Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?
: 2013-05-17, 12:28
A który miał nad nim przewagę, w ogóle?
I to bez dopisku: "zdecydowaną"..
Pozdrawiam,
Maciej
I to bez dopisku: "zdecydowaną"..
Pozdrawiam,
Maciej
Warship Discussion Board
https://www.fow.pl/forum/
Proste pytanie, czy przepompowano i zniwelowano ten trym na dziób.clavdivs pisze: Proste przepompowanie paliwa, zniweluje te 2000 ton wody, wiec nie można mówić o 5 wieży na dziobie.
Nikt rozsądny i jako tako obyty z tematem nie będzie dyskwalifikował "Bismarcka". Został zbudowany po to, aby prowadzić działania na liniach komunikacyjnych. W związku z tym, w projekcie trzeba było wziąć pod uwagę i pancerz i zasięg i moc maszyn. Wszystkiego po trochu. A uzasadnione aspiracje załogi miałyby sens, gdyby nie odniósł uszkodzeń, które go automatycznie skazywały na porażkę i tylko pozostała ucieczka przez pół Atlantyku.clavdivs pisze:Można dyskwalifikować pozycje Bismarcka w rankingu najlepszego okrętu i pisać że był przeciętny itp . To był pancernik, który miał bardzo dobrą broń , bardzo dobrze strzelał i był bardzo dobrą platformą dla tej broni. Niemiecka załoga mogła się czuć że znajduję się na najlepszej jednostce i biorąc powyższe cechy, to były uzasadnione aspiracje. Na wodach europejskich żaden okręt nie miała zdecydowanej przewagi nad nim.
Moim zdaniem każdy miał przewagę, jak dobrze trafił.Maciej pisze:A który miał nad nim przewagę, w ogóle?
I to bez dopisku: "zdecydowaną"..
Ale należy w tym momencie wziąć pod uwagę tych kilka minut, które Bismarck poświęcił Hoodowi.RyszardL pisze:...Moim zdaniem każdy miał przewagę, jak dobrze trafił.W tym wypadku i "książę" pokazał się z dobrej strony. Pokazał, że załoga potrafi strzelać.
Nie da się zaprzeczyć, ale przynajmniej pokazał, że ma jakieś możliwości. Szkoda tylko, że w międzyczasie Admirał nic nie wskórał, nawet cele pomylił. Kanclerz miał dobrze wyszkolonych artylerzystów. Księciunio ucierpiał, nawet fortepian stracił.Peperon pisze:Ale należy w tym momencie wziąć pod uwagę tych kilka minut, które Bismarck poświęcił Hoodowi.
Bez tego Księciunio mógłby nie osiągnąć szczęśliwych trafień (szczęśliwych dla Anglików). Kiedy Kanclerz wziął "pod uwagę" Księciunia, to już tak dobrze nie było.
Według mnie akcja Księciunia to ewenement, bo kto normalny puszcza do walki okręt ze stoczniowcami na pokładzie ?RyszardL pisze:Nie da się zaprzeczyć, ale przynajmniej pokazał, że ma jakieś możliwości...
No i co wówczas, gdy te przepompowane paliwo już się spali...RyszardL pisze:Proste pytanie, czy przepompowano i zniwelowano ten trym na dziób.clavdivs pisze: Proste przepompowanie paliwa, zniweluje te 2000 ton wody, wiec nie można mówić o 5 wieży na dziobie.
Mirosław Skwiot, ostatni wystrzał ciężkiej artylerii około 9:30, otwarcie ognia około za dziesięć dziewiąta… albo ja nie umiem korzystać z zegarkaMacGreg pisze:Ach te ksiazki w kazdej podaja co innego, w mojej napisali ze 20 min, ale sie nie upieram
Jeśli dokładniej przeanalizujesz otrzymywane przez L, tego ważniejszego L, meldunki i przedstawiony w nich obraz sytuacji, dojdziesz do wniosku że nie tylko marsz na Brest był najlepszym wyborem, ale że powrót do Norwegii był nie tylko złym pomysłem ale i najbardziej ryzykownym.RyszardL pisze:Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego Lutjens nakazał kontynuować rejs do Brestu. Na co liczył? Niby mogło się udać, ale ryzyko było olbrzymie w warunkach, kiedy był poszukiwany przez wszystko co pływało i latało. Nie docenił widać przeciwnika. Jak się czyta jego historię, to od razu nasuwa się wniosek, że powinien zawrócić do Norwegii. Po drodze miał zapewnioną osłonę Luftwaffe i u-boot'ów, które mogły przebywać w rejonie. Czym bliżej Norwegii tym osłona lepsza. W końcu to był maj 1941 roku i nic ze strony sił ZSRR mu nie zagrażało. Nie pamiętam, czy już wówczas "Tirpitz" stacjonował w Norwegii, bo jeżeli tak, to pewnie mógł przyjść z pomocą starszemu bratu. Po drodze może i "księcia" bardziej by poturbował, żeby mu się utrwaliło, co to znaczy zadzierać z Kriegsmarine Tak czy inaczej, szanse miał większe w warunkach uszkodzenia kotłowni i cieknących zbiorników z paliwem, których ślad zostawiał za sobą. Pechowe te trafienia były, ale co się stało to się stało. A czyLutjens by podzielił los Marschalla? W tym wypadku chyba nie, bo w końcu z pustą ręką nie wracał. Zresztą tamten też z pustą ręką nie wracał.
Nie Ryszardzie. Plan wojny krążowniczej prowadzonej przez najcięższe okręty przyjęto dopiero w 1939 roku, a jego odzwierciedleniem w zamówieniach był Plan Z. Bismarck to rocznik 1935 i powstał po to żeby toczyć klasyczne bitwy morskie. Pierwszy prawdziwy pancernik odradzającej się floty.Został zbudowany po to, aby prowadzić działania na liniach komunikacyjnych.
Nie, nie pamiętam już dokładnie kto to pisał ale przepompowanie paliwa nie było możliwe z powodu zalania pomp na dziobie, zaś te na śródokręciu były zbyt oddalone.Proste pytanie, czy przepompowano i zniwelowano ten trym na dziób.
Obiecanki cacanki a post za postem leci, że niby temat znienawidzony i przejedzonyPS. A swego czasu obiecałem sobie, że nigdy nie będę pisał o Bismarcku
Może byłaby fajniejsza bitwaMaciej3 pisze:Nie tylko z meldunków jakie miał, ale nawet i w rzeczywistości powrót do Norwegii to jakoś tak nie do końca.
Właśnie z tamtej strony szedł sobie KGV z jednym starociem.
Była spora szansa na spotkanie się właśnie z nimi.
Zgodnie z jego wiedzą z rozpoznania lotniczego to wszystkie siły brytyjskie ( włącznie z Hoodem ) stały sobie w Scapa Flow.aczkolwiek ja mówiłem jedynie o stanie wiedzy dowódcy floty na dzień 25 maja