Jak Grecja wyjdzie z kryzysu?
Na przykładzie małej, greckiej wioski, gdzie trzygodzinna sjesta sprzyja refleksji nad sytuacją.
W greckiej wiosce, w pobliżu granicy z Albanią, życie toczy się ślamazarnie. Wszyscy po uszy w długach. Ciszę trzygodzinnej sjesty przerywa warkot samochodowego silnika. To bogaty Niemiec zajeżdża przed skromny miejscowy hotelik. Kładzie na ladzie recepcji sto euro i mówi właścicielowi, że chce obejrzeć pokoje i wybrać jakiś na noc. Ten daje mu pęk kluczy. Gdy tylko Niemiec znika na schodach prowadzących na pierwsze piętro, Grek chwyta stueurowy banknot i pędzi do rzeźnika obok, któremu jest winien stówę. Rzeźnik momentalnie gna do hodowcy świń, któremu wisi na 100 euro i spłaca swój dług. Ten biegnie do dostawcy pasz i reguluje swój dług. Ten z kolei oddaje dług właścicielowi tawerny, w której od jakiegoś czasu je i pije na kredyt. Karczmarz może wreszcie zapłacić lokalnej prostytutce, która świadczyła mu usługi na kredyt. Ta zaś, dama znana z solidności, zanosi banknot właścicielowi hoteliku, który użyczał jej pokoiku. Ten zaś kładzie banknot na ladzie zanim niemiecki turysta wraca z obchodu hotelu. Żaden pokój mu się nie podobał. Zabiera więc forsę i wyjeżdża z miasteczka.
Wychodzi więc na to, że nikt niczego nowego nie wyprodukował.
Nikt nie zarobił nowego grosza.
A jednak wszyscy wyszli z długów i spoglądają w przyszłość z optymizmem.
[
http://studioopinii.pl/andrzej-lubowski ... la-grecji/]