Żaden, pracował w agencji ochrony która obsługiwała hotel. I miała jakieś układy z alfonsami, dealerami itd. - odpalali działkę za pośrednictwo, na każdym szczeblu coś tam wpadało.
Wiesz, jak ktoś komuś za coś systematycznie płaci, to znaczy, że go zatrudnia (formalna umowa do zatrudnienia nie jest podobno według prawa pracy potrzebna, liczy się stan faktyczny, także uzgodnienia). OK, zgodzę się, że nie był "na etacie", ale na "umowie zleceniu"? A może raczej "umowie o dzieło"?
Moim zdaniem, można by podyskutować.
Tusk chciał odegrać jakąś widoczną rolę w kwestii tych rozmów Trumpa na Alasce z Putinem. I niestety "odbił się od drzwi". To efekt tego, że macie (tak jak Ty również Napoleon) "niewyparzoną gębę".
Rozmowa na Alasce była WYŁĄCZNIE pomiędzy Trumpem i Putinem. I nikt inny do tej rozmowy nie był dopuszczony. Czy ktoś chciał? Tu akurat nie byłbym pewny, gdyż to spotkanie (w takiej formule) dla Trumpa było kompromitacją. I byłoby kompromitacją dla każdego, kto by w nim uczestniczył. Trump tego nie rozumie, politycy europejscy rozumieją.
A co do uczestniczenia w tym co się dzieje. W dzisiejszej rozmowie braliśmy udział. Nie wiem co uzgodniono, ale wiem, że bez Polski pewnych rzeczy się nie załatwi. Więc swoją rolę odegramy. Tak czy inaczej.
A co do "niewyparzonej gęby", to ma ją przede wszystkim Trump. Co ma swoje konsekwencje. Wiadomo też, że nie opłaca się mu schlebiać. Z takimi ludźmi lepiej grać twardo. Trump musi pamiętać (co swego czasu dał do zrozumienie Sikorski w wymianie zdań z Muskiem na temat Starlinka), że my też mamy swe atuty. Możemy zamiast od Amerykanów to co trzeba kupić od kogoś innego. I niech sobie sami skalkulują, czy się im to opłaci. Zresztą, moim zdaniem nie powinniśmy kupować od nich broni (poza tymi kontraktami, gdzie klamka już zapadła). Amerykański przemysł zbrojeniowy już odczuwa skutki działań Trumpa i dostaje po kieszeni. A to dopiero początek.
Politycy PO mówili o Trumpie rzeczy...
Nie tylko politycy PO. I mieli 200 % racji.
Trump jest infantylnym kretynem. Który stoi na czele najpotężniejszego państwa na Ziemi. Trzeba się z nim liczyć w związku z tym, trzeba rozmawiać, ale to nie zmienia tego, że tym infantylnym kretynem jest. I w niektórych sytuacjach trzeba to wyrażać jasno (choć niekoniecznie dosłownie).
Nie zmienia to faktu, że lepiej, że dziś Nawrocki może z nim rozmawiać...
Problem polega na tym (o czym wspominałem wielokrotnie), że dla PiS polityka zagraniczna jest ściśle podporządkowana polityce wewnętrznej, ta ostatnia zaś zdobyciu i utrzymaniu władzy. I jeśli taka sytuacja będzie utrzymywana, to Nawrocki kontakty z Trumpem (które diabli wiedzą ile są warte, a nie sądzę by były warte zbyt dużo) wykorzysta głównie do realizacji polityki wewnętrznej. Co będzie oznaczało chaos, bo politykę zagraniczną realizuje rząd.
Nawrocki mówił wyraźnie dziś 15 sierpnia w rocznice "cudu nad Wisłą": "Rosja nie jest niezwyciężona" i dał do zrozumienia, że będzie robił wszystko co można, by jej utrudniać zapędy imperialne, krótko mówiąc - ma twarde stanowisko.
Tomie, w polityce słowa mają znaczenie. Ale jeszcze większe znaczenia mają czyny/fakty. A fakty są takie, że Nawrocki reprezentuje PiS z ukłonem ku Konfederacji. Bo głosowali na niego zwolennicy PiS, Konfederacji i Korony. Tak się zaś składa, że Konfederacja jest bardzo pobłażliwa (określenie delikatne, ja bym nawet zaryzykował przychylna) wobec Rosji (Mentzen już się wypowiedział na temat spotkania na Alasce ewidentnie opowiadając się przeciw izolacji Rosji; a w tych kwestiach uważam go za rozsądniejszego od Bosaka) a Braun wręcz mocno przychylny. Zresztą, nacjonalistycznie nastawieni wyborcy PiS Rosji aż tak bardzo niechętni też nie są (przynajmniej częściowo i przynajmniej w konflikcie z Ukrainą). Więc ja bym tu był bardzo ostrożny z tym "twardym stanowiskiem" bo politycy robią zawsze to co chcą ich wyborcy. Tym bardziej, że zagranicznymi sojusznikami PiS są praktycznie wyłącznie ugrupowania mniej lub bardziej Rosji przyjazne. Z Trumpem i Orbanem na czele. O innych kwestiach (np. stosunku do UE) już nawet nie wspomnę.
Cały ten prawicowy antyliberalny ruch jaki pojawia się w Europie i Ameryce, ma wyraźne ciągotki antydemokratyczne i prorosyjskie. W jednych krajach mniejsze, w drugich większe. Ale ma. I PiS, w ten ruch się wpisujące, nie jest tu wyjątkiem. Pomimo takiej czy innej retoryki.
Tomie, gdyby PiS udało się w Polsce zmienić ustróij na niedemokratyczny to prędzej czy później oznaczałoby to polexit. I odejście od Zachodu. A ponieważ leżymy tam, gdzie Zachód styka się ze Wschodem, odejście od Zachodu automatycznie oznaczałoby zbliżenie ze Wschodem - czyli Rosją i Chinami. I choć nie posądzam PiS by tego chciał, to idę o zakład, że jeśli będzie musiał, to to zaakceptuje (w zamian za całkowitą władzę). I tak to sprzeda "ciemnemu ludowi" tak, że ten to kupi.
M.in. dlatego, na Kremlu wolą sto razy, by Polską rządził PiS niż PO/KO.