Strategicznym celem jest niedopuszczenie do objęcia Gruzji planem działań na rzecz członkostwa w NATO, o czym Sojusz mógłby zdecydować w grudniu - fragment analizy amerykańskiego analityka Vladimira Socora z Fundacji Jamestown (www.jamestown.org)
Organizowanie zbrojnych incydentów w Gruzji właśnie w sierpniu, kiedy europejscy urzędnicy są na wakacjach, to dla Rosji żadna nowość. Jednak w tym roku rosyjska operacja jest bardziej systematyczna, zdecydowana i dłuższa niż w poprzednich latach.
3 lipca ktoś próbował zamordować Dmitrija Sanakojewa, szefa progruzińskiego tymczasowego rządu Południowej Osetii kontrolującego co najmniej jedną trzecią jej terytorium. W tym samym czasie patrole gruzińskiej policji zostały zaatakowane serią przydrożnych bomb.
9 lipca Moskwa przyznała, że cztery rosyjskie samoloty przeleciały nad Południową Osetią. Cel był jasny - zniechęcić Gruzję do przeprowadzania lotów zwiadowczych maszyn bezzałogowych, tym samym zamykając Tbilisi oczy na wszelkie ruchy w regionie wojsk rosyjskich i przez Rosję wspieranych.
W drugiej połowie lipca i w pierwszych dniach sierpnia dowodzone przez Rosjan oddziały osetyjskie kilka razy ostrzelały kontrolowane przez Gruzinów wioski, zmuszając gruzińską policję do odpowiedzenia ogniem. W międzyczasie rosyjskie media zaczęły coraz głośniej straszyć wojną, oskarżając Gruzinów o przygotowania do agresji. Opłacani przez Moskwę kozaccy atamanowie z północnego Kaukazu zagrozili wysłaniem ochotników do walki z Gruzją.
Prowadzona przez Moskwę operacja ma trzy cele. Pierwszym i najpilniejszym jest odzyskanie przewagi w kontrolowanych przez Rosjan negocjacjach. Moskwa chce, żeby Tbilisi raz na zawsze uznało rolę Rosji jako gwaranta wszelkich ustaleń politycznych. Drugi cel to zajęcie kontrolowanych dotychczas przez Gruzję wiosek w Południowej Osetii. Rosjanie chcą albo maksymalnie zredukować terytorium kontrolowane przez Sanakojewa, albo całkowicie się go pozbyć. Jeśli im się to uda, będą mogli zrobić to samo w Abchazji.
Strategicznym celem politycznym jest niedopuszczenie do objęcia Gruzji planem działań na rzecz członkostwa w NATO (MAP), o czym Sojusz mógłby zdecydować w grudniu. Moskwa chce więc odwlec planowaną na wrzesień wizytę przedstawicieli Sojuszu w Gruzji albo przynajmniej wpłynąć na jej wynik.
Skoro zwolennicy zbliżenia z Rosją wewnątrz NATO upierają się, że nierozwiązane konflikty dyskwalifikują Gruzję ze starań o członkostwo Sojuszu, to Rosja skwapliwie stara się udowodnić, że te konflikty faktycznie pozostają nierozwiązane. Nie dopuszczając Gruzji do MAP-u w trakcie kwietniowego szczytu w Bukareszcie NATO tylko ośmieliło Rosję do odważniejszych operacji przeciwko Gruzinom.
Moskwa chce też wykończyć Gruzję ekonomicznie przez maksymalne przeciąganie walk. Rosja nie może bowiem tolerować gospodarczych sukcesów prozachodniego rządu na swej granicy.
Nie da się nie zauważyć podobieństwa tej operacji do rosyjskich interwencji z początku lat 90. w mołdawskim Naddniestrzu i w Abchazji. Scenariusz jest zawsze ten sam: najpierw rosyjskie media robią histerię, przedstawiając małe państwo, które w rzeczywistości jest celem ataku, jako niebezpiecznego agresora. Potem uzbrojone przez Rosjan oddziały zaczynają atakować wioski i siedziby miejscowych władz. Dodatkowo na miejsce są wysyłani Kozacy i ochotnicy z północnego Kaukazu.
Oczywiście rosyjscy oficjele zawsze upierają się, że Moskwa nie ma nic wspólnego z atakami i nie ma nad atakującymi żadnej kontroli. Tymczasem rosyjski wywiad wojskowy koordynuje całą operację, a rosyjskie siły powietrzne i lądowe dostarczają osłony i interweniują, jeśli tylko kraj, który jest celem ataku, próbuje się obronić.
W ostatnim etapie tego scenariusza na miejscu pojawiają się rosyjskie siły pokojowe, które przyklepują to, co już udało się osiągnąć. W czasie całego kryzysu Zachód jest oczywiście bardzo zmieszany i wzywa jedynie do powstrzymania walk przez "obie walczące strony", tym samym godząc się na rosyjską politykę faktów dokonanych.
Właśnie taki scenariusz ruszył pod koniec lipca w Południowej Osetii. 6 i 7 sierpnia oddziały paramilitarne otworzyły ogień w gruzińskich wioskach, a władze zbuntowanej prowincji odmówiły rozmów z Tbilisi. Zniszczono anteny gruzińskiej telefonii komórkowej. Broń i kolejne oddziały zaczęły napływać do Południowej Osetii z Rosji przez kontrolowany przez Moskwę tunel Roki. Rosyjscy oficjele w Gruzji zgodnie twierdzili, że Moskwa nie ma żadnej kontroli nad agresorami.
7 sierpnia o siódmej rano gruziński prezydent Micheil Saakaszwili na żywo przemawiał w państwowej telewizji. Ogłosił jednostronne zawieszenie broni i poprosił drugą stronę o wstrzymanie walk. W bardzo pojednawczych słowach wezwał do rozmów "w jakiejkolwiek formie", potwierdził wcześniejszą ofertę pełnej autonomii dla Płd. Osetii i zaproponował, by Rosja była gwarantem takiego rozwiązania. Zaoferował też generalną amnestię.
Po wystąpieniu Saakaszwilego ataki na gruzińskie wioski się nasiliły. Wioska Awnewi została niemal całkowicie zniszczona, Tamaraszeni i Prisi zbombardowane, a posterunek policji w Kurcie, gdzie urzęduje Sanakojew, został ostrzelany przez artylerię. Z wiosek zaczęli uciekać cywile.
Te wydarzenia zmusiły Tbilisi do akcji obronnej. Przed 10.30 7 sierpnia Gruzini rozpoczęli ofensywę, a w ciągu doby gruzińskie siły ruszyły w stronę Cchinwali.
Rosja-Gruzja
Moderator: nicpon
http://wyborcza.pl/1,75477,5573341,O_co ... janom.html
A tu inny cytat - IMO kawał solidnej publicystyki:
"Słuchając deklaracji moskiewskich polityków w sprawie napaści na Gruzję, zdałem sobie sprawę, że Rosja nigdy nie dokonała najazdu we własnym interesie. Nie, Rosja zrywa się do boju dopiero w imię cudzego dobra
To jest nasz świat. Nasz własny. Inny już nie będzie. Trzeba się przystosować albo zginąć. Kiedyś, w czasach Hamleta, intryg dworskich, wlewania trucizny do ucha, wystarczyło zwariować, aby nie tylko widzieć i wiedzieć, ale jeszcze głośno o tym mówić. Teraz to już nie wystarczy. W domu wariatów wariaci nie mają przywilejów. Tam, gdzie wszyscy bredzą, w ponurym bełkocie powszechnym, w konkursie łamania wszystkich zasad, łącznie z najprostszą logiką, wariat, z natury czy z wyboru, nie ma żadnych szans. Zostaje wyrzutkiem, prymitywem nierozumiejącym mechanizmów ani życia, ani polityki.
My, Polacy, powinniśmy być lepiej przystosowani do życia we współczesności niż wszyscy inni. Mamy wszelkie podstawy ku temu, by patrzeć na to, co dzieje się wokół, ze skrajnym cynizmem. Upoważnia nas do tego pamięć historyczna.
Wysłuchałem na temat napaści zbrojnej wojsk Federacji Rosyjskiej na Gruzję oświadczeń rosyjskich polityków, komentarzy rosyjskich politologów, przeczytałem także deklarację niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Same sformułowania o pokoju, pomocy, zapobieganiu katastrofie humanitarnej, czystkom etnicznym, ochronie ludności, prawie międzynarodowym.
Wszystko to, jako Polak, znam niejako genetycznie. To są te same uzasadnienia, z jakimi Katarzyna Wielka wprowadzała do Polski rosyjskie wojska, aby chronić wolności płynące z zasad demokracji szlacheckiej. Te same, z jakimi w roku 1920 bolszewicy wyruszyli na białą Polskę, by wyzwalać lud pracujący miast i wsi spod buta polskich panów. Te same, z jakimi 17 września 1939 roku Armia Czerwona weszła do walczącej z hitlerowską Rzeszą Polski, aby zapewnić bezpieczeństwo etnicznym Białorusinom i Ukraińcom.
Nigdy się jeszcze nie zdarzyło, aby Rosja, to największe terytorialnie mocarstwo na świecie, sięgnęła po broń, dokonała najazdu we własnym, jakkolwiek pojmowanym, interesie. Nie, Rosja upokarzana, poniżana, pozbawiona miłości i szacunku świata znosiła to zawsze w pokorze, aby zerwać się do boju dopiero w imię cudzego dobra.
Jeśli komuś przewracają się flaki, gdy słucha, że Rosja zmuszona została do wojny brutalnym wkroczeniem wojsk gruzińskich na terytorium Gruzji, to niech przynajmniej ma świadomość, że jest może dziesiątym, może 12. pokoleniem w swojej rodzinie z politycznym skrętem kiszek z powodu rosyjskiej bezinteresowności.
Wtedy można się wyrzygać z przyjemnością.
Oświadczenie niemieckiego MSZ usprawiedliwiające działania Moskwy też powinniśmy, Polacy, przyjąć z przyjemnością, jako coś oczywistego i znanego. Rozkosznie przypomina się Heim ins Reich Austrii, ochrona zagrożonych praw Niemców sudeckich i wreszcie komunikat o rozpoczęciu II wojny światowej – ab 4,45 Uhr wird zurückgeschossen. Któż lepiej może zrozumieć Rosję niż niemieccy demokraci. Kto wie lepiej, że misja pokojowa i cywilizacyjna najlepiej realizuje się za pomocą bombardowania dzielnic mieszkaniowych.
To tylko Aleksander Macedoński mówił swoim żołnierzom otwarcie, że chce oprzeć granice imperium o Ocean Indyjski, nie wspominając nic o ochronie praw i interesów Hindusów. Toteż armia się buntowała. Wczorajsi i dzisiejsi politycy są bardziej subtelni.
A my, Polacy, przyglądajmy się światu z perspektywy naszej wiedzy historycznej. Wtedy nie zostaniemy zaskoczeni, gdy Rosja szlachetnie wkroczy na Krym, aby ochronić tamtejszą ludność przed ukraińskimi prześladowaniami, gdy zbombarduje Kijów z powodów humanitarnych i gdy Berlin wyda oświadczenie, że wprawdzie Ukraina jest suwerennym państwem, ale gospodarczo związanym z Rosją, więc powinna być potulna. Brak nie tylko zdziwienia, ale też rozpaczy i bezsilnej złości pozwala łatwiej żyć.
Ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie wprawiła świat w ekstazę. Wszyscy prześcigali się w zachwytach nad pompą, rozmachem, scenerią, choreografią. A ja patrzyłem na te tysiące statystów wykonujących jednakowe ruchy i nie mogłem pozbyć się krążących po głowie fragmentów opowiadania Stanisława Lema (chyba z „Bajek robotów”, chciałem sprawdzić, ale jak zwykle w takiej potrzebie nie znalazłem) o pewnym satrapie tłumaczącym rozkosze władzy mniej więcej tak: niech pan weźmie 10 tysięcy dziewic, każe im stanąć na jednej nodze, drugą kręcić kółka, a zobaczy pan, jaka to przyjemność.
U Lema opis ćwiczeń dla zadowolenia potrzeb władcy był bardziej skomplikowany. Ale ważny jest sam mechanizm imponowania światu tysiącami dobrze wytresowanych poddanych. Gdyby jeszcze udało się zmusić wszystkich mieszkańców Tybetu, aby stanęli na jednej nodze i wznieśli okrzyk na cześć Komunistycznej Partii Chin, świat popadłby w zachwyt. Kolejny konflikt zostałby rozwiązany, zwłaszcza gdyby Tybetańczycy pozostali tak, na jednej nodze, na zawsze.
Mój ulubiony światopogląd, poprawność polityczna, szerzy się jak pożar buszu, pozostawiając po sobie spaloną ziemię. Niedawno na wyspie Antigua zamordowano brytyjskie małżeństwo spędzające tam miesiąc miodowy. Ponieważ na tych rajskich wyspach morderstwa zdarzają się bardzo rzadko, a policja tamtejsza nie ma ani sił, ani środków, ani doświadczenia, rząd Antiguy zwrócił się do rządu brytyjskiego o przysłanie specjalistów ze Scotland Yardu wraz z odpowiednim sprzętem.
Rząd brytyjski odmówił, obawiając się, że detektywi z Yardu rzeczywiście złapią mordercę, a to mogłoby się skończyć dramatem humanitarnym. Mianowicie morderca mógłby zostać skazany na karę śmierci. W ciągu trwających wiele dni negocjacji rząd brytyjski zażądał od premiera Antiguy Baldwina Spencera pisemnej gwarancji, że zabójcy nie zostanie wymierzony najwyższy wymiar kary.
Z wielkim trudem władze małej wysepki wytłumaczyły rządowi dużego Zjednoczonego Królestwa, że u nich też orzekają sądy, a nie premierzy. Kiedy w końcu wysłano na Antiguę pięciu detektywów, okazało się, że dowody uległy już zatarciu. Morderca nie zostanie złapany, nie grozi mu kara, której rząd brytyjski moralnie nie akceptuje, i może spokojnie mordować dalej.
Żadnych problemów z poprawnością polityczną nie ma za to w Rosji. Nie tylko w polityce. Sąd w Moskwie odrzucił skargę 22-letniej urzędniczki, która oskarżyła swojego szefa o molestowanie seksualne (rosyjska prasa terminem molestowanie określiła skuteczne zmuszanie do stosunków na biurku). Sąd odrzucenie skargi uzasadnił tym, że molestowanie seksualne jest ludzkości niezbędne do przetrwania. Jeśli nie będzie molestowania, nie będą się rodzić dzieci.
Bardzo ładne uzasadnienie, a niewykluczone, że jego autorzy współdziałali też przy sporządzaniu uzasadnienia akcji wojennej w Gruzji. A jak nie oni sami, to ich duchowe odpowiedniki.
I takimi ludźmi zaludniony jest świat, w którym żyjemy. Świat bez klamek."
"Słuchając deklaracji moskiewskich polityków w sprawie napaści na Gruzję, zdałem sobie sprawę, że Rosja nigdy nie dokonała najazdu we własnym interesie. Nie, Rosja zrywa się do boju dopiero w imię cudzego dobra
To jest nasz świat. Nasz własny. Inny już nie będzie. Trzeba się przystosować albo zginąć. Kiedyś, w czasach Hamleta, intryg dworskich, wlewania trucizny do ucha, wystarczyło zwariować, aby nie tylko widzieć i wiedzieć, ale jeszcze głośno o tym mówić. Teraz to już nie wystarczy. W domu wariatów wariaci nie mają przywilejów. Tam, gdzie wszyscy bredzą, w ponurym bełkocie powszechnym, w konkursie łamania wszystkich zasad, łącznie z najprostszą logiką, wariat, z natury czy z wyboru, nie ma żadnych szans. Zostaje wyrzutkiem, prymitywem nierozumiejącym mechanizmów ani życia, ani polityki.
My, Polacy, powinniśmy być lepiej przystosowani do życia we współczesności niż wszyscy inni. Mamy wszelkie podstawy ku temu, by patrzeć na to, co dzieje się wokół, ze skrajnym cynizmem. Upoważnia nas do tego pamięć historyczna.
Wysłuchałem na temat napaści zbrojnej wojsk Federacji Rosyjskiej na Gruzję oświadczeń rosyjskich polityków, komentarzy rosyjskich politologów, przeczytałem także deklarację niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Same sformułowania o pokoju, pomocy, zapobieganiu katastrofie humanitarnej, czystkom etnicznym, ochronie ludności, prawie międzynarodowym.
Wszystko to, jako Polak, znam niejako genetycznie. To są te same uzasadnienia, z jakimi Katarzyna Wielka wprowadzała do Polski rosyjskie wojska, aby chronić wolności płynące z zasad demokracji szlacheckiej. Te same, z jakimi w roku 1920 bolszewicy wyruszyli na białą Polskę, by wyzwalać lud pracujący miast i wsi spod buta polskich panów. Te same, z jakimi 17 września 1939 roku Armia Czerwona weszła do walczącej z hitlerowską Rzeszą Polski, aby zapewnić bezpieczeństwo etnicznym Białorusinom i Ukraińcom.
Nigdy się jeszcze nie zdarzyło, aby Rosja, to największe terytorialnie mocarstwo na świecie, sięgnęła po broń, dokonała najazdu we własnym, jakkolwiek pojmowanym, interesie. Nie, Rosja upokarzana, poniżana, pozbawiona miłości i szacunku świata znosiła to zawsze w pokorze, aby zerwać się do boju dopiero w imię cudzego dobra.
Jeśli komuś przewracają się flaki, gdy słucha, że Rosja zmuszona została do wojny brutalnym wkroczeniem wojsk gruzińskich na terytorium Gruzji, to niech przynajmniej ma świadomość, że jest może dziesiątym, może 12. pokoleniem w swojej rodzinie z politycznym skrętem kiszek z powodu rosyjskiej bezinteresowności.
Wtedy można się wyrzygać z przyjemnością.
Oświadczenie niemieckiego MSZ usprawiedliwiające działania Moskwy też powinniśmy, Polacy, przyjąć z przyjemnością, jako coś oczywistego i znanego. Rozkosznie przypomina się Heim ins Reich Austrii, ochrona zagrożonych praw Niemców sudeckich i wreszcie komunikat o rozpoczęciu II wojny światowej – ab 4,45 Uhr wird zurückgeschossen. Któż lepiej może zrozumieć Rosję niż niemieccy demokraci. Kto wie lepiej, że misja pokojowa i cywilizacyjna najlepiej realizuje się za pomocą bombardowania dzielnic mieszkaniowych.
To tylko Aleksander Macedoński mówił swoim żołnierzom otwarcie, że chce oprzeć granice imperium o Ocean Indyjski, nie wspominając nic o ochronie praw i interesów Hindusów. Toteż armia się buntowała. Wczorajsi i dzisiejsi politycy są bardziej subtelni.
A my, Polacy, przyglądajmy się światu z perspektywy naszej wiedzy historycznej. Wtedy nie zostaniemy zaskoczeni, gdy Rosja szlachetnie wkroczy na Krym, aby ochronić tamtejszą ludność przed ukraińskimi prześladowaniami, gdy zbombarduje Kijów z powodów humanitarnych i gdy Berlin wyda oświadczenie, że wprawdzie Ukraina jest suwerennym państwem, ale gospodarczo związanym z Rosją, więc powinna być potulna. Brak nie tylko zdziwienia, ale też rozpaczy i bezsilnej złości pozwala łatwiej żyć.
Ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie wprawiła świat w ekstazę. Wszyscy prześcigali się w zachwytach nad pompą, rozmachem, scenerią, choreografią. A ja patrzyłem na te tysiące statystów wykonujących jednakowe ruchy i nie mogłem pozbyć się krążących po głowie fragmentów opowiadania Stanisława Lema (chyba z „Bajek robotów”, chciałem sprawdzić, ale jak zwykle w takiej potrzebie nie znalazłem) o pewnym satrapie tłumaczącym rozkosze władzy mniej więcej tak: niech pan weźmie 10 tysięcy dziewic, każe im stanąć na jednej nodze, drugą kręcić kółka, a zobaczy pan, jaka to przyjemność.
U Lema opis ćwiczeń dla zadowolenia potrzeb władcy był bardziej skomplikowany. Ale ważny jest sam mechanizm imponowania światu tysiącami dobrze wytresowanych poddanych. Gdyby jeszcze udało się zmusić wszystkich mieszkańców Tybetu, aby stanęli na jednej nodze i wznieśli okrzyk na cześć Komunistycznej Partii Chin, świat popadłby w zachwyt. Kolejny konflikt zostałby rozwiązany, zwłaszcza gdyby Tybetańczycy pozostali tak, na jednej nodze, na zawsze.
Mój ulubiony światopogląd, poprawność polityczna, szerzy się jak pożar buszu, pozostawiając po sobie spaloną ziemię. Niedawno na wyspie Antigua zamordowano brytyjskie małżeństwo spędzające tam miesiąc miodowy. Ponieważ na tych rajskich wyspach morderstwa zdarzają się bardzo rzadko, a policja tamtejsza nie ma ani sił, ani środków, ani doświadczenia, rząd Antiguy zwrócił się do rządu brytyjskiego o przysłanie specjalistów ze Scotland Yardu wraz z odpowiednim sprzętem.
Rząd brytyjski odmówił, obawiając się, że detektywi z Yardu rzeczywiście złapią mordercę, a to mogłoby się skończyć dramatem humanitarnym. Mianowicie morderca mógłby zostać skazany na karę śmierci. W ciągu trwających wiele dni negocjacji rząd brytyjski zażądał od premiera Antiguy Baldwina Spencera pisemnej gwarancji, że zabójcy nie zostanie wymierzony najwyższy wymiar kary.
Z wielkim trudem władze małej wysepki wytłumaczyły rządowi dużego Zjednoczonego Królestwa, że u nich też orzekają sądy, a nie premierzy. Kiedy w końcu wysłano na Antiguę pięciu detektywów, okazało się, że dowody uległy już zatarciu. Morderca nie zostanie złapany, nie grozi mu kara, której rząd brytyjski moralnie nie akceptuje, i może spokojnie mordować dalej.
Żadnych problemów z poprawnością polityczną nie ma za to w Rosji. Nie tylko w polityce. Sąd w Moskwie odrzucił skargę 22-letniej urzędniczki, która oskarżyła swojego szefa o molestowanie seksualne (rosyjska prasa terminem molestowanie określiła skuteczne zmuszanie do stosunków na biurku). Sąd odrzucenie skargi uzasadnił tym, że molestowanie seksualne jest ludzkości niezbędne do przetrwania. Jeśli nie będzie molestowania, nie będą się rodzić dzieci.
Bardzo ładne uzasadnienie, a niewykluczone, że jego autorzy współdziałali też przy sporządzaniu uzasadnienia akcji wojennej w Gruzji. A jak nie oni sami, to ich duchowe odpowiedniki.
I takimi ludźmi zaludniony jest świat, w którym żyjemy. Świat bez klamek."
Z pozdrowieniami,
Jerry.
Jerry.
- dessire_62
- Posty: 2033
- Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
- Lokalizacja: Głogów Małopolski
- dessire_62
- Posty: 2033
- Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
- Lokalizacja: Głogów Małopolski
Coś w tym jest ,ja bym dodał "- i pragmatycznie",a niestety my Polacy kierujemy si ę zbyt często emocjami i ambicją,co nie zawsze wychodzi nam na zdrowie.PiterNZ pisze:Inni myślą politycznie
IMHO Najedzony pies nigdy nie zrozumie głodnego ,podobnie ktoś wychowany od pokoleń w jakiejś tam demokracji i wolności ,będzie miał potężne problemy żeby pojąć tok rozumowania narodów które były przez wieki pozbawione swojej państwowości.
- pothkan
- Posty: 4534
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Ciekawa rozmowa:
http://wyborcza.pl/1,75477,5577524,Gruz ... stala.html
http://wyborcza.pl/1,75477,5577524,Gruz ... stala.html
Re: Rosja-Gruzja
Sprawdź sobie kto tu jest agresorem.admiralcochrane pisze:Krew mnie zalewa gdy widze jak Ci Ruscy bandyci-terrorysci bombardują Gruzję
Jest taka, ze Serbia obecnie siedzi na tyłku, a Gruzja napadła Osetię.pothkan pisze:Przypadek 1: Zachód broni praw Kosowa, Rosja integralności terytorialnej Serbii.
Przypadek 2: Rosja broni praw Pd. Osetii (i Abchazji), Zachód integralności terytorialnej Gruzji.
Zagadka: znajdź różnicę![]()
Sprawdz na terytorum przez kogo opanowanym przez spory kawał czasu leżały tereny z których piszesz.Saddam pisze:Nie ma wątpliwości kto jest agresorem. Osetia leży na terytorium Gruzji, nie Rosji.
Żaden precedens. Historia zna takich pełno.Wicher pisze:
Zachód pozwolił na oderwanie się od Serbii Kosowa, stworzył precedens,
Do działań zaborców, ZSRS, czy III Rzeszy też to odniesiesz?Baltic pisze: Gruzja jest suwerennym państwem. Południowa Osetia jest jej integralnym terytorium - chociaż zbuntowanym. Gruzja musi dbać o swoją integralność terytorialną, więc ma prawo do sięgnięcia po tak drastyczne środki, po jakie sięgnęła
I Hitler i ChRL wykorzystali tak, że bardziej się już nie da.Edward Teach pisze:
Ale wykorzystanie Olimpiady jako zasłony dymnej do wojny to już gorzej niż głupota to porostu zbrodnia. Nawet Hitler w nie wykorzystywał w ten sposób Olimpiady .
Ja dziękuję i za jedno i za drugie.Cały świat wolałby teraz oglądać w telewizji sportowców a nie trupy.
Znowu się kompromitujesz historyczna ignorancją.Saddam pisze:W pewnym uproszczeniu: NATO zostało stworzone dla ochrony demokracji przed rosyjską ekspansją.
kawał solidnej demagogii. jakos autorowi umknęło, że wszyscy graja w ten sposób. USA zasłania sie misjami humanitarnymi i szerzeniem demokracji. Do Zaolzia i Czesi i Polacy wkraczali w imię wyższych racji. itp, itd, etc.Jerry pisze:A tu inny cytat - IMO kawał solidnej publicystyki:
"Dobro i zło nie istnieją, tak jak życie i śmierć. Jest tylko działanie. Walka"
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
Re: Rosja-Gruzja
Nie rozumiem Twojego pytania i mam takie uczucie, że nie wiesz o czym piszesz. Nawet Rosja uznała podpisując porozumienie w Dagomysie, że Osetia Południowa należy do Gruzji. Więc Twoje porównanie działań Gruzji do działań ZSRR, III Rzeszy jest całkowicie nie na miejscu.Boruta pisze:Do działań zaborców, ZSRS, czy III Rzeszy też to odniesiesz?Baltic pisze: Gruzja jest suwerennym państwem. Południowa Osetia jest jej integralnym terytorium - chociaż zbuntowanym. Gruzja musi dbać o swoją integralność terytorialną, więc ma prawo do sięgnięcia po tak drastyczne środki, po jakie sięgnęła
Osetia Południowa należy do Gruzji nie do Rosji. Mandat rosyjskich sił pokojowych w tym regionie nie jest mandatem ONZ ale mandatem WNP. Gruzja naruszyła porozumienie z Dagomysu, ale chodziło przecież o jej Terytorium. Rosja, która "strzegła" tam pokoju sama poprzez swoje działania podgrzewała atmosferę. Mandat pokojowy Rosji nie upoważniał jej do ataków na cele poza Osetią a to miało miejsce. Gruzini nie atakowali Rosjan tylko Osetyńczyków. Gruzja działa na swoim terytorium a Rosja działa na terytorium Gruzji.Boruta pisze:Sprawdź sobie kto tu jest agresorem.admiralcochrane pisze:Krew mnie zalewa gdy widze jak Ci Ruscy bandyci-terrorysci bombardują Gruzję
Pytanie - W jaki sposób można zostać agresorem w walce na swoich ziemiach?
Kiedy USA mówią o tym, że wojują w obronie demokracji to jest demagogia. Kiedy Rosja mówi, że wojuje w obronie swoich obywateli to też jest demagogia.
A co jest lepsze: czy przegrać wojnę z USA czy zostać "wyzwolonym" przez Rosję - każdy sobie sam odpowie...
i o to tu chodzi a nie o to, kto ma rację.
A jak wygląda wejście w orbitę ekonomicznych wpływów rosyjskich można łatwo zaobserwować na przykładzie Serbii...
A co jest lepsze: czy przegrać wojnę z USA czy zostać "wyzwolonym" przez Rosję - każdy sobie sam odpowie...

A jak wygląda wejście w orbitę ekonomicznych wpływów rosyjskich można łatwo zaobserwować na przykładzie Serbii...
- pothkan
- Posty: 4534
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Re: Rosja-Gruzja
Aha - czyli jak Gruzja łamie Dagomys to jest OK, a jak Rosja to nie?Baltic pisze:Nie rozumiem Twojego pytania i mam takie uczucie, że nie wiesz o czym piszesz. Nawet Rosja uznała podpisując porozumienie w Dagomysie, że Osetia Południowa należy do Gruzji. (...) Osetia Południowa należy do Gruzji nie do Rosji. Mandat rosyjskich sił pokojowych w tym regionie nie jest mandatem ONZ ale mandatem WNP. Gruzja naruszyła porozumienie z Dagomysu, ale chodziło przecież o jej Terytorium.
Kosowo 1999?Baltic pisze:Pytanie - W jaki sposób można zostać agresorem w walce na swoich ziemiach?
Jak zwykle, obie strony mają brudne łapki. Więc nie pakujmy się w to pod hasłem "obrony niewiniątek". Bo niewiniątek wśród uczestników tej wojny nie ma. Poza cywilami, rzecz jasna.