Mam nadzieje, że za bardzo prawa nie złamałem

Podpisane toto jest jako przekładnia z Nelsona przekładająca 1500 obrotów turbin na 160 śrub.
Wielkość dość dobrze widoczna i wreszcie widać o co mi chodziło w tym koślawym opisie w poprzednim poście.
W Tirpitzu powiększyli zbiorniki, tak, ze zasięg się nieco zwiększyłKpt.G pisze: Na koniec: przy zasięgu "tylko" 7000Mm Kanclerza bym nie używał jako korsarza.
Amerykanie nie wiedzieli że się nie da zrobić przekładni redukującej obroty z 4000tys/min z hakiem do 250, więc ją zbudowali. Brytyjczycy nie wiedzieli że nie da się zbudować radaru mikrofalowego z wykorzystaniem magnetronu wnękowego, więc go sobie zbudowali.Swoją drogą ciekawe czemu konkretnie ( rozwiązanie techniczne ) tak było, ale chyba sedno tkwi w tym, że Amerykanom zależało na zużyciu paliwa przy prędkości ekonomicznej. Mieli w głębokim poważaniu ile pali przy prędkości max
Nie wiem jak u francuzów, ale jeśli chodzi o Niemców to regularnie powtarza się wartość około 75% Zuladung (pewnie przekręciłem trochę słowo ale skoro wszyscy wiedzą o co biegaJak to było z Francuzami ( Dumasa zostawiłem daleko od siebie ) czy Niemcami?
Tak jako ciekawostkę rzucę, że na śmigłowcu Mi-2 przekładnia o przełożeniu bodajże 20 posiadała koła zębate o zębach prostych. Efekt był dokładnie taki jak opisałeś a sama przekładnia była najcięższym i największym elementem całej konstrukcji – co zresztą widać po sylwetce1. Nie mogą być zęby proste (jak w dziecinnych zabawkach) bo hałas zabiłby obsługę a dynamika przy tych mocach od razu połamała zęby.
Ci ostatni standardowo: możliwość lotu w kosmos przy ujemnym spalaniu paliwaMoim zdaniem wypadałoby poznać sam układ napędowy okrętu oraz to co chcieli osiągnąć(wymagali od niego) projektanci/konstruktorzy/zamawiający.
A może tu jest klucz do różnicy zasięgów ?CIA pisze:Whitley coś tam pisze, ze chodziło o warunki pokojowe oraz wojenne...
Trochę nie tak.Amerykanie nie wiedzieli że się nie da zrobić przekładni redukującej obroty z 4000tys/min z hakiem do 250, więc ją zbudowali.
Masz poniżej wykres jaki prezentowałem coś ze 2 lata temu w jakimś wątku równie związanym z tym zużyciem jak ten(wykresy dla Bismarcka i KGV prawie w poziomie przy niskich prędkosciach, byc może mamy zbyt mało danych dla Iowy, bo wykres byłby poziomy przy prędkosci ponizej 15w.?).
Gdyby zabierał tyle samo paliwa co NC czy SD to tak!CIA pisze:To znaczy, że taki np. KGV miał wiekszy zasięg przy wyższej prędkości
I owszem.(z danych wynika, ze palił mniej przy 14 w. niz przy 12w.!)?
Tarranta akurat nie mam.Do KGV też brałem dane z Ravena/Robertsa, ale podobne są u Tarranta.
Aby wlożyć kij w mrowisko, jak to mawiał na egzaminach mój wykładowca z termodynamiki kiedy egzaminowany rozmijał się z rzeczywistością: "okazuje się, że tak nie jest". Sprawność turbiny parowej w ogóle (no może prawie w ogóle bo możnaby jakieś tam zależności wywieść) nie zależy od jej prędkości obrotowej. Żeby nie straszyć entalpiami, to dla uproszczenia: stanowi ją iloraz uzyskanej pracy mechanicznej i dostarczonej energii. Turbiny, tak jak i inne silniki cieplne, są projektowane na nominalny punkt (ew. obszar) pracy gdzie jednostkowe zużycie energii jest najmniejsze i tak też są konstruowane ich układy przepływowe. We wszystkich innych punktach pracy (zarówno wyżej i niżej), jednostkowe zużycie energii będzie więc większe od nominalnego. Być może więc dla osiągania dużego zasięgu Amerykanie po prostu projektowali układy napędowe swoich szybkich pancerników do pływania z prędkościami marszowymi. Słusznie może doszli do wniosku, że w warunkach bojowych kiedy pływa się z dużymi prędkościami ekonomika pływania jest nieistotna zważywszy zwłaszcza na projektowane duże zapasy paliwa. Duża prędkość obrotowa pozwala natomiast budować turbiny o większej mocy z jednostki masy, tj. bardziej zwarte - moc turbiny jest bowiem funkcją prędkości obrotowej. Z tego z kolei wynika konieczność stosowania przekładni redukcyjnych - bo śruba jest pędnikiem wolnoobrotowym - jej sprawność jest tym wyższa im niższe są jej obroty. Np. na Iowach przełożenie turbin WP wynosiło ~24:1, a NP ~19:1. W technologii lat 30/40-tych ubiegłego wieku był to niezaprzeczalny sukces. No i należy pamietać o tym co wcześniej napisałem - opór kadłuba jednostki wypornościowej jest z grubsza wprost proporcjonalny do trzeciej potęgi prędkości pływania. Stąd tak duże różnice różnice w zużyciu paliwa przy prędkościach marszowych i maksymalnych. Dobrze spojrzeć na wykresy chociażby dla okrętów Amerykańskich.Moje „odkrycie ameryki w konserwie” polega na tym że według mnie, dzięki niemal dwukrotnie wyższym prędkościom obrotowym turbiny, w amerykańskim przypadku straty podczas pracy na poza zakresem najwyższej sprawności były mniejsze niż w przypadku wszystkich innych na świecie.
Nie tylko Amerykanie o tym nie wiedzieli, ale nie wie o tym też nikt do dzisiaj - bąk w żyroskopie wiruje z prędkością 24tys. obr./min., a gdzie tu do 4 ich milionówAmerykanie nie wiedzieli że się nie da zrobić przekładni redukującej obroty z 4000tys/min z hakiem do 250, więc ją zbudowali.
O to jest dokładnie to o czym pisałem: skośne koło zębate w układzie daszkowym. W tym wykonaniu są to dwa osobne wieńce (jeden odbiciem lustrzanym drugiego) i złożone w jedno koło zębate. To duże to oczywiście wał wyjściowy na śrubę. Te dwa malutkie to wały wejściowe i mam wrażenie, że z dwóch turbin.Maciej3 pisze:Dobra zrobiłem skan z "battleship builders".
Mam nadzieje, że za bardzo prawa nie złamałem
Podpisane toto jest jako przekładnia z Nelsona przekładająca 1500 obrotów turbin na 160 śrub.
Wielkość dość dobrze widoczna i wreszcie widać o co mi chodziło w tym koślawym opisie w poprzednim poście.