MiKo pisze:Ksenofont pisze:MiKo pisze:
Ale chodzi to chyba raczej o wyższych przłożonych. Jle było przypadków oskarżeń "towarzyszy broni" z którymi razem nadstawiało się karku?
Też sporo - jak to po kazdej przegranej bitwie. I nie jest to polska specjalność.
Proponuję zajrzeć do ostatniego MSiO - tam fajna glossa pt. "Suplement do bitwy w zatoce Cheasapeake"
Żeby bardziej sprecyzować, co to znaczy "sporo" może weźmy jakiś okres/obszar i obliczmy - np. PMW AD 1939
Odpowiem w ten sposób:
Przypadki, w których podwładny wyrażał się pozytywnie o swoim bezpośrednim przełożonym z 1939 roku zdarzają się. Są ewenementem.
Oddajmy głos poecie (Zbigniew Herbert, Dlaczego klasycy)
I
w księdze czwartej Wojny Peloponeskiej
Tukidydes opowiada dzieje swej nieudanej wyprawy
pośród długich mów wodzów
bitew oblężeń zarazy
gęstej sieci intryg
dyplomatycznych zabiegów
epizod ten jest jak szpilka
w lesie
kolonia ateńska Amfipolis
wpadła w ręce Brazydasa
ponieważ Tukidydes spóźnił się z odsieczą
zapłacił za to rodzinnemu miastu
dozgonnym wygnaniem
exulowie wszystkich czasów
wiedzą jaka to cena
2
generałowie ostatnich wojen
jeśli zdarzy się podobna afera
skomlą na kolanach przed potomnością
zachwalają swoje bohaterstwo
i niewinność
oskarżają podwładnych
zawistnych kolegów
nieprzyjazne wiatry
Tucydydes mówi tylko
że miał siedem okrętów
była zima
i płynął szybko
3
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety
_______________________________
RyszardL pisze:Historyk nie może być bezstronny. Nie tylko z tego powodu, że "obiektywizm" jest obiektywnie
... niemożliwy (tu proponuję sięgnąć do Arystotelesa). Nie tylko z tego powodu, że autor twierdzący o swoim "obiektywizmie" jest kłamcą, a do jego wywodów należy podchodzić tym bardziej ostrożnie (bo pewnie coś ukrywa).
Nie sposób to zrozumieć. Bezstronność jest świętym obowiązkiem historyka, inaczej nie będzie pisał historii. Jeżeli ma wątpliwości, to musi je podkreślić.
Inaczej będzie "historykiem", który nie powinien wychodzić poza ramy bywszej "Trybuny Ludu", albo dzisiejszej "Gazety Wyborczej".
Nie.
Pierwszym zdaniem* języka polskiego, jest to wypowiedziane przez Boguchwała do swojej żony: "
Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj".
Analizując je na "gender studies" feministka powie, że jest to przykład wyzysku kobiety przez mężczyznę.
Macho powie natomiast, że jest to przykład tego, że dżentelmeni w Polsce obecni byli już w średniowieczu.
"Historyk obiektywny" może powiedzieć jedynie, że Boguchwał poprosił żonę aby odpoczęła w trakcie, gdy on będzie pracował.
Jak widać "historyk obiektywny" nie jest nam w stanie powiedzieć niczego istotnego.
Natomiast analizy "feministki", czy "macho" mają pewną wartość poznawczą. Czytelnik zapozna się z obiema analizami i będzie w stanie stwierdzić, że... ?
Co gorsza - w tym przypadku - "historyk obiektywny", opowiadający o odpoczynku i pracy, jest - jako jedyny!!! - w błędzie.
Bowiem Boguchwał nikogo o nic nie prosił, a żona niczego nie mełła.
Obiektywnie rzecz biorąc zdanie to jest jedynie zapisem w
Księdze Henrykowskiej - nie wiadomo, czy ma jakikolwiek związek z rzeczywistością...
_______________________________
M. Błuś pisze:M. Błuś zajmuje się zawodowo wypadkami morskimi, więc zdarza mu się być biegłym w prokuraturze albo występować jako pełnomocnik przed izbami morskimi. W związku z tym zdobył pewne doświadczenie w obcowaniu z aktami.
Robi to m.in. z lupą, wczytując się nie tylko w treść, ale i w numery kart, marginesy, dopiski, podkreślenia; studiując tom V stara się pamiętać, co było w pierwszym; wreszcie wypatruje "błysków szczegółów", jak je nazywał kiedyś sędzia SN Mieczysław Szerer. Jeśli sprawa dotyczy nawigacji, używa map, kroczka nawigacyjnego, czasem locji itd.
Ale - to nie do końca jest praca historyka.
Zelint pisze:Tutaj wszyscy na forum dążą do rozstrzygnięcia sprawy starając się określić jak było naprawdę czyli szukają tzw. "prawdy materialnej". Ale oprócz "prawdy materialnej" występuje w procesie sądowym "prawda procesowa" albo "prawda formalna" czyli to co udało się ustalić składowi orzekającemu - sędziom. Nie zawsze jedna prawda i druga prawda pokrywają się ze sobą.
I to też nie jest praca historyka!
Historyk nie ma "wydać wyroku", "rozstrzygnąć sprawy".
Ma ją poddać pod osąd historii
Ma obowiązek być nieobiektywny. Ma zawszę rację. Jego oponenci - także (o ile przestrzegają zasad metologicznych).
Myślę, że gdyby P.T. Dyskutanci wzięli to pod uwagę, zmniejszyłoby to znacznie poziom wzajemnych ansów.
Pozdrawiam
Ksenofont
*Być może pierwszym zdaniem*** jest to z bitwy pod Legnicą "Gorze nam!!!".
*** tzn. mającym potwierdzenie w źródłach. Jeśli coś nie jest potwierdzone w xródłach - nie istnieje
X