Chyba moja złośliwość nie została należycie odczytana.
Więc może najpierw czyste fakty.
1. Admiralicja chciała trzymać 3 szt KGV przeciwko Tirpitzowi.
2. Jak nie było dostępnych 3 szt KGV z jakichkolwiek powodów, to w miarę możliwości Amerykanie udostępnili Waszyngtonika i dwie South Dakoty.
3. Jak było trzeba to pojedynczy KGV pływał przeciwko Tirpitzowi.
4. Waszyngton nigdy sam nie popłyną na Tirpitza. Zawsze był w pobliżu jeden ( a zdarzało się że i dwa ) KGV w pobliżu.
5. South Dakoty na morzu Północnym zawsze pływały parami ( obecność przez 2 miesiące )
A teraz interpretacja powtarzana zwykle przez różnej maści historyków i "historyków"
Konieczność trzymania trzech pancerników typu KGV przeciwko jednemu Tirpitzowi jednoznacznie dowodzi wadliwości i słabości brytyjskiego okrętu, który musiał mieć ilościową przewagę nad samotnym Niemcem. Jak nie dało się przewagi uzyskać to błagano Amerykanów o pomoc.
Pomoc nadeszła i Anglicy mogli odetchnąć z ulgą.
To, że Amerykanie nigdy nie pływali sami ani w pojedynkę jest starannie przemilczane.
A teraz może moja interpretacja ( dodam, że celowo przerysowana, aż tak skrajny to nie jestem

)
Dlaczego 3 szt KGV to pisałem, ale streszczę. Trzeba było "zatkać" trzy wyjścia na Atlantyk. Z czego potrzebe były dwa zespoły. To wymagało sprawnych 2 szt KGV zawsze a jeden mógł akurat przechodzić remont, a poza tym to jeden mógł być mocno uszkodzony, jeden akurat remont okresowy, więc trzeba było trzech żeby zapewnić dostępność jednego.
Ten kawałek prawdziwy i bez sarkazmu.
A teraz coś mocniejszego.
Amerykanie przystępując do wojny doskonale wiedzieli, że niczego nie potrafią. Podobnie jak podczas I wojny światowej niemal błagali Brytyjczyków o możliwość zdobycia choć trochę doświadczenia u boku najbardziej doświadczonej marynarki świata. Brytyjczycy łaskawie się zgodzili. Waszyngton jeszcze do czegoś się nadawał, ale stanowił spore obciążenie. Ile potrafi wytrzymać okręt z 305 mm pancerzem burtowym w starciu z Bismarckiem zostało przetestowane w maju 41 roku. Brytyjczycy nie chcieli powtórki z Hooda i jak tylko mogli trzymali Waszyngtona w takiej sytuacji żeby sam się pod ognień niemiecki nie wpakował. Jak przyszło do możliwości prawdziwego spotkania Waszyngtona z Tipitzem, to woleli poświęcić konwój by tylko ocalić ten amerykański okręt. Ze względów propagandowych utrata najnowszej i najmocniejszej jednostki USA była nie do pomyślenia. Lepiej było poświęcić kilka statków. Jak widać Waszyngton to był tylko taki okręt na pokaz - ot straszak coby trzymać Niemców w fiordzie - że niby groźny jest bo na 16 calówki, ale jego rzeczywista wartość została określona choćby w czasie konwoju PQ17
South Dakoty były jeszcze gorsze. Pływały tylko parami nawet na wypadek spotkania nie tyle Tipitza czy Scharnhorsta, czy Lutzowa ale nawet Hippera. Jak widać nawet perspektywa spotkania jednego 8 calowego krążownika powodowała u Amerykanów syndrom "mokrych spodni" i konieczność trzymania dwóch pancerników razem, żeby jakoś mogły dać sobie radę.
Przy pierwszej nadarzającej się okazji całe towarzystwo zostało odesłane do USA, bo stanowiło bardziej obciążenie dla eskortujących je jednostek brytyjskich niż jakiekolwiek wsparcie.
I jak się podoba taka (nad) interpretacja faktów?
Nie przypomina to nieco "interpretacji standardowej" tyle, że z okrętami USA zamiast brytyjskich?