Maciej3 pisze:
Dyskusja zaczyna przypominać "wojnę" twardogłowych zwolenników pancerników ( w tym mnie ) z młodą szkołą. I obydwie strony są równie odporne na argumenty swoich "przeciwników"
No nie wiem
co na przełomie XIX i XX w.
Z tą różnicą, że my znamy wyniki bitw i wojen i możemy się nimi obrzucać, a Oni wtedy tych wojen nie mieli za sobą.
Ciekawa reoria
Co do zadań stawianych przed obydwoma flotami bitwy jutlandzkiej. Tak to prawda, że były mało wyszukane. Co do wpływu wyników bitwy na przebieg wojny. Już raz pisałem, że faktycznie jak by Niemcy poszli na dno to nic by to nie zmieniło
Teoretycznie
( 100% zgodności z "pozwanym" przeze mnie Tadeuszem Klimczykiem ), ale jak role strony silniejszej i słabszej były by takie jak pod Cuszimą i Brytyjczycy poszli by na dno, to na pewno miało by to wpływ na przebieg wojny.
Liczysz na desant na wyspy czy tak na kolonie.No i kto by atakowa
Nie ważne czy psychologiczny, czy rzeczywisty. Wpływ był by jak chociaż wycofanie iluś tam żołnierzy na wyspę w celu obrony przed hipotetycznym desantem.
A bitwa jest wzorcowym przykładem odporności ciężkich okrętów na ataki drobnicy. A pod Dogger Bank to udział niszczycieli był wręcz zerowy.
niszczyciel to nie jest taka drobnica drobnica to znacznie bardziej efektywny kuterek z zapasem min
Co do obrony przed desantem. Tak baterie nadbrzeżne są bardzo dobre do jego odpierania. Ale, podobnie jak wszelkie fortyfikacje, mają pewien kłopot z mobilnością. I jeśli gdzieś indziej coś "poszło nie tak" to wartość tych baterii była mniej więcej taka jak ich równowartość na składnicy złomu.
Skupuja beton
Albo mniejsza, bo nie było czasu na demontaż i sprzedaż. O czym boleśnie przekonali się Brytyjczycy broniąc Singapuru.
Atak by operacj strikte ladowa
Czy Francuzi święcie wierzący w swoją linię oddzielającą ich od Niemiec.
Oni liczyli na Moze i gory szwajcari trafili 50 na 50
Jakoś nie wyobrażam sobie ufortyfikowania całej wyspy, czy całego kontynentu. Może mam za małą wyobraźnię. Ale wtedy to chyba pancernik wyszedł by taniej.
Monitor jeszcze taniej
A jak by ten desant wyładowany gdzie indziej, który nam szkodzi, po prostu zatopić..... Mniejsza czym...
Tak używanie pancernika do niszczenia transportowców to jak polowanie na sarny karabinem maszynowym. Pewnie się da i to skutecznie, ale jakoś to tak nie sportowo. Ale jak by te sarny miały ochroniarzy z karabinami maszynowymi, a to już zupełnie co innego. Nie prawda?
Wia bismark no i koncepcja caej szkopskiej szkoly korsarskiej stoi kolkiem w gardle wielu marynistow od lat
Co do decyzji o złomowaniu ciężkich okrętów w Niemczech po przegranej jakieś tam bitwie. Tak, Hitler podjął taką decyzję po wpadnięciu w furię jak Hipper i któryś z dwóch Deutschlandów ( nie pamiętam który ) nie poradził sobie z konwojem. Przy czym, Hitler starannie zapomniał, że wcześniej związał ręce dowódcy tego zespołu zakazując podejmowania jakiegokolwiek ryzyka dla tych "ciężkich" okrętów. Jeśli jako dowódca miałbym unikać jakiegokolwiek zagrożenia dla mojego okrętu to JAK miał bym skutecznie nim działać? I to stało się z "ciężkimi" okrętami niemieckimi. A ciężkie to one były tylko z nazwy.
W wyniku tego na górze Kriegsmarine spadł Reader a na jego miejsce wszedł Donitz. Nie wmówicie mi, że Donitz był zwolennikiem ciężkich okrętów. A to właśnie ON przekonał Hitlera, że złomowanie ich jest błędem. Sam jeden samiusieńki Tirpitz wiązał całkiem spore siły aliantów.
No i dosta kilka bombek w ramach .... staran
Wystarczy uświadomić sobie, że do walki z nim potrzebny był min. jeden pancernik typu King George V. Zawsze jak miał iść konwój. A jeden pancernik mógł przechodzić konieczny remont okresowy. Drugi mógł być właśnie naprawiany po trafieniu bombą lub torpedą, w związku z czym Brytyjczycy musieli trzymać na wyspie minimum TRZY nowoczesne pancerniki przeciwko Niemieckiemu jednemu. I w tym rejonie nie bardzo było jak zrównoważyć go czymś innym.
Pozostaja jeszcze amerykanie i lotniskowce
a lodzi podwodnych to na peczki
Owszem, pewnie można było Tirpitza używać mądrzej niż do straszenia, ale jednak. A jak by go zezłomować i jego działa posłać na ląd ( jak w końcu stało się z Gneisennau ) to... Dobra powtarzam się.
Znów widać, że pancernik nadaje się do wielu rzeczy i może się przemieszczać. A siłę ognia ma imponująca i odporność też.
Jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma
Co do psychozy pancernikowej i odwoływania transportowców z głupoty ( bo jeśli pancernik jest nie skuteczny, to odwoływanie transportowców z jego powodu jest głupotą ). Niech będzie, że to głupota i nic więcej ( moim zdaniem nie, ale niech tam )
Ale działa. I to niezawodnie. Jak dla mnie odniesienie zwycięstwa bez jednego strzału jest super zwycięstwem.
Taki motyw nie mia miejsca bo nawet w tulonie niemiaszki troche postrzelali
I force Z tak długo jak pływało ( czyli bardzo krótko ) doskonale chroniło Singapur i okolice przed japońskim desantem. A jak go zabrakło to ile warte były umocnienia i parę setek, czy parę dziesiąt tysięcy żołnierzy na lądzie?
A uciekali przed kim
Tak pancernik nie był ideałem, choć by tak średnio nadawał się do topienia okrętów podwodnych ( podobnie jak wiele innych jednostek, i Dreadnought rozjeżdżający Niemiecki zanurzalny okręt nic tu nie zmienia )
To tak jak bombowce choryzontalne
i jeszcze paru innych rzeczy. Do tego był makabrycznie drogi ( szczególnie pod koniec swojego istnienia ). Tylko w swoim czasie nie było go czym zastąpić.
A jednak wielu wybralo monitor
A ignorowanie go było równie mądre co ignorowanie czołgu ciężkiego w otwartym terenie. Też można by powiedzieć "a co mi tam, niech se strzela w końcu mu amunicji zabraknie", ale ilu było takich co tak myśleli?