Troszkę cię powycinam:
OK rozumiem. 105 to za mało.Maciej3 pisze: Do odpierania niszczycieli 105 tki absolutnie nie wystarczą.[...]
Z praktyki wiadomo było, że pociski kolo 100 mm są za słabe. Minimum co było potrzebne to właśnie około 150.
Chodziło o szansę zatrzymania jednym trafieniem i odpowiedni zasięg. Przy czym zasięg skuteczny nie teoretyczny.
105 tki, to sobie mogły nieść na kilkanaście km, tyle że ciężko było nimi na ta odległość w coś trafić. Czas lotu długi, tor stromy, a wypryski wody tak mizerne, że o korekcji ognia nie ma mowy. A skuteczność zyskiwały na takiej odległości, że w sumie można było nie strzelać.
Zauważ jednak, jak było z uzbrojeniem niszczycieli: Niemcy w obu wojnach światowych eksperymentowali z postawieniem na nich armat 150 mm. I wnioski były takie, że to się nie opłaca. Niszczyciele walczą przede wszystkim z innymi niszczycielami i mniejszymi jednostkami, które nie są opancerzone i nie potrzeba na nie aż tak wielkich pocisków; a traci się na szybkostrzelności, podczas gdy przeciwnik mający większą liczbę mniejszych dział może zasypać cię gradem pocisków, co z tego że mniejszych, ale pewnie więcej z nich trafi. I w końcu zrezygnowali z tego pomysłu, kolejne niszczyciele tego typu miały działa 127 mm.
A czego w twojej ocenie bardziej brakuje 105-kom w tej kwestii? Czy większym brakiem jest za mały pocisk (tu się za wiele nie da zrobić), czy tamte kwestie balistyczne? Bo jeśli to drugie, to one nie są przecież tak do końca związane z kalibrem. Niemiecka 10,5 cm SK C/33 była już i tak dość mocną bronią, o prędkości początkowej 900 m/s. Gdyby ją tak jeszcze leciutko podkręcić, tak do ok. 1000 m/s? Może jeszcze nie odbiłoby się to dramatycznie na żywotności lufy? A w tym momencie miałbyś donośność max. około 23-24 km, czyli taką samą jak 15 cm SK C/28, podobnie płaski tor pocisku itd. itp. Przy większej liczbie dział o większej szybkostrzelności. Jak sądzisz, czy by się to nie opłaciło?