jakkolwiek brutalnie i wyrachowanie to zabrzmi to jest to wojna przeciw Moskwie, gdzie nie jesteśmy polem walki i powinniśmy robić wszystko aby tak zostało
Nie widzę w tej wypowiedzi ani nic brutalnego ani nic wyrachowanego. Dla mnie to jest "oczywista oczywistość". Obowiązuje zasada, że wróg mego wroga jest naszym przyjacielem (w przypadku Ukrainy to też kwestia tego, że są naszymi sąsiadami i już tylko z tego powodu warto z nimi żyć dobrze - jeśli jest takowa wola z drugiej strony, a jest). Więc trzeba mu pomagać. Nie widzę nawet nic zdrożnego w stwierdzeniu, że w chwili obecnej NATO walczy z Rosją "do ostatniego Ukraińca", bo to nie NATO tę wojnę zaczęło a Ukraina tak czy siak zostałaby zaatakowana. Więc jak sądzę, Ukraińcy z tego, że "NATO walczy z Rosją do ostatniego Ukraińca" są zadowoleni, bo bez tej natowskiej pomocy byłoby im nieporównanie trudniej.
Głównym wnioskiem z toczącej się wojny obronnej Ukrainy jest to, że im więcej sprzętu i ludzi natłuką Ukraińcy, tym dłuższy będzie okres pokoju później.
Prawda. Ale jeszcze w grę wchodzi to w jakiej skali i jak długo utrzymane będą sankcje.
...ale czy przypadkiem jakby oddać wszystkie jak leci, to czy nie zachęciłoby to Rosjan do przeniesienia swoich czołgów z pod Brześcia w okolicę Warszawy?
1. Nikt nie proponuje dawania wszystkiego jak leci.
2. Czy Rosjanie pod Brześciem jakieś czołgi mają? Bo tak "na oko", to wszystko co mogli zaangażowali w Ukrainę. Inaczej zresztą Łukaszenko nie miałby argumentu by nie wprowadzać swych wojsk do wojny. Słyszałem, że nawet z Kaliningradu znaczną część oddziałów przerzucono do Ukrainy.
Tylko nie mówcie o automatyzmie NATO. Będzie albo nie będzie.
Będzie. Automatycznie. Pytanie tylko jak szybko. Tu, moim zdaniem, jest "pies pogrzebany".
ale lepiej szykować się na najgorsze a potem miło się zdziwić niż odwrotnie
To naturalne że tak należy czynić.
Niemniej nie zgadzam się, że nawet wielka wygrana Ukrainy zapewni nam bezpieczeństwo.
Zgoda o tyle, że pojęcie "zapewnienie bezpieczeństwa" zawsze będzie miało charakter względny. Ale "wielka wygrana Ukrainy", jak sądzę, na pewno zapewni nam w bardzo dużym stopniu to bezpieczeństwo na długi okres czasu. Nic jednak nie zapewni nam bezpieczeństwa na zawsze i w każdej sytuacji. Poza tym nie sądzę by zwycięstwo Ukrainy było tak wielkie. W zasadzie Ukraina już wygrała o tyle, że uchroniła swą suwerenność i otworzyła sobie drogę do Europy, czemu Rosjanie chcieli zapobiec. Skonsolidowała też swe społeczeństwo - jeśli ktoś miał wątpliwości czy istnieje jednolity naród ukraiński (biorąc pod uwagę ludność ukraińsko- i rosyjsko-języczną) to teraz wątpliwości już nie ma. To też jest element "wygranej" Ukrainy. Natomiast nie wiem czy Ukraińcy będą w stanie odzyskać w całości stracony teren. Krymu już raczej nie odzyskają.
Stawiam kasztany przeciw filarom że parę lat po wojnie nie zależnie jak się skończy biznes będzie jak zwykle.
A to zależy. Od wielu rzeczy. Np. kto będzie rządził we Francji. Bo jeśli Le Pen, Zemmour czy nawet Melanchon, to możesz mieć rację. Analogicznie w innych krajach UE. W ogóle, to zależeć będzie od tego czy UE będzie funkcjonować i jak. Natomiast już na pewno nie będzie "jak zwykle" - pod wpływem wojny w Ukrainie wiele się jednak zmieni. A to czy na lepsze czy gorsze to zobaczymy.
Bo to z małą ilością bandytów kręciło się interesy?
Niby prawda, ale to też nie jest takie proste.
1. Trzeba mieć świadomość, że się z bandyta kręci interesy. A jednak, mimo wszystko, nie każdy tą świadomość ma.
2. Jeśli nawet taką świadomość się ma, to trzeba z kolei wiedzieć, że bandyta się nie zmieni. Bo można też mieć nadzieję, że możliwość robienia dobrych interesów bandytę zmieni - po co uprawiać bandyterkę, skoro można uczciwie i dobrze zarabiać? To nie jest nieracjonalne podejście. Tyle, że bandyta nie musi myśleć racjonalnie - to też trzeba mieć świadomość.
3. Pytanie gdzie ten bandyta jest? Bo gotowość robienia tych interesów zazwyczaj rośnie z odległością - im większa tym i gotowość większa.
4. Jak duży jest ten bandyta? Boimy się go czy nie?
Jeszcze parę punktów można by dopisać...