Dobry wieczór
Tak sobie czytam, obserwuję i nie mogę się doczekać, aby ktoś zadał jedno, moim zdaniem podstawowe pytanie:
czy zakup "Adeli" jest:
1. Celem
2 Czy też może raczej środkiem. Wiodącym do innego celu.
Opcja nr 1 jest dość szeroko dyskutowana. Opcja nr 2 - jakoś dziwnie nie. Dlaczego?
Dlaczego nikt nie zadaje pytania, czego
na pewno nie kupimy, jeżeli transfer fregat z antypodów dojdzie do skutku?
Przecież to jest jest klasyczna "maskirowka" w wydaniu "dla opornych".
Jest oczywiste, że Polski w tej chwili nie stać na dwa równolegle realizowane programy okrętowe dla MW. Kupno jednostek nawodnych w sposób oczywisty:
2.1. Ograniczy
2.2. Wykluczy (to opcja super hard)
prawdopodobieństwo realizacji programu ORKA.
I to własnie, IMHO, chodzi w tym całym zamieszaniu.
Można sobie rozważyć, jakie podopcje są możliwe w 2.1. oraz 2.2.
Poprzedni MON, co by o nim nie napisać - dokonał wyboru. Wg mnie słusznego - kupujemy system OP - okręty, uzbrojenie, systemy uzbrojenia, zdolności remontowe, szkolenie etc. Oczywiście - kosztem programów okrętów nawodnych. Skończyło się, jak się skończyło.
Tylko proszę popatrzeć. komu taka sytuacja jest na rękę? Kto za tym wszystkim stoi? I proszę nie patrzeć na "scenę", radzę popatrzeć na "zaplecze", "kuluary" i "didaskalia".
Proszę sobie szczerze odpowiedzieć: komu tak naprawdę zależy na tym, aby zamiast zrealizowanego jednego porządnego programu dozbrojenia MW RP, mieć do czynienia z wiecznie ślimaczącymi się, niedorobionymi bękartami w postaci "programów przejściowych".
Adele - sradele, SM-1 czy SM-2, radar 2D czy 3D to pozory.
Miłego odpoczynku sobotnio-niedzielnego