Może inaczej - u nas tak do końca to planowania nie ma - przynajmniej w zachodnim rozumieniu tego pojęcia. Niby formalnie jest identycznie tylko treść mocno inna ;( W zamian są za to konkursy wizji, która lepszejsza i która na czas jakichś będzie swoistym numero uno. Właśnie schodzi ze sceny wizja z Adelami. Wizja Orek z Tomkami swój czas jakby miała za poprzedniej ekipy a obecna jakoś tak nie do końca umie się nią chyba zachwycić

W międzyczasie była też wizja fregaty ala Ivar i wiele innych, mniej może efektownych ale zasługujących na poczesne miejsce w historii wizji reformy naszej floty

A może wystarczy po prostu zaplanowac i zorganizować rzecz w normalny a nie typowo krajowy sposób?

Jak dla mnie mistrzostwem świata jest nasze przywiązanie do nieefketywnych mechaznizmów o których doskonale wiemy, że ledwo działają lub tylko symulują owe działania ale to "nasze" ... i nic z tym nie będziemy robić
Jak na razie możemy tylko kibicować aby inna wizja czyli budowa na serio okrętów w krajowych stoczniach była realizowana i zakończyła się sukcesem ale... póki co i po dziesiątkach takich a nie innych doświadczeń nikt nie wie czy nie skończy się ona własnie na etapie wyłącznie wizyjnym. No tak to u nas działa, ma wielowiekową tradycję i tylko jakieś nadzwyczajne i szczęśliwe zbiegi okoliczności sprawiają, że dane zagadnienie poza etap wizji wychodzi i objawia się w świcie materialnym i widzialnym
Skoro więc szukamy nowej wizji to dlaczego by nie przemyśleć wariantu małej fregaty plot - przecież de facto to chyba to co nam byłoby na serio najbardziej potrzebne?
A jeżeli to nie to to - tak po prostu może zbudować okręty gotowe do zabudowy z miejscem na Aegisa

i przestrzeniami pod tak ostatnio zachwalane wyrzutnie mk41?

Może więc skoro koncepcji mamy swoistą nadwyżkę warto byłoby się zastanowić nad zleceniem ich opracowania kilku niezależnym podmiotom zewnętrznym? Nie po to aby mieć ich jeszcze więcej ale po to aby sporządził je ktoś nie czujący "presji" zbawiania kraju jednym cudownym prostym i tanim rozwiązaniem :0, nie keirujący się szeregiem lokalnych fobii i lęków tylko patrzący na sprawę z dystansu i dysponujący fachową wiedzą w całokształcie a nie wycinkowo jak to się u nas co i rusz zdarza?
Robiło i robi tak wiele krajów i nawet my choć na palcach chyba jednej reki mozna takie rozwiązania policzyć też to praktykowaliśmy i to z wymiernymi sukcesami...
Inaczej nigdy nie wyjdziemy z rozważań czy lesze orki czy ivery i czy mieszczą się one w koncepcji jednego czy innego z nad podziw licznych autorytetów osobowych lub instytucjonalnych. No chyba, że to nasza krajowa odmiana intelektualnej rozrywki, która w takiej formie wszystkich zadowala poza małą grupką malkontentów chcących aby było coś poza wizją...
