Peperon pisze:Pisząc o konieczności użycia artylerii przez uszkodzone krążowniki miałem na myśli akcję tej i tylko tej nocy, gdyby zaszła taka konieczność, a nie wkrótce.
Tej nocy to było już praktycznie niemożliwe - choćby z tej przyczyny, że pozostali przy życiu oficerowie San Francisco, nie mogli się rozdwoić. Portland z ograniczoną prędkością i sterownością miał niewiele większą wartość bojową. Wartość bojowa Atlanty i Juneau była po bitwie omalże żadna, jedynym krążownikiem który zachował zadowalającą zdolność bojową był lekki krążownik Helena.
Pancerniki weszły do akcji 48 godzin później, pomimo tego, że "przebywały w okolicy". Natomiast uratowanie krążowników miało wymiar o wiele ważniejszy niż tylko materialny. Wpływ na morale własnych sił jest nieoceniony. Dowodzi jakości naszego uzbrojenia i niejako mówi: Patrzcie, walczyliśmy z silniejszym i nie przegraliśmy. A w efekcie tej bitwy "Hiei" zatonął. I nie jest ważne, że zatonął długo po starciu nękany przez samoloty. Nocne uszkodzenia przesądziły o jego losie. Natomiast "San Francisco", który starł się z nim w boju, przetrwał. Cóż za wspaniały prezent dla specjalistów od propagandy. Weź pod uwagę ten aspekt uratowania krążowników.
Cały czas go biorę pod uwagę - ostatecznie to on był jedną z przyczyn dla której sfałszowano raport o stratach. W przypadku kwestii wymiany pocisków na przeciwpancerne też jest niezwykle istotny - fakt siły Callaghana, a zwłaszcza obaj admirałowie przyjęli niejako na
własną pierś pociski burzące przeznaczone dla lotniska, byłby niesłychanie lotny propagandowo.
W każdym starciu są gorące głowy, które mają parcie do bijatyki. Hara jakoś nie pisze w swoich wspomnieniach o wielkiej chęci do kontynuacji. A widok płonącego "Hiei" ocenił krótko - nieszczęście.
Bo poniósł straty w tym starciu, a jego okręt został uszkodzony (zauważ, że ten motyw parokrotnie przewija się jeszcze w jego wspomnieniach, np. podczas bitwy w zatoce Cesarzowej Augusty). Natomiast większość japońskich okrętów miał pełną zdolność bojową i ich załogi rwały się do bitwy.
Natomiast chęć zdobycia lotniska przez wojska lądowe to już inna historia...
Praktycznie ta sama historia - dowództwo japońskie nigdy nie posłałoby Mikawy pod Guadalcanal, gdyby nie było pewne, iż kompletnie rozbiło siły US Navy, tak że nie napotka on żadnego oporu.
Prawdę mówiąc, to celem strategicznym było Wyrzucenie Japończyków z Wysp Salomona. Cała historia walk o Guadalcanal zaczęła się od odkrycia przez Amerykanów budowy pasa startowego. I dlatego wziął się ten przyczółek. Lotnisko w rękach japońskich zagrażałoby alianckim liniom komunikacyjnym. Natomiast dla Amerykanów było odskocznią do dalszych desantów.
Rzeczywistym celem strategicznym tej operacji było osłonięcie skrzydła wojsk MacArthura oraz przekonanie Yamamoty, że główne uderzenie skierowane na Japonię zostanie wyprowadzone z rejonu Nowej Gwinei (podobnemu celowi służyło odbicie Attu i Kiski - miało przekonać dowództwo japońskie, że US Navy może również spróbować się dostać do Japonii via Kuryle), w rezultacie czego ten osłabiłby siły na Środkowym Pacyfiku, a wtedy Nimitz mógłby tam właśnie uderzyć.
Nimitz planował operację w rejonie Guadlcanalu na wiosenne i letnie miesiące 1942 roku, ale został zmuszony do jej przyśpieszenia i rozpoczęcia już w zimie (co Nimitzowi i jego sztabowi niezbyt się podobało). Oficjalnym powodem było odkrycie rozbudowy lotniska, natomiast rzeczywistym chęć uzyskania widowiskowych sukcesów na Pacyfiku przed wyborami w listopadzie 1942.
I doprawdy nie wiem w jaki sposób utrata krążowników przeciwlotniczych i niszczycieli osłabiła siłę uderzeniową lotniskowców. One i tak operowały w innych zespołach.
Oraz uszkodzenie pancernika w II bitwie koło Guadalcanalu. To, że te okręty operowały akurat wtedy w innych zespołach nie miało znaczenia - zmniejszenie sił eskorty konwojów prowadziło do utrudnień w logistyce zespołów lotniskowców (w ciagu pierwszego półrocza operacji Paukenschlag stracono tankowce 500 tys. BRT i US Navy nie mogła się narażać na kolejne straty), osłabienie eskorty przeciwpodwodnej lotniskowców mogło doprowadzić do powtórzenia się tragedii Waspa, a niedostatek szybkich jednostek dysponujących silną obroną przeciwlotniczą czynił pozostałe na Pacyfiku niedobitki lotniskowców US Navy potencjalnie wrażliwszymi na kontraatak powietrzny.
Natomiast dla Japończyków strata dwu krążowników liniowych nie miała istotnego znaczenia - wprowadzone do służby dwa pancerniki typu Yamato były znacznie lepszymi jednostkami osłony lotniskowców. Podobnie było ze stratą krążownika Kinugasa i niszczycieli - nie spowodowało to istotnego osłabienia sił osłony lotniskowców i konwojów (Japończycy budowali już wyspecjalizowane jednostki eskorty konwojów). W rezultacie więc, za krótkoterminową korzyść strategiczną, US Navy zapłaciła osłabieniem ogólnej zdolności bojowej.
Pragnę również przypomnieć, że podczas listopadowych walk na Guadalcanalu, na drugim końcu świata trwała operacja znacznie większa. Inwazja na północną Afrykę. I tam przebywały największe morskie siły aliantów.
I niestety, okazało się, iż nie są one w pełni wystarczające.
Dwa dni, które minęły między bitwami 13 i 15 listopada, to trochę mało czasu na przeprowadzenie analizy i wyciągnięcie wniosków. Zwłaszcza tych dotyczących przeciwnika. Dobra analiza wymaga spokoju, a o ten trudno w czasie operacji bojowych i pobytu w morzu.
Owszem, i dlatego zresztą pośpieszna analiza zakładająca całkowite zniszczenie sił amerykańskich, doprowadziła do szeregu błędnych posunięć.
Tym bardziej, że dowodził ktoś inny niż Abe. Ale na siłę nie będę Cię przekonywał. Zastanów się tylko, czy broniąc swoich racji nie wpędzasz się w sprzeczności.
Staram się tylko rozpatrywać straty i korzyści wynikłe z tej bitwy w jak najszerszej perspektywie.
Fereby