Ja się pytam: co Jando i Świątek, jako konsultanci historyczni fabularnego filmu "Orzeł. Ostatni patrol" w reżyserii Jacka Bławuta, tam robili, jakie było ich zadanie?
Dodano po 1 godzinie 46 minutach 33 sekundach:
Cytuję komentarz na FB Hubert Jot (przyp. aut. - Jando).
"Witam serdecznie
Szanowny Panie Wojciechu, oceny fabuły, scenariusza pozostawiam Panu oraz widzom, nie mogę natomiast pominąć milczeniem drobnych nieścisłości jakich się Pan dopuszcza krytycznie oceniając tzw. warstwę historyczną filmu. Po pierwsze pamiętajmy, że to jednak fabuła, nie zaś film historyczny, czy typowo wojenna opowieść. Stąd pewne elementy fikcji sprowadzające się w zasadzie do drobnych manipulacji czasem, a to zaburzenie chronologii pewnego zdarzenia (nie spojlerujmy) , a to wprowadzenie na pokład chorążego Eryka Sopoćki, który jak wszyscy znakomicie wiemy nie uczestniczył w ostatnim patrolu ORP Orzeł (nie rejsie jak Pan pisze). Podobnie na pokładzie Orła nigdy nie gościł "Klops". Nie trudno się zorientować na jaki zabieg, zdecydowwł się reżyser, po pierwsze urozmaicił nieco zdarzenia na pokładzie, zapewne chcąc oddać zarazem hołd temu znakomitemu oficerowi oraz temu co pozostawił jako pisarz. Bez niego nasza wiedza o najważniejszym co na Orle, o jego Załodze, byłaby znacznie szczuplejsza. Pozostałe elementy, sytuacje, postaci, utkane są z niewielkich, latami odgrzebywanych okruchów wiedzy o poszczególnych bohaterach, zdarzeniach z ich życia, losach. Z zaskoczeneim wciąż odnajduję w fabule kolejne takie smaczki. Począwszy od miłości Sosnowskiego (historia opisana w jego pamiętniku), przez swary na pokładzie, czy hobby Mokrskiego (w rodzinnych archiwach pozostały jego "dzieła" plastyczne). Wszystkie te zdarzenia miały miejsce, choć znane są jedynie nielicznym. Wracając do zgodności historycznej, i technicznej, cóż... film jest niewątpliwie dziełem wielopłaszczyznowym, zyskującym z każdym kolejnym obejrzeniem, jest też tworem w dużej mierze artystycznym, co może nieco trudniej odczytywać mocniej stojącym nogami na ziemi miłośnikom historii, naprawdę aż tak istotna jest wielkości zbliżenia przez peryskop...??? Co do walki jaką toczy Załoga okrętu wykorzystując Lewisy i Enfieldy... przygotowanie artylerii okrętu wymaga pewnego czasu, obsady stanowisk, podania amunicji z banków, no i przecież strzelali do szperaczy wroga, a musieli mieć gotowość do jak najszybszego zanurzenia... Niestety recenzja, choć ciekawa, obarczona jest jeszcze jednym kardynalnym błędem, zerknąłem do dzienników pokładowych jednostek wchodzących w skład esjadry Juno i niewątpliwie okręty wyszły na morze jednak, tak jak w filmie, z portu w Kilonii (vide: Militararchiv Freiburg RM 92/5178 KTB Scharnhorst, RM 92/245 KTB Gneisenau, RM 92/5268 KTB Admiral Hipper, etc....) Odnoszę wrażenie, że niektóre wyrażone oceny, są wyrazem niedosytu oczekiwań przekazu historyczno-wojennego, gdy tymczasem otrzymujemy film o interakcji maszyny z zamkniętą w jej wnętrzu Załogą, o psychologii, klaustrofobii, okręcie jako jednym z bohaterów, no i.... jego spojrzeniu na wydarzenia. Tak, okręt jest jednym z bohaterów opowieści, ulega procesom podobnym do towarzyszących załodze, zaś wiele ujęć to spojrzenie "jego okiem", gdy łypie na to co wydarza się w jego ciasnym wnętrzu... Nie dokonując ocen, film zobaczyć warto, choć trzeba podejść do niego z otwartymi głową i z sercem, bo otrzymaliśmy dzieło w jedyny w swoim rodzaju sposób pokazujące losy załogi okrętu podwodnego, będące zarazem hołdem składanym Załodze ORP Orzeł."
źródło:
facebook.com/photo/?fbid=547239700745582&set=a.507670621369157