: 2009-07-10, 21:01
W związku z pracą Marka A. Michalskiego "Bocznokołowe" pozwalam sobie przekazać kilka luźnych uwag i refleksji. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że z dziełem tym zawitał pod mój dach czysty PRL. Twierdzenie to uzasadniam jakością ilustracji, w szczególności planików opisywanych jednostek, przemyślnie "opracowanych" z kilku źródeł. Skrupulatnie podanych zresztą. Jakość zdjęć analogiczna do planików. Papier książki chyba ani fiński, ani czerpany, acz nie będę go określał - wzorem pewnego rosyjskiego shiplovera - mianem "guannoj bumagi".
Autor zdecydował się przedstawić jednostki pływające na obszarze II Rzeczpospolitej i Wolnego Miasta Gdańska, części terenów niemieckiej okupacji i obszarów PRL i RP po 1945. Koncepcja karkołomna, ale dla mnie zrozumiała. Nie podoba mi się natomiast pomysł przedstawienia statków w charakterze leksykonu, na wzór, na przykład, Dictionary of American Naval Fighting Ships. W ten sposób pieczołowicie przemieszano jednostki z poszczególnych regionów, których dotyczy praca. Zdaniem moim lepiej było przedstawiać jednostki z poszczególnych regionów i dorzeczy rzek. Tak robiło Ministerstwo Putiej Sobszczenija carskiego zaborcy. I tak Spisok Riecznych Parowych Sudow Ewropejskoj Rossiji po pieriepisi 1900 (bez Finlandii i Kaukazu) wyróżnia statki dorzeczy poszczególnych rzek i jezior (na przykład Wołgi, Wisły, jeziora Ładoga etc.) i oddzielnie jednostek ww. ministerstwa. Korzyści z takiego układu są oczywiste. Zdaję sobie sprawę, że poszczególne stateczki zmieniały obszary działalności, ale przecież można sobie z tym poradzić. Tym bardziej, że w rozdziale "Podsumowanie" otrzymaliśmy różnego rodzaju zestawienia, niektóre - akademików nie obrażając - akademickie wielce. I tak dowiadujemy się chociażby, że polskimi portami macierzystymi statków były (m. in.):
- Warszawa 112 statków - 2176 lat
- Kraków 40 statków - 616 lat
- Poznań 3 statki - 51 lat
OK, z takich statystyk można jakieś wnioski wyciągnąć, tylko jakie konkretnie i po co?
W książce autor często i gęsto wykazuje błędy innych statkowych autorów. I tak na str 152 dowiadujemy się, że "Delkowski niesłusznie nazywa statek promem", "Dyskant pomylił dwa staki KOPERNIK". Delkowski zresztą nie ma chyba do naszego autora szczęścia, gdyż ze str 158 dowiadujemy się, że "Po II wojnie światowej statek [EKSPRESS] nie został przez niego zauważony w Warszawie. Na tej str 158 dokonano też pogromu H. Barbasia, wykazując mu, iż sugerując że statek PSTRĄG to skrócony EXPRESS pomylił się, bo PSTRĄG to były WILK. Myślę, że jak H. Barbaś dowie się o pomyłce swojej, to się ze wstydu spali. A nawet jak i nie spali, to mu głupio będzie.
Do myślenia dają 2 zamieszczone w pracy "słowniczki". Są to mianowicie "Niemiecko-Polski słowniczek nazw geograficznych" i "Słowniczek zrusyfikowanych nazw geograficznych". Z pierwszego dowiadujemy się m. in., że Warschau to "Warszawa, z drugiego zaś, że Ivangorod to Dęblin. Cóż jeden zły sąsiad "rusyfikował", a drugi zły był jednak lepszy, bo nie "germanizował"? A jakby kto nie wiedział, to z tejże str 356 dowiadujemy się, że "nazwa Ivangorod pochodzi od marszałka Ivana Paskiewicza, który zasłużył się Rosji, krwawo tłumiąc powstanie styczniowe". I muszę się przyznać, że po przeczytaniu tej bardzo skądinąd patriotycznej informacji totalnie zgłupiałem, gdyż wydawało mi się, że przedmiotowe powstanie wybuchło w 1863, a ten łotr marszałek (feldmarszałek) umarł w 1856. Ale pewnie się mylę, jak ww. Delkowski, Barbaś czy Dyskant.
W ww. Podsumowaniu mamy też część "Kotły parowe". Stoi tam (m. in.), że informacje o kotłach są niepełne, gdyż autorzy opisów statków przez wiele lat uważali, że o ile o maszynie można jeszcze pisać, ale nie za szczegółowo, to kocioł stanowi temat wstydliwy, o którym nie należy się wypowiadać. W zasadzie pierwsze opisy kotłów ukazały się dopiero w rejestrach PRS, a te zaczęły wychodzić dopiero od 1960 roku".
I jakby dla potwierdzenia tej tezy mamy opis statku KURJER zawarty na str 168. I autor podał, że "kocioł parowy - brak informacji". A co podał w ww. Spisku riecznych parowych sudow [...] 1900 goda Uprawljajuszcij Otdiełom statistiki i kartografii Ministerstwa S. I. Borkowskij o przedmiotowym kotle parowym? Że na statku był 1 kocioł "trubcz." (wodnorurkowy? - nie mam opisu rubryk rejestru), że nosił nr 28 z jakiegoś kotłowego rejestru, że pochodził z 1898 r. i że robocze ciśnienie pary w kotle wynosiło "9" (atmosfer?)Przyznaję, że nie znam się na parowych kotłach i nie wiem, czy informacje z rejestru rosyjskich statków z 1900 roku przeczą informacji Marka A. Michalskiego, czy też nie.
Domniemywam, że o ile ktoś z kompetentnych znawców żeglugi śródlądowej sporządzi całościową recenzję opisywanej pracy, to wykaże nie ujęcie w niej wielu jednostek. Ja takim znawcą nie jestem, niemniej mam wrażenie, że Pan Autor pominął "barkas" Sandomirskoj brigady Korpusa pogranicznoj strażi (być może o nazwie "Sandomiriec"?) zbudowany w 1895 r. w Pińsku w dobrze znanej na FOW stoczni O' Brien de Lassy.
Kończąc moje cokolwiek chaotyczne uwagi chciałbym stwierdzić, że mimo wszystko dobrze się stało, że książka ukazała się. I byłoby jeszcze lepiej, żeby ukazały się i dalsze części - praktycznie nie ma żadnych publikacji o naszych jednostkach rzecznych.
Autor zdecydował się przedstawić jednostki pływające na obszarze II Rzeczpospolitej i Wolnego Miasta Gdańska, części terenów niemieckiej okupacji i obszarów PRL i RP po 1945. Koncepcja karkołomna, ale dla mnie zrozumiała. Nie podoba mi się natomiast pomysł przedstawienia statków w charakterze leksykonu, na wzór, na przykład, Dictionary of American Naval Fighting Ships. W ten sposób pieczołowicie przemieszano jednostki z poszczególnych regionów, których dotyczy praca. Zdaniem moim lepiej było przedstawiać jednostki z poszczególnych regionów i dorzeczy rzek. Tak robiło Ministerstwo Putiej Sobszczenija carskiego zaborcy. I tak Spisok Riecznych Parowych Sudow Ewropejskoj Rossiji po pieriepisi 1900 (bez Finlandii i Kaukazu) wyróżnia statki dorzeczy poszczególnych rzek i jezior (na przykład Wołgi, Wisły, jeziora Ładoga etc.) i oddzielnie jednostek ww. ministerstwa. Korzyści z takiego układu są oczywiste. Zdaję sobie sprawę, że poszczególne stateczki zmieniały obszary działalności, ale przecież można sobie z tym poradzić. Tym bardziej, że w rozdziale "Podsumowanie" otrzymaliśmy różnego rodzaju zestawienia, niektóre - akademików nie obrażając - akademickie wielce. I tak dowiadujemy się chociażby, że polskimi portami macierzystymi statków były (m. in.):
- Warszawa 112 statków - 2176 lat
- Kraków 40 statków - 616 lat
- Poznań 3 statki - 51 lat
OK, z takich statystyk można jakieś wnioski wyciągnąć, tylko jakie konkretnie i po co?
W książce autor często i gęsto wykazuje błędy innych statkowych autorów. I tak na str 152 dowiadujemy się, że "Delkowski niesłusznie nazywa statek promem", "Dyskant pomylił dwa staki KOPERNIK". Delkowski zresztą nie ma chyba do naszego autora szczęścia, gdyż ze str 158 dowiadujemy się, że "Po II wojnie światowej statek [EKSPRESS] nie został przez niego zauważony w Warszawie. Na tej str 158 dokonano też pogromu H. Barbasia, wykazując mu, iż sugerując że statek PSTRĄG to skrócony EXPRESS pomylił się, bo PSTRĄG to były WILK. Myślę, że jak H. Barbaś dowie się o pomyłce swojej, to się ze wstydu spali. A nawet jak i nie spali, to mu głupio będzie.
Do myślenia dają 2 zamieszczone w pracy "słowniczki". Są to mianowicie "Niemiecko-Polski słowniczek nazw geograficznych" i "Słowniczek zrusyfikowanych nazw geograficznych". Z pierwszego dowiadujemy się m. in., że Warschau to "Warszawa, z drugiego zaś, że Ivangorod to Dęblin. Cóż jeden zły sąsiad "rusyfikował", a drugi zły był jednak lepszy, bo nie "germanizował"? A jakby kto nie wiedział, to z tejże str 356 dowiadujemy się, że "nazwa Ivangorod pochodzi od marszałka Ivana Paskiewicza, który zasłużył się Rosji, krwawo tłumiąc powstanie styczniowe". I muszę się przyznać, że po przeczytaniu tej bardzo skądinąd patriotycznej informacji totalnie zgłupiałem, gdyż wydawało mi się, że przedmiotowe powstanie wybuchło w 1863, a ten łotr marszałek (feldmarszałek) umarł w 1856. Ale pewnie się mylę, jak ww. Delkowski, Barbaś czy Dyskant.
W ww. Podsumowaniu mamy też część "Kotły parowe". Stoi tam (m. in.), że informacje o kotłach są niepełne, gdyż autorzy opisów statków przez wiele lat uważali, że o ile o maszynie można jeszcze pisać, ale nie za szczegółowo, to kocioł stanowi temat wstydliwy, o którym nie należy się wypowiadać. W zasadzie pierwsze opisy kotłów ukazały się dopiero w rejestrach PRS, a te zaczęły wychodzić dopiero od 1960 roku".
I jakby dla potwierdzenia tej tezy mamy opis statku KURJER zawarty na str 168. I autor podał, że "kocioł parowy - brak informacji". A co podał w ww. Spisku riecznych parowych sudow [...] 1900 goda Uprawljajuszcij Otdiełom statistiki i kartografii Ministerstwa S. I. Borkowskij o przedmiotowym kotle parowym? Że na statku był 1 kocioł "trubcz." (wodnorurkowy? - nie mam opisu rubryk rejestru), że nosił nr 28 z jakiegoś kotłowego rejestru, że pochodził z 1898 r. i że robocze ciśnienie pary w kotle wynosiło "9" (atmosfer?)Przyznaję, że nie znam się na parowych kotłach i nie wiem, czy informacje z rejestru rosyjskich statków z 1900 roku przeczą informacji Marka A. Michalskiego, czy też nie.
Domniemywam, że o ile ktoś z kompetentnych znawców żeglugi śródlądowej sporządzi całościową recenzję opisywanej pracy, to wykaże nie ujęcie w niej wielu jednostek. Ja takim znawcą nie jestem, niemniej mam wrażenie, że Pan Autor pominął "barkas" Sandomirskoj brigady Korpusa pogranicznoj strażi (być może o nazwie "Sandomiriec"?) zbudowany w 1895 r. w Pińsku w dobrze znanej na FOW stoczni O' Brien de Lassy.
Kończąc moje cokolwiek chaotyczne uwagi chciałbym stwierdzić, że mimo wszystko dobrze się stało, że książka ukazała się. I byłoby jeszcze lepiej, żeby ukazały się i dalsze części - praktycznie nie ma żadnych publikacji o naszych jednostkach rzecznych.