Peperon pisze:Odnoszę wrażenie, że z tą "klęską" to trochę się zagalopowałeś. Owszem amerykanie stracili w tym nocnym starciu więcej okrętów niż Japończycy, ale...
1. Nie dopuścili zespołu Abe do pozycji, z której mógłby ostrzelać Henderson Field. A przecież po to został wysłany. I to był jeden z głównych zysków poświęcenia zespołu Callaghana. Japończycy w tym starciu również stracili niszczyciele i krążownik liniowy, ale amerykański przemysł szybciej uzupełniał straty.
Zauważ, że to co napisałeś powyżej, pasuje również do Portlanda i San Francisco - ich hipotetyczne zatopienie nie zmieniło rozmiarów amerykańskiej klęski w wymiarze strategicznym, który masz na myśli. Toteż hipotetyczna większa skuteczność pocisków przeciwpancernych nie zmieniłaby strategicznego wyniku bitwy.
2. Kogo miałeś na myśli pisząc o jednym "z najlepszych taktyków walki nocnej" ? Callaghana poległego na pokładzie "San Francisco", czy Scotta, którego zabiły pociski nie wiadomo czyje, na "Atlancie" ?
Scotta - był w 1942 bez wątpienia jednym z najlepszych taktyków walki nocnej w US Navy.
3. Do opowieści McCandlessa podchodziłbym raczej ostrożnie, bo był na "San Francisco" więc jest w pewnym sensie zainteresowany tym, aby pomniejszyć zniszczenia poczynione na "Atlancie" przez ogień jego krążownika.
I tu własnie jest pies pogrzebany - zauważ że jednocześnie dla US Navy, byłoby niesłychanie wygodnym wykazanie, że amerykańskie pociski przelatywały przez nadbudówki Atlanty, nie wybuchając, a pociski japońskie eksplodowały w zetknięciu ze stalą konstrukcyjną, demolując nadbudówki!
4. Co do pocisków przeciwpancernych, to kluczem jest czułość zapalnika, a nie jego zwłoka. Wobec tego niekoniecznie pociski wybuchałyby w dużej odległości od celu, po przejściu przez jego nadbudówki.
Zapalniki zwłoczne japońskich pocisków przeciwpancernych zaprojektowano tak, by aktywowały się uderzeniem o stal pancerną, a nie konstrukcyjną. Oczywiście odpowiednio gruba belka ze stali konstrukcyjnej mogłaby aktywować zapalnik pocisku przeciwpancernego, ale trafienie w kolejną belkę i tym samym wystarczające spowolnienie pocisku by wybuchł jeszcze w nadbudówce jest bardzo mało prawdopodobne (pocisk spowolniony do 1500 km/h przeleciałby w 2/5 s. dziesiątki metrów). W przypadku pocisków amerykańskich, charakteryzujących się znacznie krótszą zwłoką zapalnika, pocisk którego zapalnik aktywował się uderzeniem o odpowiednio masywny element w nadbudówce Atlanty, eksplodowałby po kilku metrach, czyli w nadbudówce, albo jej sąsiedztwie.
Z kolei zapalniki stosowane w pociskach burzących, można było ustawiać na różną czułość. Mogłyby się więc aktywować uderzeniem o konstrukcję nadbudowki i - niezależnie od tego czy zapalnik byłby natychmiastowy, czy zwłoczny - zadać poważne straty oficerom i marynarzom w owej nadbudówce oraz jej sąsiedztwie. Toteż wykazanie, że przeciwnik strzelał pociskami burzącymi, byłoby w 1942 niesłychanie dogodne dla US Navy, choćby samym w kontekście ustalenia czyje pociski zabiły Scotta. A to bynajmniej nie jedyny motyw.
5. Było to kolejne nocne starcie, po bitwie u przylądka Esperance, w którym Japończycy ponieśli porażkę. I to pomimo przewagi w liczbie i klasach okrętów. A czynnik psychologiczny też swoje waży.
Owszem - zauważ jednak, że nieskuteczność amerykańskiego ognia naprowadzanego radiolokacją, prawdopodobnie poprawiła morale Japończyków, których wielu dowódców po klęsce u przylądka Esperance, żywiło paranoiczną obawę przed tymże ogniem (Hara celnie opisuje to u Abe). Co prawda tylko do II bitwy koło Guadalcanalu i być może temu właśnie Kondo poniósł w niej klęskę, że uznał iż w świetle doświadczeń bitwy z 13 XI, przeceniono skuteczność radiolokacji przeciwnika, więc wystarczy seria prostych wybiegów (np. wykorzystanie Savo jako naturalnej bariery dla fal radiolokatora), by odnieść sukces w tym samym miejscu, w którym radar przeciwnika najwidoczniej nie sprawował się najlepiej.
Moim skromnym zdaniem o klęsce Amerykanów można by było mówić wtedy, gdyby mimo wszystko "Kirishima" wyszła na pozycję i zaorała lotnisko na Guadalcanalu. W takim przypadku poświęcenie krążowników poszłoby na marne.
Przy rozrzucie dział artylerii głównej, w pas trafiłoby prawdopodobnie jedynie kilka pocisków i pewnie udałoby się zasypać leje - bolesniejsze byłyby straty samolotów (bo były jeszcze te na Enterprise), a najgorsze amunicji, bomb i paliwa. Jednak każdy medal ma dwie strony - tak Saratoga, jak i Enterprise były już uszkodzone, a teraz US Navy straciła dwa krążowniki przeciwlotnicze, a potem jeszcze trzeba było posłać do doku South Dakotę (co w istocie winno się zrobić już po zderzeniu i uszkodzeniu instalacji paliwowej, ale była nazbyt cenna jako platforma uzbrojenia przeciwlotniczego, więc wróciła do osłony zespołu lotniskowców po prowizorycznej naprawie). Efektem trzech kolejnych bitew (Santa Cruz i dwie koło Guadalcanalu) było znaczne ograniczenie możliwości ofensywnych zespołów lotniskowców US Navy. Z kolei straty niszczycieli owocowały zmniejszeniem możliwości osłonowych konwojów z zaopatrzeniem, co w dalszej perspektywie mogło mieć nawet gorsze konsekwencje, niż
zaoranie lotniska - bez stałego strumienia dostaw, lotnisko i w ogóle przyczółek nie mogłoby wiele zdziałać. Tyle, że z tej właśnie perspektywy (strategicznej) potencjalne zatopienie dwu ciężkich krążowników (które i tak trzeba było odesłać do przeprowadzenia napraw), nie miało istotnego znaczenia, więc hipotetyczne użycie innych pocisków także.
Na zakończenie warto zauważyć, iż w bitwie na taką odległość najskuteczniejsza i poterncjalnie najbardziej zabójcza była artyleria średnia (szybkostrzelnność) i torpedy - w tym właśnie celu pierwotnie zainstalowano je na drednotach. A artyleria główna, z racji mniejszej szybkostrzelności i trudności w ustalenia miejsca upadku salwy w zamęcie bitwy, miała proporcjonalnie mniejsze znaczenie jak w walce na średnią i dużą odległość. Stąd można uznać, iż rodzaj używanych przez japońskie krążowniki liniowe w tej bitwie pocisków nie miał istotnego wpływu na poniesione przez US Navy straty. Więcej nawet, jeśli wziąć pod uwagę, że wymiania pocisków z burzących na przeciwpancerne zajęła japońskim artylerzystom cenny czas (tak twierdzi Hara), co w oczywisty sposób zaowocowało mniejszą liczbą wystrzelonych pocisków), można uznać że Amerykanie ponieśli, w rezultacie nieprzemyślanej decyzji Abe o wymianie pocisków, właśnie mniejsze, nie zaś większe, straty.
Fereby