Wiecie co Panowie - gdybyście trochę przysiedli fałdy i postudiowali historię krajowych programów zbrojeniowych czy reform armii bez różnicy to byście dawno temu wiedzieli, że wyjeżdżanie z programami Adelopodobnymi to miraż i mamienie samych siebie. No chyba, że Was to po prostu bawi a to przepraszam...
I to nie dlatego, że "na papierze" to było złe rozwiązanie. Nie dlatego, że w ferworze nammiętności niektórzy jego zwolennicy posuwali się do argumentów ad absurdum...

Po prostu dlatego, że jak to już się wydarzyło dawno temu, gdzie podobne Wam grupki patriotycznych technicalsów przgotowały na przestrzeni dekady coś koło 40

zbawiennych projektów ratunku (i co więcej zdołało na serio ulokować je tuż przed nosem ówczesnego MON-a co świadczy i o determinacji i samozaparciu i kontaktach itd, itd...), że wszystkie one nie brały pod uwagę trudnego do zrozumienia faktu braku pieniędzy...
Nie chcę się tu rozpisywać ale bardzo pouczające byłoby przypomnienie nieformalnego wyjaśnienia jakie złożył na sali sejmowej zwolennikom ówczesnych Adeli (chyba nie musze dodawać, że rozbitych pomiędzy te x dziesiąt projektów? ) ówczesny ktoś w rodzaju współczesnego mr Kulczyka seniora. Jako praktyk wytłumaczył on posłom, że choć pieniądzę są to ich nie ma i dopiero za jakie 10 do 15 lat będzie można mówić o wypełnieniu papierowego budżetu rzeczywistą treścią o ile się coś nie zdarzy...
Pieniądze na modernizacje MW są o wiele bardziej wirtualne niż się większości "reformatorm" wydaje i istota sporu wcale nie dotyka tego co lepsze: Orka, Adela czy inne tylko toczy się na polach innych tematycznie... Dosyć naiwna wiara w to, że dostarczenie "argumentów" w postaci artykułu, wpisu czy opinii tegoż czy tamtego zmieni istotę tych podchodów jest naprawdę wręcz skrajnie naiwna. Oczywiście co innego emocje jakie towarzyszą wymianie takich istotnych w zasadzie tylko dla piszących ale to inna rzecz.
Obecny problem polega więc nie tyle na właściwościach samych okrętów (na czym Wy skupiacie tu 95 % energii

jakie zostaną wybrane do realizacji, zakupu co bardziej na ogranizacji samego procesu i zapewnieniu mu stabilnego finansowania. I co przykre te ostatni element jest tu wbrew szumnym deklaracjom padającym z trybun wyjątkowo trudny do zapewnienia. Trudno to może zrozumieć ale prawdopodobnie dla wielu "resortowców" o wiele prostszym rozwiązaniem było wydanie kasy na Adele - abstrahując od wad, zalet czy końcowych, niedoszacowanych przez nikogo kosztów tego rozwiązania niż przygotowanie mechanizmów uruchomienia tychże samych de facto pieniędzy na program budowy okrętów w kraju...
Odzywający więc tu od czasu do czasu spór o to czy lepszy Camm czy Turbinka mk2xc

jest o tyle nieistotny, że klu problemu jest na zupełnie innych poziomach niż się komukolwiek wydaje i nie można wykluczyć nieco groteskowego scenariusza, że o kształcie naszej floty będzie decydował jakichś księgowy bynajmniej nie najwyższego ale co najwyżej średniego szczebla...