tych, którzy przyszli do polityki lub się z nią związali tylko w tym celu - dla kasy (światopogląd nie odgrywał żadnej roli) - to miałem początkowo na myśli.