Strona 5 z 6

: 2008-03-06, 21:41
autor: Teller
Smok Eustachy pisze:Jeśli ktoś sobie lubi rysować wielkie krowy to niech sobie rysuje. Przecież ta strona nie aspiruje do miana historycznej. Szczególnie filipika Tellera to kula w płot.
Czemu?

Przypominam, że popełniłem ją w reakcji na tezę o "uwierzytelnieniu" owych poronionych projektów. Czysta fantazja to jedno, a godny wiary projekt to drugie. Rozrywka nie oznacza lekceważenia praw fizyki i mechaniki. Jak ktoś chce, to i na Błyskawicy dwudziałową wieżę 15" Mark I zmieści (pokład dziobowy jest dość szeroki, by pomieścić barbetę) :D . I to nie są żarty, bo widziałem kiedyś propozycję przebudowy transportowca Kashino na monitor (3x460 :shock: ), z podnoszonym dla ostrzału dziobem (jak na promach kolejowych :shock: :shock: ).

A coś w tej materii mogę powiedzieć, bo ostatnio bawię się w analizę przywrócenia czterodziałowej wieży "B" na typie King George V. I tak:

1) trzeba przeanalizować rozplanowanie komór przeładunkowych pod wieżą, bo od tego zależy rozstaw barbet.

2) ustalić wysokość barbety "B", bo w układzie trzech wież czterodziałowych wieża "B" przy pewnych kątach obrotu blokowała właz ewakuacyjny wieży "A" (obrys wieży dwudziałowej nie kolidował z tym włazem).

3) przemyśleć zmianę architektury nadbudówki dziobowej, bo za wieżą czterodziałową było więcej miejsca (a zamkniętej kubatury nigdy za wiele :wink: ), za to wyloty luf skrajnych były bliżej ścianki nadbudówki, ergo, obrys nadbudówki trzeba 'wyostrzyć',

4) ustalić nowy podział pomieszczeń mieszkalnych na pokładzie głównym, nad cytadelą pancerną,

5) dopasować przyrost długości do ustalonego odstępu międzywręgowego i przeliczyć dodatkową masę opancerzenia, konstrukcji kadłuba, armatur, etc.

6) z grubsza poszacować nowe przeciążenie, trym itp.

7) jak się to ma, można całość narysować. :wink:

Jak już napisałem, nawet dodanie jednej podwójnej lawety Boforsa wymaga przemyślenia sprawy doprowadzenia energii i wody chłodzącej, dostawy amunicji, kątów ostrzału, miejsca na dalocelownik lawety, a nawet warunków lokalnych (zalewanie, zadymianie, etc.). Tudzież tego, czy laweta nie zakłóca innych ważnych działań w tym rejonie (np. dostępu do innych wież, lawet i wejść w nadbudówkach, albo schodni w pokładach, nie mówiąc już o blokowaniu dostępu powietrza do wentylatorów siłowni).

Zwracam uwagę na ewidentne błędy nie przez złośliwość, lecz dlatego, że Czytelnik może się dowiedzieć, iż laweta armatnia nie wisi w próżni, lecz jest częścią większego systemu artyleryjskiego, a duże wieże armatnie są związane z konstrukcją kadłuba i architekturą nadbudówki. Przecież FOW, drogi Smoku, to poważne forum i warto nowym użytkownikom uzmysławiać, jak dalece niewiarygodne są wszelkie "uwierzytelnione" fantazje i z jaką ostrożnością należy podchodzić do takich "rewelacji". My, weterani poznajemy się na wszelkich numerach od razu, ale nowicjusze a la Tjguzik mogą się (i powinni) od nas tego nauczyć.

: 2008-03-06, 22:32
autor: SmokEustachy
Teller pisze:
Smok Eustachy pisze:Jeśli ktoś sobie lubi rysować wielkie krowy to niech sobie rysuje. Przecież ta strona nie aspiruje do miana historycznej. Szczególnie filipika Tellera to kula w płot.
Czemu?

Przypominam, że popełniłem ją w reakcji na tezę o "uwierzytelnieniu" owych poronionych projektów. /.../
Ale ona nie wychodzi od autora rysunków, także problem jest jedynie w tym, że ktoś bez udziału autora je chce uwierzytalniać. Tymczasem one wynikają z konstytucyjnej wolnościsłowa -ktoś ma czas i ochotę rysowac nierealne krowy, no to rysuje.

: 2008-03-06, 23:01
autor: Teller
Smoku, mam wrażenie, że obaj strzelamy do barykady z tej samej strony. Bo prawo do nieskrępowanej wypowiedzi, to również prawo do otwartej krytyki.

Wszystko brzmi fajnie, gdy jest we właściwym miejscu. Jak ktoś chce pisać o małych zielonych ludzikach (lub małych czerwonych ludzikach, dawniej zwanych krasnalami :wink: ) w pisemku ufologicznym, nie mam nic przeciwko, więcej -- sam się chętnie pośmieję. Ale jeżeli to trafi do poważnego programu naukowego, podniosę larum, bo nie wolno bzdur uwierzytelniać solidną marką. To samo tyczy się omawianych przeze mnie rysunków -- na oryginalnej stronie wspomina się, że to i owo pochodzi ze Space Battleship Yamato, co wszystko tłumaczy. Ale FOW to przyzwoita strona i moim zdaniem warto komentować zauważone błędy, ku pożytkowi użytkowników. Że styl mam często nazbyt zjadliwy, prawda, ale to już bywa u starego tetryka. :-(

: 2008-03-07, 01:22
autor: manowar8
7) jak się to ma, można całość narysować.
Jesuuu! :o jestem przerażony :o ...odkładam ołówek i rapidograf na półke! :-(
Ale ona nie wychodzi od autora rysunków, także problem jest jedynie w tym, że ktoś bez udziału autora je chce uwierzytalniać. Tymczasem one wynikają z konstytucyjnej wolnościsłowa -ktoś ma czas i ochotę rysowac nierealne krowy, no to rysuje.
Smoku! przychyle się do tezy Kolegi Tellera, który podważa "uwierzytelnienie" tych rysunków. Ktoś czytając, że są one "uwierzytelnione", i nie znając się "aż tak" na konstrukcji okrętów, przyjmie to jako dogmat czy tez prawdę absolutną. Potem, w zupełnie innej dyskusji, może posługiwać tymi "uwierzytelnionymi" danymi, jak prawdziwymi, bo jest przecież "święcie przekonany", że są one "wierzytelne".
Stąd uważam, że Kolega Teller ma słuszność. Samo "suche" stwierdzenie, że to bzdura (mowa o rysunkach), każdemu z nas nie wystarcza. Teza została postawiona, i poparta konkretami. I to jest własnie rzetelne przedstawienie problemu. :brawo:
Natomiast konstytucyjne prawo do wolności słowa "ograniczone" jest konstytucyjnym prawem do krytyki. Można pleść androny, ale trzeba byc przygotowanym na krytykę! i jestem za krytykowaniem! byle kulturalnym. A krytyce Kolegi Tellera nic nie mozna zarzucić!...rzeczowa i kulturalna! :lol:

: 2008-03-07, 02:20
autor: SmokEustachy
manowar8 pisze:
7) jak się to ma, można całość narysować.
Jesuuu! :o jestem przerażony :o ...odkładam ołówek i rapidograf na półke! :-(
Ale ona nie wychodzi od autora rysunków, także problem jest jedynie w tym, że ktoś bez udziału autora je chce uwierzytalniać. Tymczasem one wynikają z konstytucyjnej wolnościsłowa -ktoś ma czas i ochotę rysowac nierealne krowy, no to rysuje.
Smoku! przychyle się do tezy Kolegi Tellera, który podważa "uwierzytelnienie" tych rysunków. Ktoś czytając, że są one "uwierzytelnione", i nie znając się "aż tak" na konstrukcji okrętów, przyjmie to jako dogmat czy tez prawdę absolutną. Potem, w zupełnie innej dyskusji, może posługiwać tymi "uwierzytelnionymi" danymi, jak prawdziwymi, bo jest przecież "święcie przekonany", że są one "wierzytelne".
Stąd uważam, że Kolega Teller ma słuszność. Samo "suche" stwierdzenie, że to bzdura (mowa o rysunkach), każdemu z nas nie wystarcza. Teza została postawiona, i poparta konkretami. I to jest własnie rzetelne przedstawienie problemu. :brawo:
Natomiast konstytucyjne prawo do wolności słowa "ograniczone" jest konstytucyjnym prawem do krytyki. Można pleść androny, ale trzeba byc przygotowanym na krytykę! i jestem za krytykowaniem! byle kulturalnym. A krytyce Kolegi Tellera nic nie mozna zarzucić!...rzeczowa i kulturalna! :lol:
Jeszcze raz: samo "uwierzytelnienie" polega na tym, że ktoś naoisął, że to są faktyczne plany Japończyków. Obalenie tego twierdzenia polega na wykazaniu, że to ktos sobie radośnie malował, poprzez formalne aspekty strony.
Natomiast to, że te rysunki są dziwaczne nie wiele tu wnosi, bo nie mają być normalne. Jesli ktoś sobie rysuje lotniskowiec z Betty na pokładzie i daje podpisek: silly but nice" to niecelowe jest wykazywanie amożebności takiego projektu.

: 2008-03-07, 19:38
autor: cochise
Smoku trochę Cię nie rozumiem, ktoś chce rysować niech rysuje, ale ja np między innymi pod wpływem Tellera podchodzę do takiej radosnej twórczości krytycznie, a kiedys brałem ją za dobrą monetę. Z okrętami jest ten problem (jak myślę), że o "technikaliach" mało kto wie. Dajmy na ten przykład, gdyby ktoś narysowal skrzyżowanie malucha z mercedesem, każdy by sie uśmiechnął, a w tym wypadku niestety jest spore prawdopodobieństwo, ze ktoś weźmie to za dobra monetę. Stąd jestem za krytyką takich tworów.

: 2008-03-07, 20:47
autor: Teller
Dziękuję za słowa poparcia, i przepraszam wszystkich, którzy myślą, że ja zawsze myślę wyłącznie na serio i nic, tylko krytykowałbym na potęgę. Zapewniam, czasem i ja lubię sobie chlapnąć szalony rysuneczek, po prostu dla czystej przyjemności popatrzenia na coś, co mogłoby być.

No, ale ad rem.
Jogi Balboa pisze: (…) korzystając z okazji, chętnie dowiedziałbym się (od razu zaznaczam, że nie mam punktu zaczepienia do tych rozważań, więc pytam kogoś, kto niechcący wygadał się, że się w coś takiego bawił) jak Amerykanom udało się wcisnąć trzy 16-calówki w barbety o średnicach 11,5 metrów (a czytałem, że nowe 16" Iowy musiano "odchudzić", ponieważ ktoś się machnął i zrobił za wąskie barbety) a Niemiaszkom 38- centymetrówki w barbety o średnicy aż 10 metrów (i chociaż Mr. Skwiot nie pisze, która to średnica, to po dokonaniu pewnych porównań sądzę, że chodzi tu o wewnętrzną).
Z reguły podaje się średnicę wewnętrzną barbety, ponieważ w przypadku pancerza stopniowanego (czyli zmieniającego grubość w miarę wysokości, lub po obwodzie), średnica zewnętrzna ulega zmianie. Ale w mojej monografii Bismarcka pisze, że to średnica zewnętrzna.

Jak to zrobiono? No cóż, zacznijmy od prostego pytania — jak i po co w ogóle armata mieści się w barbecie.

Czopy osi podnoszenia kołyski armaty spoczywają na wspornikach, ustawionych na obrotowej platformie, tworzącej niejako "dach" barbety. W położeniu zerowym (czyli przy kącie podniesienia równym 0°) zagadnienie zmieszczenia armaty w barbecie w ogóle nie występuje, bo zamek działa znajduje się powyżej górnej krawędzi barbety. Problem zaczyna się dopiero w chwili, gdy wylot lufy unosimy ku górze. W konsekwencji część zamkowa opuszcza się coraz niżej w dół i wchodzi w obrys barbety. Jeżeli laweta ma tylko jedną armatę (na przykład wieża 18" Mark I lekkiego krążownika liniowego (wariackie określenie, n'est past? Sam je wymyśliłem :wink: :D ) Furious, wtedy punkt przecięcia skrajni zamka (czyli teoretycznej obwiedni zamka w położeniu maksymalnego odrzutu) z obrysem barbety wypada praktycznie na podłużnej osi symetrii lawety (pokrywającej się z osią lufy). Jest to z geometrycznego punktu widzenia położenie najkorzystniejsze, bo zapewniające najwięcej miejsca dla armaty.

Sprawy zaczynają się komplikować, gdy ilość luf na lawecie wzrasta. Jak łatwo zauważyć, przesunięcie armaty w bok od osi symetrii lawety drastycznie zmniejsza odległość między zamkiem, a ścianką barbety, bowiem oś symetrii armaty nie jest już osią symetrii barbety, lecz równoległą do niej sieczną. Równocześnie ujawnia się drugie zjawisko — wsporniki czopów ze względów konstrukcyjnych i bojowych nie mogą znajdować się poza obrysem barbety, zatem w przypadku lawety wielodziałowej, w porównaniu do jednodziałowej, konieczne jest cofnięcie wsporników w kierunku poprzecznej osi symetrii barbety (prostopadłej do osi symetrii lufy). Im więcej armat, tym bardziej muszą być one rozsunięte na boki (czyli tym mniej jest miejsca za zamkiem), a zarazem tym bliżej muszą być one cofnięte ku poprzecznej osi symetrii (czyli tym bardziej zamek przesuwa się ku tyłowi, do obrysu barbety). Innymi słowy, im więcej luf, tym gorzej.

Rozwiązaniem tego geometrycznego łamańca jest kołyska, i wszystko co się na niej wiesza. Zobrazujmy to prostym przykładem: weźmy zwykły ołówek i połóżmy go na palcu tak, by pozostawał w równowadze. Oczywista, punkt równowagi przypadnie z grubsza w połowie długości ołówka. Co zrobić, by przesunąć go ku tyłowi? Najprostszym rozwiązaniem jest przyklejenie z tyłu kawałka plasteliny. Dodatkowa masa, nazywana fachowo przeciwwagą spowoduje przesunięcie punktu ciężkości (a wiec punktu zrównoważonego podparcia) w kierunku przeciwwagi. Im większy kawałek plasteliny, tym bliżej możemy przysunąć palec do obciążonego naszą przeciwwagą końca ołówka.

Z armatami okrętowymi rzeczy mają się najzupełniej tak samo. Względy konstrukcyjne i bojowe sprawiają, że tzw. zespoły suwliwe armat (czyli armata, kołyska, i wszystko co się cofa przy odrzucie) są podparte mniej więcej w swym środku ciężkości. Celowo piszę "mniej więcej", bo przecież wyważenie armaty zmienia się wraz z otwarciem zamka, załadunkiem naboju, no i odrzutem po wystrzale. Oś czopa podnoszenia lufy znajduje się jednak dość blisko środka ciężkości zespołu suwliwego. Dlatego, jeżeli zaprojektujemy armatę z ciężką częścią zamkową, a lekką częścią wylotową, oraz podobnie wykonamy kołyskę, środek ciężkości zespołu znajdzie się bardzo blisko zamka — czyli po oparciu czopów podnoszenia na wspornikach, cały zespół przesunie się do przodu, niejako "uciekając" zamkiem od obrysu barbety.

Czasem można nawet dodać specjalną przeciwwagę, jak robili to Brytyjczycy na typie King George V. W wielu książkach można wyczytać bzdurną informację, jakoby przyczyną stosowania przeciwwag na tym typie pancerników była chęć "zmniejszenia ambrazur" (otworów, przez które lufa armaty wystaje z wieży). Bzdurną, bo w celu zmniejszenia ambrazury należałoby przesunąć ku przodowi nie armatę, lecz oś czopa podnoszenia lufy. Zaś to, przy niezmienionym położeniu samej armaty, wymagałoby dodania przeciwwagi… przy wylocie lufy. Rzeczywistą przyczyną stosowania przeciwwagi była właśnie chęć pomieszczenia czterech armat w stosunkowo małej barbecie o średnicy wewnętrznej 11,9 metra, przy rozstawie luf skrajnych 7,3 metra. Dla porównania, Francuzi na typie Richelieu przy rozstawie luf skrajnych 6,85 metra mieli barbety o średnicy wewnętrznej aż 13,3 metra. Było to jednak spowodowane koniecznością zapewnienia za zamkiem francuskiej armaty dodatkowego miejsca na dosyłacz, będący integralną częścią zespołu suwliwego i opuszczający się w głąb barbety wraz z nim.

I taka, mój drogi Jogi, jest odpowiedź na Twoje pytanie — Amerykanie po prostu zaprojektowali armaty z ciężkim tyłem i masywne kołyski. Jeżeli porównuje się zdjęcia kołysek francuskich i amerykańskich, każdego fachowca uderza natychmiast wyraźna różnica — kołyski francuskie mają wyfrezowane żebra, zmniejszające masę, a kołyski amerykańskie to lite bloki metalu. Jak już napisałem, w rozwiązaniu francuskim funkcję przeciwwagi pełniło ramię dosyłacza, a w amerykańskim kołyska i część zamkowa lufy musiały same zapewnić dostateczną masę dla zrównoważenia zespołu suwliwego w wymaganym punkcie.

Metoda wymuszonego przesunięcia środka ciężkości ma i wady i zalety. Wadą jest duża masa "martwa", nie mająca wpływu na poprawę opancerzenia, czy wytrzymałości szkieletu kadłuba. Dodatkowo bardziej masywne i wytrzymalsze muszą być wszystkie elementy konstrukcyjne, związane z zespołem suwliwym — wsporniki, oporniki, powrotniki, mechanizmy podnoszenia lufy, itp. Zaletą jest jednak skrócenie dystansu od osi podnoszenia do skrajni zamka, bardzo przydatne przy dużych kątach podniesienia. Im wyżej podnosimy lufę, tym niżej opuszcza się część zamkowa armaty, a we wnętrzu barbety jest przecież sporo innych rzeczy — mechanizmy napędowe, komory przeładunkowe, podnośniki amunicji, itp. Cofający się po odrzucie zamek jakoś się musi między nimi zmieścić. Im mniejsza odległość między osią podnoszenia lufy a skrajnią zamka, tym płytsze mogą być studzienki działowe pod armatami. Była to zresztą druga przyczyna stosowania przeciwwag na typie King George V — barbety były i węższe, i niższe, a jak kiedyś policzyłem, mimo wzrostu masy o 120 ton (czyli 10 przeciwwag), było to w sumie opłacalne, bo bez tych bloków metalu duże barbety musiałyby ważyć znacznie więcej

Poszerzenie barbety nie zmienia jej wymiarów pionowych, więc lufy zrównoważone naturalnie (czyli na przykład niemieckie) nie mogły podnosić się do kąta 45°, pozostając przy bardziej umiarkowanym kącie podniesienia 30°. Francuzi, z uwagi na sterczący ku tyłowi dosyłacz też musieli się zadowolić kątem 35°. Zaś najlepiej zagadnienia konstrukcyjne, związane ze zrównoważaniem lufy widać w przypadku przeróbek brytyjskich wież armatnich 15" Mark I z kąta 20° na 30°. Aby nie pogłębiać studzienek działowych, zrezygnowano ze związanych z kołyską układów dosyłacza, montując je na stałej konstrukcji platformy obrotowej wieży. Wydatnie zmniejszyło to skrajnię zespołu suwliwego, lecz dla zrównoważenia lufy trzeba było cofnąć kołyskę o 0,2 m w tył i dodać przeciwwagę koło zamka. Aby dosyłacz, ustawiony na podłodze platformy obrotowej pod kątem 5°, znalazł się w osi lufy, kołyskę trzeba było podnieść o 0,2 m w górę, co też nieco zwiększyło prześwit między dnem studzienki działowej a skrajnią zamka.

: 2008-03-07, 21:19
autor: cochise
No proszę, a ja byłem przekonany, że zwiększenie kątu podniesienia luf polegało w zasadzie tylko na wycięciu wyższych dziur w przodie wieży :oops:

: 2008-03-07, 21:51
autor: Teller
cochise pisze:No proszę, a ja byłem przekonany, że zwiększenie kątu podniesienia luf polegało w zasadzie tylko na wycięciu wyższych dziur w przodie wieży :oops:
O, bynajmniej. To jest masa roboty. Jestem zawodowym konstruktorem, więc wiem, jak to się miło i wesoło chałturzy, zwłaszcza gdy kontrahent życzy sobie przerobić NRD-owskiego Trabanta na RFN-owskiego Leoparda II, z dodatkową nasadką do tępienia stonki na okopowych. :D :D .

A tak całkiem na poważnie -- konieczna jest przykładowo przeróbka układu podnoszenia armaty (jeżeli jest to łuk zębaty, trzeba go wydłużyć, jeżeli siłownik, musi mieć większy skok). Zmianie podlegają wszystkie rury, dostarczające ciecz i powietrze pod ciśnieniem do kołyski (napęd powrotnika i przedmuch lufy), sama studzienka działowa, a nawet układy sterujące i tarcze wskaźnikowe na przekładniach napędu ręcznego (skoro kąt ma wzrosnąć z 20 do 30 stopni, to musi się mieścić na skali wskaźnika). Jeżeli armata ma układ zdalnego kierowania ogniem, to do przeróbki jest też cała automatyka, bo i ona musi akceptować zwiększone kąty podniesienia. No i do zmiany jest oczywiście dalocelownik z przelicznikiem artyleryjskim. Itede, itepe :wink: . Zwykła konstruktorska zacieraczka... :roll:

Ten nie zna życia, kto nie służył w marynarce (i spodniach) :-) .

: 2008-03-07, 22:00
autor: Ksenofont
Teller pisze:Ale FOW to przyzwoita strona i moim zdaniem warto komentować zauważone błędy, ku pożytkowi użytkowników. Że styl mam często nazbyt zjadliwy, prawda, ale to już bywa u starego tetryka. :-(
Pożytek z Twoich postów jest olbrzymi.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Historia widziana z perspektywy techniki - to coś wspaniałego.

Nie mógłbyś popełnić czegoś mniej ulotnego niż posty na FOW? Jakieś artykuły, czy nawet książka?

Kupiłbym pół nakładu, część przeczytał, a drugą część rozdał jako prezenty - niech się humaniści uczą, czym jest technika; a technicy - czym polszczyzna!

X

: 2008-03-07, 22:24
autor: Teller
Ach, czuję się zażenowany :oops:

Ja po prostu jestem starej daty. :wink:

A nad paru książkami pomału i naraz pracuję:

1. Historia programu Apollo (lotów załogowych na Księżyc)

2. Geneza i dzieje wahadłowców.

3. Wiadomo :D Richelieu, Dunkerque i inne nowe francuzy.

Ale najczęściej piszę kolejny tom z serii esejów pt. Dokumentacja techniczno-ruchowa i zbiór zaleceń eksploatacyjnych obrabiarki nr...

I przez to inne sprawy tak wolno idą. :wink:

: 2008-03-08, 12:01
autor: MiKo
Ja tylko wspomnę odnośnie prostoty zwiększenia kata podniesienie, o przypadkach, kiedy to konstruktorzy po ciężkiej walce z ostatnią wieżą różnych modernizowanych pancerników musieli wywiesić białą flagę pozostawiając ją przy starym kącie podniesienia.

: 2008-03-08, 12:49
autor: Przezdzieblo
Tiaaa. Dobrze tu czasem zajrzeć :) Dzięki za świetną lekturę!

: 2008-03-08, 16:19
autor: domek
Teller pisze:
cochise pisze:No proszę, a ja byłem przekonany, że zwiększenie kątu podniesienia luf polegało w zasadzie tylko na wycięciu wyższych dziur w przodie wieży :oops:
O, bynajmniej. To jest masa roboty. Jestem zawodowym konstruktorem, więc wiem, jak to się miło i wesoło chałturzy, zwłaszcza gdy kontrahent życzy sobie przerobić NRD-owskiego Trabanta na RFN-owskiego Leoparda II, z dodatkową nasadką do tępienia stonki na okopowych. :D :D .

A tak całkiem na poważnie -- konieczna jest przykładowo przeróbka układu podnoszenia armaty (jeżeli jest to łuk zębaty, trzeba go wydłużyć, jeżeli siłownik, musi mieć większy skok). Zmianie podlegają wszystkie rury, dostarczające ciecz i powietrze pod ciśnieniem do kołyski (napęd powrotnika i przedmuch lufy), sama studzienka działowa, a nawet układy sterujące i tarcze wskaźnikowe na przekładniach napędu ręcznego (skoro kąt ma wzrosnąć z 20 do 30 stopni, to musi się mieścić na skali wskaźnika). Jeżeli armata ma układ zdalnego kierowania ogniem, to do przeróbki jest też cała automatyka, bo i ona musi akceptować zwiększone kąty podniesienia. No i do zmiany jest oczywiście dalocelownik z przelicznikiem artyleryjskim. Itede, itepe :wink: . Zwykła konstruktorska zacieraczka... :roll:

Ten nie zna życia, kto nie służył w marynarce (i spodniach) :-) .
To znaczy nie jest to tak tragiczne

Ja bym tam bał sie bardziej systemu podawania amunicji szczegulnie sam pocisk miodzio :) no i fundamentów wspierających barbete bo te by dostały w kość pewnie najbardziej.

pozdrawiam domek :)

: 2008-03-09, 19:01
autor: karol
MiKo pisze:Ja tylko wspomnę odnośnie prostoty zwiększenia kata podniesienie, o przypadkach, kiedy to konstruktorzy po ciężkiej walce z ostatnią wieżą różnych modernizowanych pancerników musieli wywiesić białą flagę pozostawiając ją przy starym kącie podniesienia.
No wlasnie, burtowe wieze ORP Paris sa klasycznym przypadkiem, gdy chciano wywiesic biala flage, a marynarka na to nie pozwolila. :-D Szkoda tylko, ze to powiesc, chetnie bym zobaczyl takiego przebudowanego ORP

: 2008-03-10, 02:06
autor: cochise
MiKo pisze:Ja tylko wspomnę odnośnie prostoty zwiększenia kata podniesienie, o przypadkach, kiedy to konstruktorzy po ciężkiej walce z ostatnią wieżą różnych modernizowanych pancerników musieli wywiesić białą flagę pozostawiając ją przy starym kącie podniesienia.
A mogę prosić o coś więcej?