Ogólnie niezły numer, choć znów za dużo jak dla mnie rzutów 3D.
Brak mi przekrojów okrętów, co najbardziej dokucza np. w tekście o "Gneisenau", mimo iż sam artykuł jest jak najbardziej ok. Ale skoro to jest opis techniczny to... no właśnie... A tu czytamy o wzdłużnych grodziach przeciwtorpedowych i się człowiek od razu zastanawia, czy to znów nie mit o warstwowym systemie. Tymczasem był to układ koferdamów z
pojedynczą grodzią wzdłużną (mocną) i warto by to pokazać na choćby
jednym przekroju wręgowym.
Dobry artykuł o włoskich krążownikach ciężkich (mimo iż tu także boli brak choćby jednego przekroju) typu Trento, choć pisząc, że były na tle zagranicznych "nieźle opancerzone" należało IMHO podkreślić, że w danym momencie, bo w zestawieniu z typami New Orleans, Brooklyn (CL!!!) tudzież Algerie to "cienkie puszki konserwowe".
Ciekawy również jest artykuł o koncepcji użycia japońskich okrętów podwodnych.
Osobiście zgadzam się z większością (bo nie ze wszystkimi) argumentami Autora, ale tu nie wytrzymam i muszę się odnieść do kilku fragmentów:
- Yamato "wspaniały okręt"... Na pewno nie!
Największy pancernik to i owszem, ale konstrukcyjnym (i koncepcyjnym) "cudem na kiju" to on nie był.
Były znacznie lepsze pancerniki, w dodatku już dopasowane do nowej roli.
- Zatopienie "Yamato" to już maksymalnie oklepany mit pseudo-"końca ery pancerników".
Pan Autor zapomniał jednak, z iloma to samolotami zmuszony był walczyć "Yamato" w swej ostatniej bitwie (i jak bardzo kulało technicznie japońskie uzbrojenie przeciwlotnicze).
Śmiem twierdzić, że nawet Wielka Brytania nie byłaby wówczas w stanie wystawić w jednym regionie takich sił powietrznych (niemal 400 zaawansowanych maszyn lotnictwa morskiego!), jakie zaangażowali Amerykanie. Pozostałe państwa nie miały lotniskowców, więc niczego by nie wystawiły - zatem jaki to dowód na pseudo-koniec ery pancerników to cholera wie...
Po prostu "...i Herkules dupa, kiedy ludków kupa". Choć gdyby "Yamato" miał np. amerykańską artylerię przeciwlotniczą i system kierowania ogniem do niej to, kto wie.

By mówić o wyższości jednej klasy nad drugą, należałoby wystawić do pojedynku pancernik z pojedynczym lotniskowcem, ale i to jest pozbawione sensu bo:
- obie klasy tych okrętów mają z goła inne zadania (pancernikom w ogóle zmienił się zakres obowiązków podczas II WŚ.)
- celem w wojnach nie jest staczanie bezmyślnych bitew morskich
- wszystko zależy od okresu historycznego (np. w latach 80-tych XX w. pancernik przyłoży lotniskowcowi salwę Harpoonów ze 130 km i/lub Tomahawków TLAM-B z dystansu nawet 2500 km i po zawodach. Wątpię, by samotnemu, pozbawionemu eskorty innych okrętów lotniskowcowi udało się zestrzelić 16 Harpoonów i 32 Tomahawki, a w przeciwieństwie do pancernika, nawet pojedyncze trafienie którąś z ww. rakiet mogłoby zakończyć zdolność operacyjną lotniskowca).
- "Rola pancerników zredukowana zaledwie do obrony przeciwlotniczej" - no to już skrajne nadużycie.
Może w Japonii, przez kunktatorstwo japońskich sztabowców to w praktyce (nie w teorii!) i owszem, ale nie w US Navy czy Royal Navy!
Tam pancerniki aż do końca wojny
skutecznie spełniały
najważniejsze role; - ochronę własnych - kluczowych dla prowadzenia dalszej wojny - baz, ochrony linii komunikacyjnych, osłony floty (przed jednostkami nawodnymi i powietrznymi nieprzyjaciela), wsparcia floty (logistyka!!!), wsparcia sił desantu (ogniowe i logistyczne), dozoru radioelektronicznego (pod koniec wojny).
Swoją drogą z artykułu Autora można wywnioskować, że pancerniki spełniły jeszcze jedną ważną rolę - przynęty dla japońskich okrętów podwodnych, dzięki czemu linie komunikacyjne Aliantów znacznie mniej ucierpiały. Zatem BB spełniły jeszcze jedną ważną, choć z goła niezamierzoną rolę.
- Jedyne co tak naprawdę w pancernikach uległo przedawnieniu, to klasyczna walka liniowa w starym, tradycyjnym stylu (jako starcie liniowe całych flot).
Do lamusa poszła koncepcja "decydującej bitwy", a nie pancernik sam w sobie.
Ta koncepcja dotyczy z resztą również lotniskowców, bowiem nieważne ile i jakich na wojnie zatonie okrętów wojennych, liczą się jedynie stałe, nieprzerwane dostawy dla Armii (linie komunikacyjne), a nie pozbawione głębszego sensu masowe starcia flot wojennych. Bitwy są jedynie wypadkową pojedynczych operacji, wchodzących w skład kampanii.
------------------------------------------------------------------
Ogólnie fajny numer, warty wydanych pieniędzy.