Uzbrojenie antyrosyjskie
: 2024-05-04, 19:09
Na szczęście akurat tu nie liczy się połowa czy 3/4, a ten kto ma najwięcej do powiedzenia. Od 2014 roku USA udzieliły Ukrainie bezprecedensowej w dziejach sojuszu pomocy wojskowej. Tak sprzętowej jak i przede wszystkim organizcyjno-szkoleniowej. Tak, działo się to za prezydentury Trumpa, bo choć to bufon to jednak w Pentagonie siedzą ludzie pilnujący militarnego zaangażowania USA, których nie wymienia się hurtowo po wyborach, bo jak już tu wielokrotnie wspominałem, doktryna USA jest stałą od dekad i opiera się na pięciu zagrożeniach przesuwanych czasami z pozycji primary na secondary i na odwrót. Teksty Trumpa pod publikę o zmianie priorytetów zagrożeń ludzie mylą ze zmianą doktryny, podczas gdy to po prostu jest takie jego 5,19 zł na potrzeby wyborów. Ukraina bez USA i UK (oba poza UE) mogłaby nadal nie wydobyć się spod rosyjskiego buta, ani nie obronić przed próbą ponownego znalezienia się pod nim. Inna kwestia czy była na to gotowa.Peperon pisze: ↑2024-05-04, 14:44Jak spojrzysz trochę w szczegóły, to wyjdzie na to, że połowa krajów NATO (jeśli nie więcej) sprzedałaby Ukrainę i wróciła do interesów z Putinem. Jedynie wschodnia flanka plus Skandynawowie są mocno rusofobiczni, ale to wynika z historii wielowiekowych smutnych doświadczeń i krzywd doznanych od Rosji, czy Sowietów.
Prawda. Co nie zmienia tego, że w ostatnich miesiącach, z powodu wewnętrznych sporów, o mało by Ukrainy nie "utopiły" w dużym stopniu marnując to co dotychczas osiągnięto.Od 2014 roku USA udzieliły Ukrainie bezprecedensowej w dziejach sojuszu pomocy wojskowej.
Też prawda. Ale ci fachowcy, jak widać, nie zapobiegli wstrzymaniu pomocy dla Ukrainy z powodu wewnętrznych sporów politycznych.Tak, działo się to za prezydentury Trumpa, bo choć to bufon to jednak w Pentagonie siedzą ludzie pilnujący militarnego zaangażowania USA, których nie wymienia się hurtowo po wyborach...
Nikt nie myli. Gdy mówi się o Trumpie, mówi się nie tylko o jednej osobie ale i całym obozie politycznym myślącym podobnie jak on. Przy czym powstanie tego obozu (ewolucja republikanów) to efekt zmian społecznych w USA. Ten obóz będzie istniał z Trumpem lub bez niego. Bo politycy są tacy jak ich wyborcy - problemem jest nie tyle Trump (oszołomów na świecie jest wielu) ile ludzie, którzy dają im wiarę. A w USA (i nie tylko) jest ich bardzo wielu. To oni stanowią problem. Trump jest tylko ich emanacją.Teksty Trumpa pod publikę o zmianie priorytetów zagrożeń ludzie mylą ze zmianą doktryny
Droga Ukrainy do wyjścia spod "rosyjskiego buta" była dość długa i skomplikowana. Na to się składała Pomarańczowa Rewolucja 2004-2005 roku i potem wydarzenia 2013-2014 roku. Dopiero wówczas Rosja zdecydowała się na rozwiązanie siłowe, i to początkowo w wymiarze ograniczonym. Rola UE w tym procesie była bardzo duża (polska rola także!). Bez tych wydarzeń, Ukraina byłaby rosyjska bez wojny. Więc niech nikt nie gada głupot, że UE nie odegrała tu żadnej istotnej roli.Ukraina bez USA i UK (oba poza UE) mogłaby nadal nie wydobyć się spod rosyjskiego buta, ani nie obronić przed próbą ponownego znalezienia się pod nim.
Nie przypominam sobie, by ktokolwiek w tej dyskusji twierdził, że Francja czy Niemcy nigdy nikogo nie "sprzedadzą" (zastanawiano się raczej jak im te "sprzedanie" utrudnić lub wręcz uniemożliwić). Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na fakt, że to samo mogą zrobić Stany Zjednoczone. Przy czym jak pokazują ostatnie miesiące, nawet nikogo nie muszą "sprzedać". Mogą oddać za darmo angażując się bez opamiętania w wewnętrzne spory. Piszesz Marmik, że gadanie Trumpa nie należy mylić ze zmianą doktryny. Tyle, że nie zauważasz, iż takie zapamiętanie w sporze wewnętrznym, na czym mogą ucierpieć interesy globalne USA, to przejaw tego, że polityka wewnętrzna zaczyna odgrywać coraz większą rolę kosztem polityki zagranicznej. A to już oznacza, że ta doktryna zaczyna pękać. Widać tu wyraźnie, że wobec wewnętrznych problemów część Amerykanów zaczyna je uważać za znacznie ważniejsze niż te zagraniczne. A skoro tak uważa duża część Amerykanów, to będą tak też uważali reprezentujący ich politycy. A to doktrynę może już zmienić. I tylko człek nierozsądny tego nie dostrzeże. Trump zaś symbolizuje tych wyborców. Bez nich by nie zaistniał.Jeśli ktoś chce liczyć na Niemcy i Francję to niech liczy kierując się naiwnością, że USA mogą kogoś sprzedać, ale Niemcy i Francja to już na pewno nie...
Odważna teza... i trudna do udowodnienia, bowiem zakupy w znacznym stopniu były następstwem przeglądu SZ i zmian jakie wprowadzono po 2017 roku. A że diametralnie zmieniliśmy orientację zakupów to też element polityki obronnej i oparcia jej o najsilniejszy kraj NATO. Warto pamiętać, że do momentu wybuchu wojny na Ukrainie nasze zakupy nie miały charakteru interwencyjnych, a raczej modernizacyjnych... bo naprawdę było co zastępować.
Nijak. W Rosji od dawna obowiązuje narracja, że walczą z całym NATO. Po prostu Makaron od czasu swojej deklaracji z marca uwiarygadnia rosyjski przekaz i - co jakoś mnie nie dziwi - robi wielką przysługę Putinowi, nie ryzykując przy tym wiele (protestów w kraju), bo oficjalnych 100 żołnierzy (ile by tam później ich nie było) Legii Cudzoziemskiej to potencjalnie mało plastikowych worków, o które ktoś się będzie burzył.
Kto wie, może więcej niż Francuzów za Warszawę.
Ta decyzja to gra na zwiększenie znaczenia Francji i realizację głoszonej przez Makarona koncepcji strategicznej obrony kontynentu w oparciu o własne zdolności, przy jednoczesnym postrzeganiu potencjalnych korzyści finansowych dla francuskiego sektora zbrojeniowego w inicjatywach KE. W grę wchodzą ogromne pieniądze, które na razie w istotnej części uciekają starej unii. Dla swoich marzeń śmiało może ryzykować wschodnią flanką, bo jego polityka zagraniczna jest "skrajnie moralna" i nie ma żadnego podejścia "biznesowego".
Oficjalna narracja to jedno, a to co się dzieje naprawdę, to drugie. A jedno z drugim nie będzie tu miało wiele wspólnego.Nijak. W Rosji od dawna obowiązuje narracja, że walczą z całym NATO.
Protesty w kraju to jego problem. Natomiast czy robi przysługę Putinowi, to bym polemizował. Całą sprawę potraktowałbym jako sygnał, i to dość istotny. Stąd i me pytanie, czy ruch był konsultowany z innymi krajami NATO/UE. I na pewno nie został on odebrany na Kremlu "nijak". Stąd i me pytanie - ciekawe jak?Po prostu Makaron od czasu swojej deklaracji z marca uwiarygadnia rosyjski przekaz i - co jakoś mnie nie dziwi - robi wielką przysługę Putinowi, nie ryzykując przy tym wiele (protestów w kraju), bo oficjalnych 100 żołnierzy (ile by tam później ich nie było) Legii Cudzoziemskiej to potencjalnie mało plastikowych worków, o które ktoś się będzie burzył.
Być może. Szczęśliwie nie mamy za sobą takiej traumy jaką mieli Francuzi (i Brytyjczycy) po I wojnie światowej. Bez zrozumienia której trudno będzie zrozumieć postępowanie tych państw w latach 30 XX wieku. Ale czy tych, którzy byliby gotowi ryzykować, byłoby dostatecznie dużo?Może więcej niż Francuzów za Warszawę
Bardzo prawdopodobne. Z tym, że to akurat dobrze. Wnoszę z tego, że ruch uznajesz za pozytywny? A jeśli tak odczytują go w Rosji (też prawdopodobne), to na pewno nie został przyjęty "nijak". Więc ma się to nijak do tego co napisałeś wcześniej, że "robi wielką przysługę Putinowi".Ta decyzja to ewidentna gra na zwiększenie znaczenia Francji i realizację głoszonych przez Makarona koncepcji strategicznej obrony kontynentu w oparciu o własne zdolności, przy jednoczesnym postrzeganiu potencjalnych korzyści finansowych dla francuskiego sektora zbrojeniowego w inicjatywach KE.
Oficjalna narracja to oficjalna narracja. To, że żołnierzy NATO nie było na Ukrainie wcześniej to mniej więcej tak samo jak agentów CIA nie było w Afganistanie w latach 80. Na razie zdaje się, że ani rząd francuski, ani ukraiński (któremu paradoksalnie sytuacja też jest bardzo na rękę) oficjalnie jeszcze nie potwierdziły przecieku kontrolowanego, ale Putin tego nawet specjalnie nie potrzebuje. No chyba, że w takim wypadku wypowie wojnę Francji, no bo jak inaczej traktować bezpośredni oficjalny udział sił zbrojnych państwa w działaniach wojennych. Nawet jeśli to tylko specjalna operacja wojskowa Legii Cudzoziemskiej
Dlatego według przecieków wysyłani są żołnierze z 3. Cudzoziemskiego Pułku Piechoty. Mały problem, małe ryzyko protestów.
A polemizuj, polemizuj. Różne mają ludzie hobby jak im się nudzi. No niby to lepsze od tego co robi pies jak mu się nudzi.
A po czym wnosisz? Ruch jest głupi, a nie pozytywny (zwłaszcza w kontekście tego, że Francja z pomocą materiałową istotnie ruszyła wykorzystując zastój w USA, ale zaraz dostanie mocnej zadyszki), ale na pewno uszczęśliwi wszystkich którzy wierzą, że województwa/stanu/prowincji/emiratu/kantonu polskiego będzie bronić się z większą chęcią. W każdym razie "dobrze" dla Francji, która wzrośnie politycznie i jeszcze na tym może zarobić. Macron głosi, że niby to "jego" koncepcja wpisuje się w NATO, ale tak naprawdę gra na siebie i nie jest to żadna tajemnica, ani zaskoczenie. Jedyne co może ciekawić to czy Niemcom spodoba się taki wzrost znaczenia Francji. Jak się podoba to już ugadali się co do tortu, jak nie to może być interesująco.Napoleon pisze: ↑2024-05-06, 14:52Bardzo prawdopodobne. Z tym, że to akurat dobrze. Wnoszę z tego, że ruch uznajesz za pozytywny?Ta decyzja to ewidentna gra na zwiększenie znaczenia Francji i realizację głoszonych przez Makarona koncepcji strategicznej obrony kontynentu w oparciu o własne zdolności, przy jednoczesnym postrzeganiu potencjalnych korzyści finansowych dla francuskiego sektora zbrojeniowego w inicjatywach KE.
Źle wnosisz to i głupie wnioski.
Takiej nie mamy.
A będzie kolejnym samobójcą. Tak jak ten dezerter...
Oficjalna narracja, że Rosja walczy na Ukrainie z NATO została przyjęta przez dużą część społeczeństwa rosyjskiego. I dla tych ludzi to, że Macron ogłosił wysłanie paru setek żołnierzy do Ukrainy nie będzie miało żadnego znaczenia. Bo oni byli już wcześniej przekonani (tu nic ich "dodatkowo nie cementuje" - ci co mieli zostać "scementowani" już zostali dawno, reszta jest zastraszona), że tam są już tysiące żołnierzy NATO lub polskich czy amerykańskich (i diabli wiedzą jakich jeszcze) najemników. Byłoby jednak czymś dalece nierozsądnym uważać, że w te kłamstwa wierzono też na Kremlu. Więc pytanie, jak przyjmą te informację?Oficjalna narracja to oficjalna narracja.
Nie przypominam sobie, by Macron zapowiadał, że ci żołnierze będą brać bezpośredni udział w działaniach i w tym celu tam jadą. W domyśle - jeśli zostaną zaatakowani... Takie kwestie pozostają niedomówione.no bo jak inaczej traktować bezpośredni oficjalny udział sił zbrojnych państwa w działaniach wojennych
Nawet jeśli to tylko specjalna operacja wojskowa Legii Cudzoziemskiej
Dlatego pytałem się, czy to było uzgodnione/konsultowane. A co zrobi NATO w przypadku zaatakowania oddziałów francuskich? Zapewne nic. Bo dojdzie do tego poza granicami NATO. Ale zagadnienie jest ciekawe.Co zrobią państwa członkowskie...
Liczenie na wybuch niezadowolenia społecznego w przypadku Rosji jest naiwnością. Ale na przewrót pałacowy już niekoniecznie (nieudolne próby puczu wojskowego były). Putin w pierwszych miesiącach takiej możliwości się wyraźnie bał. A że ostatecznie skończyło się jak się skończyło... Tak też bywa. W każdym razie tu bym takich, którzy na pucz mieli nadzieję, naiwnymi nie nazwał. Może nadmiernymi optymistami, ale nie osobami naiwnymi.a przypominam, że niektórzy dwa lata temu już liczyli dni, aż się zacznie okazywanie niezadowolenia społecznego, albo że będzie jakiś przewrót pałacowy
I polemizować będę. To jest bardziej sygnał polityczny - zdecydowania. Jeśli taki sygnał popłynie tylko ze strony Francji, nie będzie to miało jakiegoś bardzo dużego znaczenia. Jeśli będzie to sygnał uzgodniony z innymi krajami NATO/UE (nie muszą tam jechać żołnierze innych krajów), to będzie to już wyglądało inaczej. To raczej ruch mający pokazać zdecydowanie i obliczony na okazję, gdyby Putinowi przyszło do głowy jakaś "próbna" awantura z NATO. Tak ja to przynajmniej odbieram. Plus pokazanie determinacji w pomocy Ukrainie, choć w tym wypadku za takim gestem powinna iść poważna pomoc w broni i zaopatrzeniu. Wtedy by to mogło mieć sens.A polemizuj, polemizuj.
Ruch jest pozytywny, a pisząc że głupi, zaczynasz polemizować sam z sobą. Piszesz: "Ta decyzja to ewidentna gra na zwiększenie znaczenia Francji i realizację głoszonych przez Makarona koncepcji strategicznej obrony kontynentu w oparciu o własne zdolności". Zgoda. I co w tym złego? Europa powinna mieć zdolność do samodzielnej obrony. Że Macron gra na siebie? Niech gra, jeśli Europa/Polska/Ukraina ma z tego korzyści. Pokazanie zdecydowania jest słuszne w przypadku przeciwstawiania się Rosji. Macron postępował początkowo nierozsądnie (choć zgodnie z logiką Zachodu), zrozumiał to i uznał, że trzeba pokazać stanowczość. I niech pokazuje. Co w tym złego? Proszenie, namawianie, negocjacje Rosjanie uznają jako słabość. Zobaczymy co powiedzą na wysłanie wojsk, nawet w symbolicznej liczbie.Ruch jest głupi, a nie pozytywny
Mylisz się. 1) Od I wojny do II wojny minęły raptem dwie dekady. Ludzie pamiętający I wojnę w 1939 roku nadal żyli i było ich bardzo dużo - większość społeczeństwa. Natomiast obecnie ludzi pamiętających II wojnę praktycznie już nie ma. Dla wielu II wojna światowa i wojna 30-letnia to prawie tak samo odległe czasy. To ma kolosalne znaczenie.Takiej nie mamy. Mamy większą. Po II wojnie...
:EMOTIKON_LINDY: Pitolisz.Napoleon pisze: ↑ W I wojnie np. Francja utraciła 1,25-1,3 mln żołnierzy (nie liczę tych, którzy zostali kalekami fizycznymi lub psychicznymi). 90 % tych strat to wojskowi, a więc mężczyźni w wieku przeważnie 18-45 lat. Liczebność kraju wynosiła w tym czasie trochę ponad 40 mln. (wg. spisu z 1906 roku 39,25 mln, ale przyrost nie był duży). Przez szeregi armii przewinęło się nieco ponad 8 mln mężczyzn. Nawet, jeżeli przyjmiemy że kilka procent (do 7-8 %) to oddziały kolonialne (i takie też procentowo poniosły straty), to taki ubytek młodych mężczyzn oznaczał katastrofę demograficzną i był wręcz zauważalny "na ulicy". W Wielkiej Brytanii wyglądało to podobnie, choć skala była nieco mniejsza.
Straty w II wojnie były inne. W pierwszej, ginęli głównie młodzi mężczyźni (przynajmniej na froncie zachodnim, ale i na innych frontach sytuacja aż tak bardzo się nie różniła, choć cywilów ginęło wyraźnie więcej - pomijam ludobójstwo Ormian w Turcji). W drugiej żołnierzy ginęło stosunkowo mniej, nawet znacznie mniej. Straty były ogółem większe, ale rozkładały się bardziej równomiernie - na kobiety i mężczyzn, na różne grupy wiekowe. Paradoksalnie, niosło to za sobą mniejszą traumę społeczną. Nie chciałbym dywagować czyj "ból był większy", bo byłoby to nie na miejscu (w grę wchodzą też jeszcze inne czynniki, jak np. ten, że połowa naszych obywateli którzy zginęli w wojnie to Żydzi, to też miało znaczenie dla odbioru strat, itd.), ale chcę tylko wytłumaczyć, że pomimo mniejszych strat bezwzględnych, ze względu na ich charakter, straty pierwszowojenne mogły być subiektywnie bardziej odczuwalne przez społeczeństwo.
Przede wszystkim żyliśmy w ustroju który aktywnie pielęgnował powojenną traumę bo zwycięstwo nad Niemcami było jego jedynym legitymizmem.
Przed I wojną - tak. Przed II wojną - nie. Ani Francuzi, ani Brytyjczycy żadnej wojny nie chcieli. Inaczej nie byłoby Monachium.Przede wszystkim przed wojną we Francji było duże (dominujące) poparcie dla wojny z Niemcami.
Oczywiście, że nie zostaliśmy "zdradzeni" (pisałem o tym wielokrotnie). Nasi sojusznicy wypowiedzieli wojnę Niemcom (i Bogu dzięki! - jeśli ktoś ma wyobraźnię to niech sobie wyobrazi co by było, gdyby nie wypowiedzieli!). Ale to nie znaczy, że Francuzi i Brytyjczycy tej wojny chcieli, byli do niej gotowi.To nie jest prawdą że "Francuzi nie chcieli umierać za Gdańsk", a jedynie efekt prl-owskiej propagandy która wmawiała wszystkim (z wielkimi sukcesami) jak to zostaliśmy zdradzeni i zostawieni.