: 2009-11-09, 15:02
Nie podlega najmniejszym wątpliwościom, że marynarka wojenna jest nam potrzebna. Po wejściu do NATO w 1999 r. jednym z zadań MW RP miało być przejęcie po flocie zachodnioniemieckiej kontroli nad zachodnią częścią Bałtyku. Takie przynajmniej były zamierzenia i deklaracje. Jako członek sojuszu jesteśmy zobowiązani do utrzymywania jednostek zdolnych do działania w ramach STANAVFORLANT i MCMFORNORTH. Ze względu na uczestnictwo wojsk lądowych w operacjach poza granicami kraju koniecznym jest zabezpieczenie logistyczne tych wojsk do czego z powodzeniem może służyć marynarka wojenna. Reasumując, nie jestem w stanie pojąć jak to możliwe, ze prawie czterdziestomilionowe państwo nie jest w stanie posiadać naprawdę dużej i nowoczesnej marynarki wojennej. Przy czym twierdzenie, że nas na to nie stać w sytuacji, gdy miliardy są marnowane w wyniku źle planowanego budżetu jest bzdurą. W tym miejscu zrobię małą dygresję. W okresie największego kryzysu w USA aby uratować stocznie zaciągnięto kredyty na budowę okrętów... W ten sposób uratowano nie tylko stocznie ale i tysiące mniejszych przedsiębiorstw kooperujących z nimi. Problem z naszą marynarką wojenną wynika już nawet nie tylko z niezrozumienia problemu przez naszych decydentów ale ogólnego braku zainteresowania tą dziedziną a śmiem twierdzić, że i ogólną niechęcią wydawania pieniędzy na obronność.
W tym kontekście nasuwa mi się tylko jedno pytanie: jak to możliwe, że w analogicznej sytuacji w naszych stoczniach nie można realizować zamówień rządowych na kadłuby nowych okrętów (wszak wyposażenie bojowe i elektronika i tak są zamawiane za granicą)? Problem biednego Gawrona jest niczym innym jak zwykłą żenującą kompromitacją rządzących. Na Gawrona nie ma kasy, na wojska lądowe nie ma kasy, na służbę zdrowia nie ma kasy etc., etc. ale na milionowe pensje i odprawy dla pracowników w tzw. spółkach ze skarbem państwa środki się znajdują. Na przewały dzięki którym bogacą się ,,uprzywilejowani” pieniążki również są.
Tyle, mojej chaotycznej wypowiedzi.
W tym kontekście nasuwa mi się tylko jedno pytanie: jak to możliwe, że w analogicznej sytuacji w naszych stoczniach nie można realizować zamówień rządowych na kadłuby nowych okrętów (wszak wyposażenie bojowe i elektronika i tak są zamawiane za granicą)? Problem biednego Gawrona jest niczym innym jak zwykłą żenującą kompromitacją rządzących. Na Gawrona nie ma kasy, na wojska lądowe nie ma kasy, na służbę zdrowia nie ma kasy etc., etc. ale na milionowe pensje i odprawy dla pracowników w tzw. spółkach ze skarbem państwa środki się znajdują. Na przewały dzięki którym bogacą się ,,uprzywilejowani” pieniążki również są.
Tyle, mojej chaotycznej wypowiedzi.