Ogólnie nad Karolem był jeszcze szef całej ochrony GH, notabene były zomowiec
Co jednak nie zwalnia Nawrockiego z odpowiedzialności. Tym większej, że co by nie mówić odpowiadał za swoją działkę.
Jedno jest pewne - wygrał lepszy z kandydatów i mnie osobiście ten wybór umiarkowanie cieszy.
"Lepszy"? Jak to rozumieć? Co by nie mówić, stanowisko prezydenta RP wymagałoby osoby o określonych kwalifikacjach... nazwijmy to "moralnych". Nie sądzę, by Nawrocki byłby tu "lepszy" od sporej części kandydatów. Nawrocki, jeśli już, to dostał większość głosów. Ale to nie znaczy, że jest lepszy.
mamy gościa, który z niejednego pieca jadł i na trudne czasy może być bardzo cennym kapitałem

Nawrocki został kandydatem z woli Kaczyńskiego. Który uznał, że akurat on najbardziej pasuje do aktualnych nastrojów. Wszystko. Wygrał, gdyż dostał poparcie zwolenników PiS w pierwszej turze, co pozwoliło mu wejść do drugiej, a tam przeważyły głosy prawej strony, które były liczniejsze niż te z centrum i lewej. Cała filozofia. Jego wysiłek polegał na tym, by nauczyć się występować publicznie i mówić co mu każą. Czego się nauczył - przyznaję, całkiem zręcznie.
Rozumiem, że przy kandydowaniu na prezydenta znacznie ważniejsze są umiejętności takie jak boksowanie i umiejętność dawania w mordę, kłamanie (aczkolwiek kłamał dość nieudolnie), znajomości w półświatku przestępczym, umiejętność oszukiwania i praktyka w kuplerstwie, tudzież diabli wiedzą co jeszcze. Natomiast dobre wykształcenie, znajomość języków, doświadczenie w polityce (tej "dużej" i samorządowej), dobra prezencja itd. są obciążeniami dyskwalifikującymi kandydata?
Co do oceny sztabu - to muszę się - wyjątkowo zgodzić z Napoleonem - prawie na pewno "nie byli świadomi"...
W mojej opinii świadomi mieć nie byli, skoro miała to być prowokacja wyciągnięta na wierzch przed drugą turą.
Mamy bowiem na szczycie kogoś kto - być może - będzie umiał "powalczyć...
Marku8, prezydentura to nie jest boksowanie. Nawrocki ma sensownie korzystać ze swych kompetencji i dobrze nas reprezentować na zewnątrz. To drugie, biorąc pod uwagę jego życiorys, już stawia go w arcytrudnej pozycji. Zapowiedzi zaś sprawiają, że i z pierwszym sobie nie będzie radził. Aczkolwiek Kaczyński potrzebuje go głównie do rzucania kłód pod nogi rządowi, i w tym akurat może być niezły. Ale to wszystko. Będzie dobry w destrukcji, agresywny w słowach i bezsilny jako nasz reprezentant na arenie międzynarodowej. I jak sądzę spróbuje budować swój obóz polityczny. Nie od razu, ale po pewnym czasie. I niekoniecznie w oparciu o PiS, a w każdym razie tylko PiS. Przy czym obawiam się, że będzie to obóz brunatny.