Strona 4 z 17

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 12:28
autor: Maciej
A który miał nad nim przewagę, w ogóle?
I to bez dopisku: "zdecydowaną"..

Pozdrawiam,
Maciej

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 12:58
autor: RyszardL
clavdivs pisze: Proste przepompowanie paliwa, zniweluje te 2000 ton wody, wiec nie można mówić o 5 wieży na dziobie.
Proste pytanie, czy przepompowano i zniwelowano ten trym na dziób.
clavdivs pisze:Można dyskwalifikować pozycje Bismarcka w rankingu najlepszego okrętu i pisać że był przeciętny itp . To był pancernik, który miał bardzo dobrą broń , bardzo dobrze strzelał i był bardzo dobrą platformą dla tej broni. Niemiecka załoga mogła się czuć że znajduję się na najlepszej jednostce i biorąc powyższe cechy, to były uzasadnione aspiracje. Na wodach europejskich żaden okręt nie miała zdecydowanej przewagi nad nim.
Nikt rozsądny i jako tako obyty z tematem nie będzie dyskwalifikował "Bismarcka". Został zbudowany po to, aby prowadzić działania na liniach komunikacyjnych. W związku z tym, w projekcie trzeba było wziąć pod uwagę i pancerz i zasięg i moc maszyn. Wszystkiego po trochu. A uzasadnione aspiracje załogi miałyby sens, gdyby nie odniósł uszkodzeń, które go automatycznie skazywały na porażkę i tylko pozostała ucieczka przez pół Atlantyku.
Maciej pisze:A który miał nad nim przewagę, w ogóle?
I to bez dopisku: "zdecydowaną"..
Moim zdaniem każdy miał przewagę, jak dobrze trafił. :wink: W tym wypadku i "książę" pokazał się z dobrej strony. Pokazał, że załoga potrafi strzelać.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 17:00
autor: Peperon
RyszardL pisze:...Moim zdaniem każdy miał przewagę, jak dobrze trafił. :wink: W tym wypadku i "książę" pokazał się z dobrej strony. Pokazał, że załoga potrafi strzelać.
Ale należy w tym momencie wziąć pod uwagę tych kilka minut, które Bismarck poświęcił Hoodowi.
Bez tego Księciunio mógłby nie osiągnąć szczęśliwych trafień (szczęśliwych dla Anglików :lol: ). Kiedy Kanclerz wziął "pod uwagę" Księciunia, to już tak dobrze nie było. :diabel:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 17:48
autor: RyszardL
Peperon pisze:Ale należy w tym momencie wziąć pod uwagę tych kilka minut, które Bismarck poświęcił Hoodowi.
Bez tego Księciunio mógłby nie osiągnąć szczęśliwych trafień (szczęśliwych dla Anglików :lol: ). Kiedy Kanclerz wziął "pod uwagę" Księciunia, to już tak dobrze nie było. :diabel:
Nie da się zaprzeczyć, ale przynajmniej pokazał, że ma jakieś możliwości. Szkoda tylko, że w międzyczasie Admirał nic nie wskórał, nawet cele pomylił. Kanclerz miał dobrze wyszkolonych artylerzystów. Księciunio ucierpiał, nawet fortepian stracił.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 18:09
autor: Peperon
RyszardL pisze:Nie da się zaprzeczyć, ale przynajmniej pokazał, że ma jakieś możliwości...
Według mnie akcja Księciunia to ewenement, bo kto normalny puszcza do walki okręt ze stoczniowcami na pokładzie ?
Ale cóż, ciężkie były czasy dla RN. Uważam jednak, że zdał ten trudny egzamin, ale oceny nie wystawię. :lol:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 18:35
autor: ALF
Księciunio zrobił wszystko, co w danej sytuacji mógł zrobić.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 19:23
autor: Grzechu
RyszardL pisze:
clavdivs pisze: Proste przepompowanie paliwa, zniweluje te 2000 ton wody, wiec nie można mówić o 5 wieży na dziobie.
Proste pytanie, czy przepompowano i zniwelowano ten trym na dziób.
No i co wówczas, gdy te przepompowane paliwo już się spali...
Czym wytrymować okręt? Wlać kolejne 2 tysiące ton, jako balast?
Jakby nie patrzeć - lepiej nie mieć tych 2-4 dodatkowych tysięcy ton, nie je mieć i wieźć 'na wycieczkę'.

PS. A swego czasu obiecałem sobie, że nigdy nie będę pisał o Bismarcku ;)

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 20:58
autor: jogi balboa
MacGreg pisze:Ach te ksiazki w kazdej podaja co innego, w mojej napisali ze 20 min, ale sie nie upieram
Mirosław Skwiot, ostatni wystrzał ciężkiej artylerii około 9:30, otwarcie ognia około za dziesięć dziewiąta… albo ja nie umiem korzystać z zegarka :)
RyszardL pisze:Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego Lutjens nakazał kontynuować rejs do Brestu. Na co liczył? Niby mogło się udać, ale ryzyko było olbrzymie w warunkach, kiedy był poszukiwany przez wszystko co pływało i latało. Nie docenił widać przeciwnika. Jak się czyta jego historię, to od razu nasuwa się wniosek, że powinien zawrócić do Norwegii. Po drodze miał zapewnioną osłonę Luftwaffe i u-boot'ów, które mogły przebywać w rejonie. Czym bliżej Norwegii tym osłona lepsza. W końcu to był maj 1941 roku i nic ze strony sił ZSRR mu nie zagrażało. Nie pamiętam, czy już wówczas "Tirpitz" stacjonował w Norwegii, bo jeżeli tak, to pewnie mógł przyjść z pomocą starszemu bratu. Po drodze może i "księcia" bardziej by poturbował, żeby mu się utrwaliło, co to znaczy zadzierać z Kriegsmarine Tak czy inaczej, szanse miał większe w warunkach uszkodzenia kotłowni i cieknących zbiorników z paliwem, których ślad zostawiał za sobą. Pechowe te trafienia były, ale co się stało to się stało. A czyLutjens by podzielił los Marschalla? W tym wypadku chyba nie, bo w końcu z pustą ręką nie wracał. Zresztą tamten też z pustą ręką nie wracał.
Jeśli dokładniej przeanalizujesz otrzymywane przez L, tego ważniejszego L, meldunki i przedstawiony w nich obraz sytuacji, dojdziesz do wniosku że nie tylko marsz na Brest był najlepszym wyborem, ale że powrót do Norwegii był nie tylko złym pomysłem ale i najbardziej ryzykownym.

A drugi pan L, ten mniej ważny... "Zniszcyzć wroga jednym silnym ciosem..." - niczym dziecko przez PC-tem :roll:
Został zbudowany po to, aby prowadzić działania na liniach komunikacyjnych.
Nie Ryszardzie. Plan wojny krążowniczej prowadzonej przez najcięższe okręty przyjęto dopiero w 1939 roku, a jego odzwierciedleniem w zamówieniach był Plan Z. Bismarck to rocznik 1935 i powstał po to żeby toczyć klasyczne bitwy morskie. Pierwszy prawdziwy pancernik odradzającej się floty.
Proste pytanie, czy przepompowano i zniwelowano ten trym na dziób.
Nie, nie pamiętam już dokładnie kto to pisał ale przepompowanie paliwa nie było możliwe z powodu zalania pomp na dziobie, zaś te na śródokręciu były zbyt oddalone.
PS. A swego czasu obiecałem sobie, że nigdy nie będę pisał o Bismarcku
Obiecanki cacanki a post za postem leci, że niby temat znienawidzony i przejedzony :D

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 21:07
autor: Maciej3
Nie tylko z meldunków jakie miał, ale nawet i w rzeczywistości powrót do Norwegii to jakoś tak nie do końca.
Właśnie z tamtej strony szedł sobie KGV z jednym starociem.
Była spora szansa na spotkanie się właśnie z nimi.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 21:11
autor: jogi balboa
Dokładnie, dokładnie, aczkolwiek ja mówiłem jedynie o stanie wiedzy dowódcy floty na dzień 25 maja :wink:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 21:28
autor: ALF
Maciej3 pisze:Nie tylko z meldunków jakie miał, ale nawet i w rzeczywistości powrót do Norwegii to jakoś tak nie do końca.
Właśnie z tamtej strony szedł sobie KGV z jednym starociem.
Była spora szansa na spotkanie się właśnie z nimi.
Może byłaby fajniejsza bitwa :)

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-17, 22:08
autor: Maciej3
Na pewno. PoW już sobie w międzyczasie ponaprawiał artylerię. ( z wyjątkiem lewego działa wieży A ). KGV miał sprawną ( jak wiadomo trzy dni później przez ponad pół godziny strzelał bez żadnej awarii ).
Do tego dochodziła ta staroć z sześcioma działami 381. Ale jego to bym trzymał na dystans. Potęgą pancerną toto nie było ;)
aczkolwiek ja mówiłem jedynie o stanie wiedzy dowódcy floty na dzień 25 maja
Zgodnie z jego wiedzą z rozpoznania lotniczego to wszystkie siły brytyjskie ( włącznie z Hoodem ) stały sobie w Scapa Flow.
Swoją drogę pewnie miał w myśli jakieś komentarze na temat skuteczności tego rozpoznania ( to jeszcze kamyczek do zwolenników lotnictwa przy rajdach - samoloty lądowe rozpoznały bazę tak sprawnie ... ).
Coby jednak nie mówić, coś tam w Scapa mogło ( i powinno ) stać. Droga do odcięcia drogi Bismarckowi podczas powrotu o wiele krótsza niż ściganie go po oceanie. A była jakaś tam szansa, że się uda urwać.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-19, 10:39
autor: esem
Powrót do Norwegii nie miał sensu. Po co? Naprawić uszkodzenia i ponownie przedzierać się do Brestu?
A że kanclerz miał pecha w postaci tobołków to inna inszość - nie zawsze można mieć szczęście jak z admirałem. :clever:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-19, 11:41
autor: tom
Główny problem to było zgubienie przeciwnika, który śledził niemiecki zespół z pomocą radaru. Możliwe, że i w drodze do Norwegii alianci zdołaliby przeciąć mu drogę, o ile utrzymaliby kontakt długo. Ale nawet w przypadku udanego powrotu z rejsu (czy to do bazy norwesiej czy francuskiej) moim zdaniem "Bismarcka" nie należało wysyłać ponownie na Atlantyk. "Ćwiczenia Reńskie" to i tak było ryzyko już zbyt duże a i pora nie najlepsza (noce krótkie). Utratę krążownika można jeszcze przeboleć, ale najsilniejszego okrętu? Samo istnienie dwóch kolosów - "Bismarcka" i "Tirpitza" powinno było spędzać sen z powiek Anglikom jak najdłużej.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-19, 22:34
autor: Peperon
W temacie powrotu Kanclerza do Norwegii.
Ponieważ złapałem chwilkę czasu dla szarych komórek (by nie rzec szeregów), to podumałem nad zyskami i stratami powrotu Kanclerza do - powiedzmy - Bergen.
Przy nawrocie zaraz po zniszczeniu Hooda miałby za przeciwników dwa krążowniki typu County. Czy będący jeszcze w szoku po zatopieniu Hooda Anglicy mogli się przeciwstawić zwycięskiemu pancernikowi ? Czy Księciunio miały ochotę na bijatykę zaraz po oberwaniu od Kanclerza ? Szczerze wątpię.
Inaczej przedstawiała się sytuacja w zespole Toveya. On na nie uszkodzonym pancerniku chciałby pomścić Hooda, a do pomocy miał Repulsa i krążowniki lekkie plus Victoriousa z Tobołkami na pokładzie.
Przyjmijmy więc taki scenariusz.
Poi zatopieniu Hooda, Bismarck zawraca na północ i rozgania krążowniki w diabły. Jednak ma za plecami Księciunia, który po kilku godzinach ma w pełni sprawną artylerię. Z drugiej strony Islandii czai się Tovey z Dżordżem i Repulsem. I w tym momencie zaczynają się schody. Za plecami Księciunio, a z przodu (lub z boku) Dżordż i Repulse. Perspektywa cokolwiek niemiła, a przecież własny Książę odesłany został na Atlantyk. Wychodzi na to, że scenariusz z 27 maja rozegrałby się dwa dni wcześniej. Jedyna różnica byłaby taka, że Kanclerz miałby sprawne stery i większą prędkość maksymalną, ale i tak byłby poza zasięgiem Luftwaffe. Choćby nawet przebił się do Niemiec, to i tak długi remont byłby konieczny.
Gdyby natomiast posłuchano Lutjensa i poczekano do jesieni, to mogła na rajd wyjść niezwykła para: Kanclerz i Admirał.
Natomiast w Breście przy dobrych układach mógł się czaić co najmniej Żelazna Pięść. Gdyby udało się mu wyrwać na ocean, to sytuacja dla Anglików mogła się zrobić dramatyczna.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-22, 09:10
autor: jogi balboa
Tirpitz osiągnął gotowość bojową dopiero na przełomie roku 1941/42, w związku z tym powątpiewam w jego bojowe użycie na już jesieni. Ponadto wobec zniszczenia sieci zaopatrzeniowców zaraz po „polowaniu na Bismarcka”, wątpliwa byłaby jakakolwiek atlantycka eskapada.