Powiem Ci szczerze, że jako ten, kto był i zarówno liczącym głosy w komisji, jak i kiedyś mężem zaufania, kompletnie nie rozumiem, jak można tak niefrasobliwie podchodzić do zadania policzenia głosów i sprawdzenia, co się ostatecznie wpisało, kiedy się to robi RAZEM.
Jeśli już, to nie było to podchodzenie niefrasobliwe ale celowe. W aż taką niefrasobliwość też bym nie wierzył.
Coś mi się widzi, że KO chciałaby wzorem Amerykańców zaszarżować na pałac prezydencki.
Jak rozumiem, chciałbyś? Nic z tego.
Natomiast jeśli wyjdzie, że jednak Trzaskowski miał trochę więcej głosów, to może być "ciekawie". Mało prawdopodobne, ale chyba jednak nie niemożliwe. Przyznam, nie mam pojęcia jakie mogłyby być tego skutki (choć kilka wariantów przychodzi mi do głowy, jednak żaden dobry). Tak to jednak jest, gdy w pogoni za władzą niszczy się instytucje państwa i zasady.
Podobnie nie chce się pamiętać, że słynne liberum veto i możliwości jego "zastosowania" znane były z 70 lat wcześniej nim ta "sztuczka" została po raz pierwszy na serio użyta. Wcześniej jednak "użytkowników" cechowała na tyle daleko idąca odpowiedzialność, że potrafiono się powstrzymać od zabawy zapałkami.
Trochę jest w tym prawdy, ale nie do końca. Liberum veto traktowano dość swobodnie. Jeśli trafił się jakiś krzykacz, które je zgłosił, wyrzucano go z sali i już nikt liberum veto nie zgłaszał. Problemy zaczęły się wtedy, gdy w siłę urośli magnaci, których klienci zaczęli dominować w sejmie. Poseł Ściński w 1652 roku podobno krzyknął veto i zwiał, by go nie obito. I nawet specjalnie nikt tego nie zauważył, dopóki następnego dnia ten fakt nie przypomniano. Przy czym stało się tak tylko dlatego, że za Ścińskim stał Janusz Radziwiłł. Więc z jednej strony masz rację, że półtorej wieku (od Nihil Novi; w praktyce jeszcze dłużej) to wszystko działało i to całkiem nieźle nawet pomimo liberum veto, z drugiej strony nie idealizujmy. Działało to wszystko trochę na zasadzie zroworozsądkowej a przestało, gdy magnaci zdobyli przewagę.
Dzisiejsze próby podważania głosów i wyniku wyborczego niosą za sobą skrajnie nieodpowiedzialną postawę cwaniaczka liczącego, że a nuż się uda i może coś korzystnego dla niego z tego wyniknie...
Tu pojawia się pytanie, a co jeśli Trzaskowski rzeczywiście miał więcej głosów? Zważ Marku8, że nikt nie twierdzi, że Nawrocki tych głosów dostał mniej. Rzecz w tym, ile rzeczywiście dostał? Bo faktem jest, że takich nieprawidłowości do tej pory podczas wyborów nie było. Ten problem jest FAKTEM. A głosy nawołujące do ponownego przeliczenia po prostu zwracają uwagę na to, że nie wiemy tak naprawdę ile kto dostał głosów. Więc należy się upewnić, czy Nawrocki wygrał. I jakim stosunkiem głosów, bo to też ma znaczenie.
Przypominam, że rodzima klasa polityczna orłami bynajmniej nie jest
Rodzima klasa polityczna jest taka jak jej wyborcy - czyli my. Ale zgodzę się, że jako społeczeństwo jesteśmy coraz głupsi - takie przynajmniej odnoszę wrażenie.
...jak łatwo można było zgodnie z prawem doprowadzic do formalnej nieważności uchwał rozbiorowych sejmu...

Tylko jakie by to miało znaczenie? To nie my o rozbiorze decydowaliśmy.
Idąc dalej, konstytucja 3 Maja została uchwalona niezgodnie z prawem. To też by można łatwo udowodnić. Pominę jej szkodliwość na dalsze losy państwa.