To są ustawy kontrowersyjne. Pierwsza mi zdecydowanie nie pasuje (nie z tego powodu, że nie lubię "prywaciarzy" ale dlatego, że tworzy specjalne przywileje, a to nigdy dobre nie jest), druga nie ma istotnego znaczenia, gdyż obowiązują ograniczenia ilościowe co w praktyce oznacza, że na ceny mieszkań ta ustawa będzie miała wpływ znikomy. Obie są zaś efektem pewnych tendencji widocznych w naszej polityce - wyborcy chcą, by państwo im coś "dało". I uważają to za normalne. A politycy robią to co chcą ich wyborcy...Przepraszam, ale czy to PiS zmusza Tuska do przepychania obniżki składki zdrowotnej? Albo dopłat do kredytów mieszkaniowych? Nie. To są szkodliwe ustawy...
Usprawiedliwienie to nie jest, ale wyjaśnienie pewnego mechanizmu już tak. A niestety, jak ktoś chce przeżyć na scenie politycznej, to musi to uwzględnić. I piszę to z własnego doświadczenia. Bo kiedyś istniała partia kierująca się wyłącznie obiektywnym interesem państwa nie zawracając sobie za bardzo głowy tym co chcą ludzie, a raczej co ludzie uważają za właściwe. Nazywała się najpierw UD a po połączeniu z KLD - UW. I Polska tym ugrupowaniom bardzo dużo zawdzięcza dobrego. Co z tego, skoro UW już nie ma? Byłem na kongresie w Warszawie w 2000 roku gdzie doszło do rozłamu. Głosowałem za Geremkiem przeciw Tuskowi. Który chciał budować partię o szerszym poparciu twierdząc, że w tym celu nowe ugrupowanie musi być bardziej populistyczne - mówić to co chcą usłyszeć ludzie w danym momencie. Wtedy z tym populizmem mocno przeginał. Po wyborach 2005 roku zrozumiał na szczęście, że na populizm z PiS nie wygra i PO się ucywilizowało (choć nadal trochę populizmu i w PO widać - o czym tu jest m.in. mowa). Ale przyznaję, że w 2000 roku miał wiele racji. Jeśli jakieś ugrupowanie chce przeżyć na scenie politycznej, musi przynajmniej w ograniczonym stopniu (ale jednak) schlebiać oczekiwaniom wyborców (nawet, jeśli te oczekiwania są po prostu głupie).
Co w praktyce wzmacnia siłę, która dla naszego państwa jest najgroźniejsza.oddaję głos na Karola
Rzecz w tym, że jak wspomniałem wcześniej, państwo nie ma zarabiać pieniędzy. więc z tą prywatyzacją byłby problemNo właśnie, państwo należy sprywatyzować!

Można by sięgnąć ewentualnie do wzorów republiki rzymskiej, gdzie wysokie stanowiska nie były wynagradzane, dawały wielki prestiż, ale wymagały od takiej osoby finansowania wydatków publicznych z własnej kieszeni. Tylko jak to się skończyło, to wiemy z historii...
Ani zaleta, ani wada, tylko fakt. A jeśli już chcesz to oceniać, to bardziej wada. Liderem partii zostaje zazwyczaj ktoś, kto chce mieć władzę - chce decydować. Prezydent zaś powinien pilnować konstytucji i pewnego ładu. Stać bardziej z boku i tylko od czasu do czasu reagować, broniąc konstytucji i ewentualnie łagodząc spory. Ktoś o dużej potrzebie rządzenia za bardzo się do tego nie nadaje.Odpowiedziałem, że jest jednym z liderów swojej partii.
To chyba zaleta w porównaniu z tymi dwoma Incitatusami?
Nie. To z Ciebie wychodzą poglądy, do których nie chcesz (wstydzisz się?) się przyznać. Ja się nie wstydzę.Ja podaję tylko przykłady. Ty zaś we wszystkich którzy nie padają z zachwytu przed PO widzisz sadystów-autoratystów. Ba! Może nawet i siepaczy?
Czy Hołownia albo Czarzasty "wpadają w zachwyt przed PO"? Czy nazywam ich "sadystami-autokratami"? Odpowiedz.
Nie jest. Konfederacja uznaje, póki co, system demokratyczny bo tak jest jej wygodnie. Jest za mała i jest zagrożona przez PiS będący dla niej konkurencją, by demokrację otwarcie kontestować, czy raczej uczestniczyć w jej niszczeniu. Ale to kwestia chwilowej taktyki. Wyjaśnij mi, co w programie Konfederacji jest takie demokratyczne?A Konfa jest co prawda demokratyczna ...
Tak jak Musk, który stoi po stronie autoryzującego Trumpa? Podstawą demokracji jest wolność obywatela. Ale nie wolność całkowita - wolność, ograniczona wolnością innego obywatela. Całkowita wolność to droga do anarchii lub autokracji, gdyż nie uznaje zasad. A zasady/regulacje są niezbędne by mogło funkcjonować państwo.walcząc o autorytarną wolność słowa
Sam potwierdzasz, że jesteś naiwnym ignorantem w dziedzinie polityki, ulegającym populistycznej propagandzie. Gdyż od tej pozostałej 1/3 (a w zasadzie bliżej 40 %) zależy kto będzie rządził. 1/3 poparcia do rządzenia to za mało. Nie da się nazwać duopolem systemu partyjnego, w którym to kto będzie rządził zależeć będzie np. od zdolności koalicyjnej. Gdybyś studiował nauki polityczne, oblałbyś przedmiot.Czyli razem mają 2/3 rynku. To wyczerpuje znamiona duopolu.

A kto by im zabronił? A na poważnie - zainteresuj się jak to zrobił Orban. To co piszesz to dobry przykład na to, że takie metody są skuteczne i "ciemny lud" je kupi. Ty po prostu nie rozumiesz tych możliwości. Więc na nie nie zwracasz uwagi.Mogliby dopisać Warszawkę do Podlaskiego a Krakówek do Podkarpackiego.
A można to zrobić w bardzo różny sposób. Można wprowadzić system jednomandatowy gdzie ilośc wyborców w okręgu nie będzie proporcjonalna do tej, która winna przypadać na jeden mandat. Ale można to zrobić jeszcze bardziej dyskretnie (i skuteczniej!) - tam gdzie PiS ma zdecydowaną przewagę, można by wprowadzić okręgi jednomandatowe (zwycięzcy wezmą wszystko). Tam gdzie dominuje poparcie dla antypis, duże okręgi wielomandatowe - wygra opozycja, ale PiS swoje weźmie. Razem, taka ordynacja mieszana może PiS zapewnić władze na długie lata - wszystko zgodnie z prawem! Nawet wybory mogą być uczciwe do bólu. A wystarczy skreślić jedno słowo w konstytucji.
Przy czym to tylko jedna z bardzo wielu możliwości.
Ale, ale ktoś tu niedawno perorował o 'prostych tłumaczeniach".

Akurat o tym podziale piszę CAŁY CZAS. Bo taki podział jest. I co ciekawe, dotyczy on nie tylko Polski. W mniejszym lub większym stopniu, w sposób mniej lub bardziej zawoalowany, dotyczy całej Europy czy szeroko rozumianego "Zachodu". Zważ też, iż ja tu nic nie tłumaczę. Tylko klasyfikuję - ustalam podziały jakie obiektywnie istnieją. Problem pojawia się tam gdzie trzeba je wyjaśnić, uzasadnić. A problem będzie tym większy, że inaczej będzie to wyglądało w USA, nieco inaczej w W. Brytanii, jeszcze inaczej we Francji, inaczej we Włoszech, inaczej w Niemczech itd. I tu tłumaczenia nie będą proste. Natomiast główna oś konfliktu jest łatwa do zauważenia i scharakteryzowania.