Strona 27 z 43

: 2010-08-03, 20:26
autor: Fereby
orkan115 pisze:
Fereby pisze:
domek pisze:Drewno na pokładach jest jak terakota w łazience poprawia komfort :D


pozdrawiam
Drewniane deski pokładu są integralną częścią konstrukcji - ich usunięcie spowodowałoby szybką degragację płyt oraz konstrukcji wsporczej pokładu.

Fereby

W okrętach o których mowa drewno nie było integralną częścią konstrukcji
[nie było brane pod uwagę przy wyliczaniu wytrzymałości , choć wytrzymałość była liczona z uwzględnieniem ciężaru drewna ] .
Drewno , właściwie jego masa, na pewno było uwzględniane przy obliczeniach stateczności jednostki [wysoko umieszczona spora masa].
Jako wykładzina antypoślizgowa drewno nie jest także ochroną antykorozyjną ,nie jest mocowane do surowego poszycia pokładów [pomijam sposób mocowania]. Pokłady były wcześniej malowane i farba jest właściwą warstwą antykorozyjną .
Na lotniskowcach traktatowych z pokładem drewnianym, drewno było integralną częścią pokładu lotniczego i nie pełniło wyłącznie roli wykładziny antypoślizgowej (w innym razie zastosowanoby choćby tańszą i prostszą płytę wiórową z warstwą ochronną, zauważ także iż wtedy znacznemu uproszczeniu uległaby konstrukcja złącz kompensacyjnych). Pokłady lotnicze lotniskowców amerykańskich były pokryte deskami 4-6 calowymi, które były przykręcone do płyt stalowych podpokładzia (zauważ, że gdyby tego nie uczyniono, ruchy desek zdzierałyby choćby wspomnianą farbę z płyt), które to z kolei płyty mocowane były do wzdłużników i poprzeczników pokładu. Owszem, drewna nie liczono do wytrzymałości pokładu, tyle że płyt podpokładzia również - liczy się wytrzymałość konstrukcji wsporczej pokładu, czyli wspomnianych wzdłużników i poprzeczników. Deski pokładu i płyty podpokładzia tworzyły sekcje o długości 3-6 stóp przymocowane do złącz kompensacyjnych, przymocowanych bezpośrednio do poprzecznika pokładu.

Dolna warstwa pokładu składała się z wielu płyt stalowych - owszem były malowane (podobnie jak inne stalowe elementy okrętu), ale pomiędzy drewnem a płytami umieszczano dodatkową warstwę wodoszczelną, by uszczelnić miejsca łaczenia płyt.
Z powodu braków odpowiedniego drewna jak i jego ceny Japonia pod koniec wojny przestała stosować drewno . Stosowano farby antypoślizgowe [nie oceniam jakości tego rozwiązania]
Jak już wielokrotnie pisałem - drewna nie można ot tak sobie zdjąć, ponieważ efektem będzie degradacja wzdłużników i poprzeczników pokładu. Z reguły w razie zmiany poszycia pokładu, wzmiacnia się wzdłużniki i poprzeczniki oraz filary pokładu, a na płytach podpokładzia kładzie się po prostu drugą warstwę płyt ze stali konstrukcyjnej.
Kwestia pokładu Taiho jest dyskusyjna , na planach z Miyukikai zaznaczone jest deskowanie pokładu ,zdjęć brak ?
A Shinano, który rzekomo miał pokład wedle zbliżonej koncepcji jak typ Taiho?

Fereby

: 2010-08-03, 20:29
autor: esem
Dyskusja staje się coraz to bardziej żałosna :-D
@Fereby: zakończ własne hipotezy - nie jesteś jeszcze uznanym autorytetem w żadnej dziedzinie (a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo). Jak się uczysz - to ucz się od mądrzejszych (przysłowie ludowe mówi: lepiej z mądrym stracić niż z głupim znaleźć) i cytuj ich. Jak nie masz czasu na naukę to zaczynaj swoją wypowiedź od słów: "nie jestem pewny ale wydaje mi się, że... Co o tym sądzicie?"
Wszyscy chętnie udzielimy Ci dokształtów :)
I załóż nowy wątek - bo bezmyślnie wpakowałeś się w temat o Nevadzie :D

: 2010-08-03, 20:38
autor: Fereby
Halsey pisze:
Fereby pisze: Na wspomnianym rysunku z monografii japońskich bombowców nurkujących kreski wyprowadzono poza kadłub Nevady wyłącznie ze względu na poprawę czytelności
Nonsens! Co tu niby wyprowadzono?
Jak rozumiem, nadal nie przyjmujesz do wiadomości, że tory wlotowe i wylotowe bomb pokazane na rysunku narysowano jedynie w celu poprawy czytelności. To mnie akurat nie dziwi.
Cały szkic:

Obrazek

Popatrzcie na trafienia nr 4 i 5 (rysunek z profilu - w czerwonych kółkach na śródokręciu) - tam nie może być mowy o żadnych "wyprowadzeniach".


Może być i jest - kąt bomb zanim uderzyły w konstrukcję okrętu jest nieznany i niemożliwy do ustalenia. Podobnie droga bomb we wnętrzu okrętu jest przypuszczalna. Autor rysunku bez wątpienia świetnie o tym wiedział, skoro nie narysował np. armatur instalacji przeciwpożarowej, które naprawdę często zmieniają trajektorię bomb wewnątrz okrętu.
Podobnie trafienie nr 1 (w czerwonym kółku u dołu po prawej) - to, co dla Fereby'ego jest "wyprowadzeniem", kończy się eksplozją bomby w wodzie.
Podobnie jak w przypadku torów wlotowych, kąt, odległość i miejsce w którym bomba uderzyła w wodę nie są dokładnym odwzorowaniem rzeczywistych zdarzeń, a służą jedynie pokazaniu że bomba opuściła kadłub, uderzyła w wodę i wybuchła. Tyle i tylko tyle.

Fereby

: 2010-08-03, 20:42
autor: esem
@Fereby: Odpowiedz na pytanie: czy Nevada zatonęła w PH?
Jak odpowiesz na to pytanie - to znikaj ze swoimi mądrościami do innego wątku... :-D

: 2010-08-03, 20:44
autor: Fereby
esem pisze:Dyskusja staje się coraz to bardziej żałosna :-D
@Fereby: zakończ własne hipotezy - nie jesteś jeszcze uznanym autorytetem w żadnej dziedzinie (a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo). Jak się uczysz - to ucz się od mądrzejszych (przysłowie ludowe mówi: lepiej z mądrym stracić niż z głupim znaleźć) i cytuj ich.
Tak, jasne - mam uwierzyć na słowo autorowi książki, twierdzącemu że Tojo bardzo się ucieszył z przegranej Yamamoty pod Midway, co ów autor ustalił w sposób niezbity na podstawie jednej rozmowy. Fakt iż Yamashita przesłuchiwany przez ATIS w 1945 roku twierdził, iż Tojo był smiertelnie przerażony tą klęską, winniśmy uznać za niebyły.

[cut]

Fereby

: 2010-08-03, 20:45
autor: Fereby
esem pisze:@Fereby: Odpowiedz na pytanie: czy Nevada zatonęła w PH?
Jak odpowiesz na to pytanie - to znikaj ze swoimi mądrościami do innego wątku... :-D
Patrz poprzednie posty ze dwa miesiące temu - nie dołączaj do dyskusji, co do których twoja wiedza jest dokładnie zerowa.

Fereby

: 2010-08-03, 20:47
autor: esem
Fereby pisze: Tak, jasne - mam uwierzyć na słowo autorowi książki, twierdzącemu że Tojo bardzo się ucieszył z przegranej Yamamoty pod Midway, co ów autor ustalił w sposób niezbity na podstawie jednej rozmowy. Fakt iż Yamashita przesłuchiwany przez ATIS w 1945 roku twierdził, iż Tojo był smiertelnie przerażony tą klęską, winniśmy uznać za niebyły.

[cut]

Fereby

Napisz własną książkę - może ktoś Ci to wyda :-D Teraz z recenzentami jest różnie :P
A od wiary jest Kościół ;)

: 2010-08-03, 20:48
autor: esem
Fereby pisze:
esem pisze:@Fereby: Odpowiedz na pytanie: czy Nevada zatonęła w PH?
Jak odpowiesz na to pytanie - to znikaj ze swoimi mądrościami do innego wątku... :-D
Patrz poprzednie posty ze dwa miesiące temu - nie dołączaj do dyskusji, co do których twoja wiedza jest dokładnie zerowa.

Fereby
Oceń najpierw własną wiedzę :-D

: 2010-08-04, 13:27
autor: Halsey
esem pisze:
Fereby pisze:
esem pisze:@Fereby: Odpowiedz na pytanie: czy Nevada zatonęła w PH?
Jak odpowiesz na to pytanie - to znikaj ze swoimi mądrościami do innego wątku... :-D
Patrz poprzednie posty ze dwa miesiące temu - nie dołączaj do dyskusji, co do których twoja wiedza jest dokładnie zerowa.

Fereby
Oceń najpierw własną wiedzę :-D
Esem, nie przejmuj się - szkoda nafty. Fereby uważa swoją wiedzę za absolutną. Zarazem jest przekonany, że wiedzę zerową ma każdy, kto jest odmiennego zdania niż Fereby.
Fereby pisze:
Halsey pisze: Jak wspomniałem, nie mam pewności także co do rodzaju bomby, jaka wybuchła na śródokręciu Nevady. Niemal pewne, że miała ona zapalnik kontaktowy, ale wybuch przypomina bardziej SAP (podobna trafiła też Cornwalla) niż HE.
Ta bomba miała zapalnik zwłoczny. W tych warunkach niemożliwe jest ustalenie typu bomby.
Ta bomba miała zapalnik natychmiastowy (przepraszam za wcześniejsze przejęzyczenie "kontaktowy"), i kropka. Za Smithem, który opiera się na raporcie uszkodzeń (podkreślenie moje):
Direct hit number five struck the starboard forward skylight of the crew's galley between frames 80 and 81 on the superstructure deck. Unlike the others, it detonated on impact.
Fereby pisze:Bardzo ciekawą sytuacją jest, gdy bomba zostaje mechanicznie rozcięta na dwie części, gdy zapalnik zainicjował już materiał wybuchowy i w obu częściach pojawiły się centra reakcji. W tym przypadku obie części bomby eksplodują w dwu różnych miejscach, być może oddalonych o wiele metrów - zsumowania siła wybuchu obu części będzie słabsza niż wybuch nierozpołowionej bomby (część pierwotnej fali uderzeniowej, zamiast odbić się od korpusu i wrócić do wnętrza, wyjdzie "po linii najmniejszego oporu" w powietrze, podobnie stanie się z częścią produktów gazowych), ale obie części korpusu i tak zostaną rozerwane na części. Taki przypadek opisuje Morison w "Guadalcanal" (w wydaniu polskim strony 215-216).
Fakt, że bomba, która rozpadła się po trafieniu Enterprise w czasie bitwy pod Santa Cruz, miała zapalniki na obu końcach korpusu, jakoś pozostał poza polem postrzegania naszego kolegi.
Wspomniany opis u Morisona jest wprawdzie OK (co nie znaczy, że interpretacja Fereby'ego jest OK), ale generalnie zalecam ostrożność z tą jego książką. Nawet na owej 215 stronie jest błąd w opisie trafienia innej bomby, która to bynajmniej nie wybuchła w wodzie lecz w powietrzu.

Jeszcze coś mi się nasunęło - otóż nawet w ulubionym serialu Fereby'ego o USS Enterprise przedstawiono wybuch tej pękniętej bomby w inny sposób, niż on nam to był uprzejmy nakreślić pisząc, jakoby zapalnik zainicjował już materiał wybuchowy i w obu częściach pojawiły się centra reakcji. Nie byłbym pewien, czy autorzy Battle 360° zrobili to ściśle (u nich tylna część korpusu bomby penetruje głębiej niż przednia, co wygląda mi cokolwiek dziwnie). Ale przynajmniej widać, że ta część odpala samodzielnie (czyli od innego zapalnika).

: 2010-08-04, 21:17
autor: orkan115
Sławomir Lipiecki pisze:
orkan115 pisze: Nie będąc ekspertem od Nevady zastanawiam się ile okręt ten posiadał przedziałów wodoszczelnych .
Nim odpowiem, to na wszelki wypadek zapytam - sekcji, przedziałów czy komór? Mam nadzieję, że nie komór, bo tych jest ponad 1000, podobnie jak na "Yamato" czy "Iowa"...
Panie Sławku , przedział wodoszczelny wg. mojej wiedzy zamyka się w przestrzeni ograniczonej grodziami . Oczywistym jest ,że w/w przedziały były dzielone na mniejsze w celu jeszcze większego poprawienia niezatapialności .
Rozpatrując okręt są tylko trzy kwestie :
1-ilu przedziałową miał niezatapialność
2-ile przedziałów zostało zalanych
3-czy uszkodzenia zostały opanowane .
Bez znaczenia jest od czego odniósł uszkodzenia
Odpowiedz na te 3 pytania będzie odpowiedzią czy Nevada zatonęła czy została zatopiona z powodów " taktycznych "

: 2010-08-04, 22:09
autor: orkan115
Na lotniskowcach traktatowych z pokładem drewnianym, drewno było integralną częścią pokładu lotniczego i nie pełniło wyłącznie roli wykładziny antypoślizgowej (w innym razie zastosowanoby choćby tańszą i prostszą płytę wiórową z warstwą ochronną, zauważ także iż wtedy znacznemu uproszczeniu uległaby konstrukcja złącz kompensacyjnych). Pokłady lotnicze lotniskowców amerykańskich były pokryte deskami 4-6 calowymi, które były przykręcone do płyt stalowych podpokładzia (zauważ, że gdyby tego nie uczyniono, ruchy desek zdzierałyby choćby wspomnianą farbę z płyt), które to z kolei płyty mocowane były do wzdłużników i poprzeczników pokładu. Owszem, drewna nie liczono do wytrzymałości pokładu, tyle że płyt podpokładzia również - liczy się wytrzymałość konstrukcji wsporczej pokładu, czyli wspomnianych wzdłużników i poprzeczników. Deski pokładu i płyty podpokładzia tworzyły sekcje o długości 3-6 stóp przymocowane do złącz kompensacyjnych, przymocowanych bezpośrednio do poprzecznika pokładu.

Dolna warstwa pokładu składała się z wielu płyt stalowych - owszem były malowane (podobnie jak inne stalowe elementy okrętu), ale pomiędzy drewnem a płytami umieszczano dodatkową warstwę wodoszczelną, by uszczelnić miejsca łaczenia płyt.
Wyżej cytat z radosnej twórczości Farbeya .
Farbey nie mieszaj traktatów do konstrukcji w/w jednostek . To nie są żaglowce .Nie porównuj też teaku do płyty wiórowej ; nie ośmieszaj się . Złącza kompensacyjne nie są zależne od rodzaju wykładziny a od długości i konstrukcji jednostki . W konstrukcji tego typu nie występuje podpokładzie /może to Twoja prywatna nazwa /,chyba , że masz na myśli nie poszycie a konstrukcje nośna . Drewno nie zawsze jest przykręcane ,można je zamocować w inny sposób . Rodzaj materiału przy złożonym układzie naprężeń kadłuba ma ogromne znaczenie . Ty tego nie wiesz a literatura FACHOWA jest trudno dostępna ,nawet w necie .
Załóż odpowiedni temat to pogadamy , na razie nie mamy o czym !

: 2010-08-05, 00:37
autor: domek
Halsey pisze:
Jeszcze coś mi się nasunęło - otóż nawet w ulubionym serialu Fereby'ego o USS Enterprise przedstawiono wybuch tej pękniętej bomby w inny sposób, niż on nam to był uprzejmy nakreślić pisząc, jakoby zapalnik zainicjował już materiał wybuchowy i w obu częściach pojawiły się centra reakcji. Nie byłbym pewien, czy autorzy Battle 360° zrobili to ściśle (u nich tylna część korpusu bomby penetruje głębiej niż przednia, co wygląda mi cokolwiek dziwnie). Ale przynajmniej widać, że ta część odpala samodzielnie (czyli od innego zapalnika).

To logiczne :D Przedni zapalnik to natychmiastowy tylny to zwłoczny co dawało by w tym przypadku zwłokę w zainicjowaniu wybuchu :)

Pozatym interesuje mnie odpowieć na pytanie

czy zapalnik zwłoczny to

Zapalnik który po uderzeniu w każdą przeszkode odrazu inicjuje proces zapłonu a czas do wybuchu jest opużniany poprzez materiał pośredni "lont"

czy też

Zapalnik który nieaktywuje się do momętu uzyskania odpowiednio silnego przeciązenia poczym eksploduje odrazu bez zwłoki


:?

pozdrawiam

aha i jeszcze jedno czy dawało się manipulować obydwoma zapalnikami

Wtedy drugi reagował by na przeszkode zdolną wszkodzić bombe a pierwszy inicjował by eksplozje gdyby ten pierwszy nie zadziałał.

: 2010-08-05, 18:10
autor: Sławomir Lipiecki
orkan115 pisze: Rozpatrując okręt są tylko trzy kwestie :
1-ilu przedziałową miał niezatapialność
2-ile przedziałów zostało zalanych
3-czy uszkodzenia zostały opanowane .
Bez znaczenia jest od czego odniósł uszkodzenia
Odpowiedz na te 3 pytania będzie odpowiedzią czy Nevada zatonęła czy została zatopiona z powodów " taktycznych "

Ad.1
Pięciosekcyjną, czyli - według przedstawionej wcześniej teorii - pięcioprzedziałową.
Ad.2
Zalaniu całkowitemu (i to już grubo po nalocie) uległo (z różnych przyczyn) 2,5 sekcji (przedziałów).
Ad.3
Tak, ale powstał inny problem - woda zalewała dalsze przedziały poprzez szczeliny między warstwami pancerza w głównym pokładzie pancernym, który okazało się, że nie był wodoszczelny, oraz poprzez tuby głosowe, wybite tudzież wypalone ropą "Arizony" i "West Virginii" bulaje i niektóre tory kablowe strefy trzeciego pokładu.
Według opisu Friedmana, woda dotarła w końcu do sekcji przedniej kotłowni. Jeśli to prawda, wówczas kilka dni po ataku, pod wodą było aż 5 sekcji (!)

: 2010-08-05, 18:20
autor: Maciej3
I tu dochodzimy do sedna interpretacji zatoniecia. 7 grudnia jeszcze nie zatonela. Kilka dni potem juz tak. Kwestia nie do rozstrzygniecia pozostanie czy zaloga mogla temu zapobiedz. W pewnym momencie odpuszczono sobie walke z naplywem wody

: 2010-08-05, 18:48
autor: Shinano
Maciej3 pisze:I tu dochodzimy do sedna interpretacji zatoniecia. 7 grudnia jeszcze nie zatonela. Kilka dni potem juz tak. Kwestia nie do rozstrzygniecia pozostanie czy zaloga mogla temu zapobiedz. W pewnym momencie odpuszczono sobie walke z naplywem wody
Na pełnym morzu, taką walkę można by sobie odpuścić, bo znalazłaby się się w takim położeniu, w jakim Musashi mógłby. W Pearl to bez znaczenia, czy Nevada zatonęła rozmyślnie, czy dlatego, że sprawę "olano". Moim zdaniem, taka dyskusja, jak w temacie wątku, jest czysto akademicka zarówno ze strony japońskiej: omawiania wyniku nalotu, jak też ze strony amerykańskiej: co by było ekstrapolując na pełne morze.

: 2010-08-06, 00:00
autor: Speedy
Hej

MiŁo mi że mam z kim podyskutować. A więc:
Fereby pisze: Owszem często wychodziły zawodne i nieudane, ale zwolennicy pancerników i lotniskowców byli grupami znacznie bardziej wpływowymi niż np. podwodniacy, więc jeśli zapalnik miał wadę rozwojową, to dość szybko ją usuwano, bądź zastępowano wadliwy zapalnik innym.
Ściągnąłem sobie jakąś amerykańską instrukcję o japońskich zapalnikach i powiedziałbym, że na oko w ogóle nie miały one takiej opcji. Tzn. one są zbudowane bardzo klasycznie. Czołowe mają bijnik podparty sprężyną, a denne mają bezwładnik podparty sprężyną. I już. Nie widać tam jakiegoś chytrego układu pozwalającego ustawić siłę owej sprężyny, choć nie neguję że mógł być albo też że produkowano zapalniki z twardzą i miększą sprężyną. W opisie nie ma w każdym razie żadnej wzmianki o możliwości takiej regulacji.
Fereby pisze: Po prostu od prawidłowego reagowania zapalnika na różne materiały zależała możliwość niszczenia przez lotnictwo zróżnicowanych celów, co zarówno "lotnicy" US Navy, jak US Army uważali za kluczowy element swej doktryny wojennej.
Czy na pewno? W tzw. realnym życiu mamy w zasadzie do czynienia z dwiema sytuacjami:
- albo chcemy żeby bomba wywaliła natychmiast w momencie uderzenia w przeszkodę, bez zagłębiania się w niej - i dajemy zapalnik o działaniu natychmiastowym (bez zwłoki)
- albo chcemy by bomba zaglębiła się w przeszkodę i następnie eksplodowała, rozsadzając ją od środka - i dajemy zapalnik ze zwłoką, czyli najczęściej wyposażony w pirotechniczny opóźniacz wstawiony pomiędzy spłonkę zapalającą a detonującą (czas palenia się opóźniacza będzie czasem zwłoki).
Nie jest nam praktycznie potrzebne różnicowanie pomiędzy uderzeniem w twardą i miękką przeszkodę.
Owszem są sytuacje, że coś takiego chcemy uzyskać. Brytyjskie bomby AS (przeciw okrętom podwodnym) miały taki zapalnik. Autor liczył na to że czasami uda się uzyskać trafienie bezpośrednie w okręt idący na powierzchni a jak nie to bomba zadziała jak zwykła bomba głębinowa. W przypadku uderzenia w twardą przeszkodę (definiowaną jako 9,5 mm płyta stalowa) zapalnik powodował natychmiastową eksplozję; w przypadku miękkiej przeszkody (czyli upadku do wody) wybuch z opóźnieniem nastawnym w zakresie od 0,5 do 2 s. Ale to są właśnie te rzadkie przypadki (i zresztą zapalnik ten był zawodny i uważany za nieudany, podobnie jak same bomby AS które stopniowo wycofano i zastąpiono klasycznymi bombami głębinowymi).
Fereby pisze: To, że maksymalna prędkość detonacji wynosi 6000 m/s, nie oznacza
że cały materiał reaguje w tym tempie
Owszem oznacza. Tzn. to bardziej skomplikowane, te procesy co napisałeś oczywiśnie mają miejsce, tyle że już po ich uwzględnieniu wychodzi właśnie ta wartość. Mogą wystąpić rozmaite niejednorodności, ale spowodowane nimi róznice będą minimalne.
Fereby pisze: Gdy ciśnienie rozrywa korpus bomby, spora część materiału wybuchowego która nadal jeszcze nie zareagowała, zostaje rozrzucona przez podciśnienie powstałe za wtórną falą uderzeniową i podlega deflagracji.
Ogólnie rzecz biorąc - NIE. Jeśli bomba zdetonowała prawidłowo, to fala detonacji jest przecież szybsza (z samej definicji) od prędkości dźwięku w reagującym materiale. Nie może więc go rozrzucać czy popychać, bo zanim zacznie się jakieś oddziaływanie mechaniczne (a wszak prędkość dźwięku czyli prędkość rozchodzenia się zaburzeń mechanicznych w takich substancjach, niemetalicznych ciałach stałych, jest rzędu 2000 m/s) to materiał zostanie zdetonowany.
Natomiast jeśli bomba zdetonuje nieprawidłowo, detonacja zwolni i przejdzie do deflagracji, albo w ogóle się nie rozpocznie, to faktycznie może takie zjawisko nastąpić, zostanie rozrzucony palący się materiał wybuchowy. Niektóre opisy działania japońskich bomb, jakie pojawiły się w tym wątku zdają się właśnie coś takiego sugerować, że japońskie bomby nie detonowaly prawidłowo.
Fereby pisze: Jednak po chwili powstałe w centrum strefy eksplozji podciśnienie, powoduje zasysanie rozrzuconego na zewnątrz materiału wybuchowego i deflagracja gwałtownie przechodzi w detonację - procest ten powtarza się wielokrotnie i powoduje powstanie kolejnych, coraz słabszych fal uderzeniowych.
Oj nie. NIE. Przekombinowany ten twój model. Zauważ zresztą, że w nim nawet przy braku detonacji, przy deflagracji nadciśnienie byłoby rzędu kilkudziesięciu atmosfer. Z taką siłą (minus ciśnienie atmosferyczne czyli 1 atm) rozrzuciłoby wokół produkty reakcji i nieprzereagowane cząstki. A owo "powstałe w centrum strefy eksplozji podciśnienie" nie mogłoby przecież mieć "minus kilkudziesięciu atmosfer" tylko co najwyżej zero - czyli te cząstki, napędzone wcześniej siłą wytworzoną przez ciśnienie kilkudziesięciu atmosfer, miałoby z powrotem zassać ciśnienie atmosferyczne (1 atm)? Jak?
Fereby pisze: Z reguły korpus bomby pęką w najsłabszym miejscu
No nie. Właśnie NIE. Tak sobie myśleli dawniej różni ludzie i stąd np. nacięcia na zewnętrznej skorupie granatu obronnego (obiektywnie całkiem bezsensowne i nieskuteczne z punktu widzenia fragmentacji). W opisany przez ciebie sposób (lub zbliżony) rozpadałaby się skorupa wypełniona materiałem wybuchowym któryby NIE detonował tylko się szybko palił. Ciśnienie by rosło i rosło aż w końcu rozsadziłoby skorupę, która pękłaby w najsłabszym miejscu. Na tej samej zasadzie pęka np. przegrzany kocioł parowy lub nadmiernie nadmuchany balon.
A przy materiale detonującym jest inaczej. Skorupa zaczyna pękać w miejscach gdzie uderzyło w nią czoło fali uderzeniowej. Tak jak wcześniej napisałeś ono nie jest jednorodne w skali mikro, są tam rozmaite zawirowania i takie wypukłe "bąble". Tam gdzie dotrą one do skorupy zaczyna się pękanie. Zauważ że fala jest szybsza od prędkości dźwięku w skorupie. Wewnętrzne warstwy metalu niejako "nie wiedzą" więc, że gdzieś tam dalej są słabsze i mocniejsze miejsca, tylko od razu zaczynają pękać i tam się robią te słabsze miejsca na bieżąco. Dlatego np. XVII-wieczne granaty wypełnione czarnym prochem rozrywały się najczęściej tylko na kilka bardzo dużych odłamków; a podobne skorupy wypełnione materiałem który detonuje dają setki lub tysiące odłamków.
Fereby pisze: i rozpada się na kilka dużych części (co wyzwala wtórną falę uderzeniową),
Oj oj. Generalnie NIE. Nic takiego nie ma miejsca. Jeśli bomba zdetonowała prawidłowo, to w momencie gdy fala dotarła do jej skorupy i zaczęła ją kruszyć, wszystko za nią już dawno przereagowało. Bomba pęka na odłamki w sposób poniekąd chaotyczny, powstają owszem większe i mniejsze i może się zdarzyć że będzie kilka całkiem dużych. Po części zależy to od materiaŁu skorupy (prędkości dźwięku w nim) no i prędkości detonacji m.w.
Fereby pisze: Bardzo ciekawą sytuacją jest, gdy bomba zostaje mechanicznie rozcięta na dwie części, gdy zapalnik zainicjował już materiał wybuchowy i w obu częściach pojawiły się centra reakcji. W tym przypadku obie części bomby eksplodują w dwu różnych miejscach, być może oddalonych o wiele metrów
NIE. Prędkość detonacji jest bardzo duża w porównaniu z prędkością poruszania się bomby, więc nie przemieściłaby się ona w trakcie detonacji więcej niż o kilka cm. Ponadto z mechanicznego punktu widzenia to jest generalnie niezbyt prawdopodobne. Jeśli bomba miała zapalnik natychmiastowy, to zareagował on już w momencie uderzenia bomby w przeszkodę i zanim zdążyłaby ona pęknąć, to już by zdetonowała. Jeśli bomba miała zapalnik zwłoczny, to energia uwolniona w momencie pękania skorupy z reguły jest wystarczająca by spowodować deflagrację materiału wyb. i zapalnik może już nie mieć czego zdetonować. W tym przypadku faktycznie jednak połówki bomby mogłyby znacznie oddalić się od siebie.
Fereby pisze: Na początek rzecz podstawowa - to nie fala uderzeniowa materiału wybuchowego rozrywa korpus bomby, a wzrost ciśnienia wewnątrz niej, w rezultacie wydzielania się produktów gazowych reakcji.
Ależ NIE. W przypadku bomby wypełnionej materiałem który detonuje, właśnie fala uderzeniowa rozrywa skorupę. W przypadku natomiast materiału, który nie detonuje tylko się pali, jest tak jak piszesz, skorupa "nadmuchuje się" produktami spalania i peka niczym balon.
Fereby pisze: Dotyczy to zwłaszcza bomb i pocisków przeciwpancernych, których korpus jest bardzo wytrzymały (zauważ, że w innym razie najlepszym możliwym korpusem dla bomby przeciwpancernej byłaby konstrukcja szkieletowa z lekkim płaszczem osłonowym).
Ależ NIE. W ogóle nie wiem skąd wynika twój wniosek. Bomby (i pociski) ppanc. muszą przede wszystkim wytrzymać uderzenie w twardą przeszkodę i nie rozpaść się przy tym. Stąd wynika konieczność zastosowania tej grubej i wytrzymałej skorupy. Co to ma wspólnego z zawartością pocisku? Istniały (i istnieją) pociski ppanc. bez zadnej zawartości (choć oczywiście nie w artylerii okrętowej) czy pociski zawierające środki zapalające, które z oczywistych przyczyn nie detonowały, tylko wzniecały pożar wewnątrz chronionej pancerzem struktury.

(ciach reszta, bo to konsekwencja wcześniejszych akapitów, nie ma sensu się powtarzać).