To czemu teraz tak się wiją?
Ponieważ za to biorą pieniądze.
No nie wyszło.
No, nie wyszło. Tyle, że ja nadal nie wiem co oznacza owa "moralna wyższość" czy jak to tam nie nazwać.
No o tym piszę.
Nie wiem. To w końcu rządzący, po zmianie władzy, mogę obsadzać stanowisko "swoimi" czy nie mogą?
Mój symetryzm podpowiada mi...
Dalej niczego nie rozumiesz. Cokolwiek Ci twój symetryzm podpowiada - podpowiada błędnie. Bo kłamstwo/nieprawda/fałsz nie może prowadzić do poprawnych wniosków. To nie jest mój wymysł tylko kwestia logiki. Zaczynasz rozumieć czy nadal nie?
I ta dialektyka podpowiadamy w ramach wygodniejszego i lepszego życia okładać podatkami co się da?
A czemu nie? Rzecz nie jest w tym ile wynoszą podatki, ale ile ludziom zostaje po ich zapłaceniu.
Państwo bierze na siebie pewne zadania/usługi. Takie jakie wyznaczają mu ludzie. Jeśli np. ludzie chcą 800+, to muszą za to zapłacić. Zapytaj się ludzi czy są za utrzymaniem 800+ czy nie? Przy czym sprawa jest bardziej złożona, bo w grę jeszcze wchodzą prawa nabyte. Ale upraszczając, jeśli ludzie (większość) są za, to jest czymś naturalnym, że będą musieli płacić większe podatki. A "psim obowiązkiem" polityków jest to zorganizować. Jakieś wątpliwości?
Ci, którzy znieśliby 800+ (znów, kwestia praw nabytych) może zrównoważyliby budżet. Ale kolejne wybory przegraliby z pewnością 99,999 %. Wygraliby zas ci, którzy uznaliby, że te 800+ się po prostu ludziom należą a podatki powinny być niskie lub najlepiej w ogóle nie powinno ich być. Co prowadziłoby do dalszego zadłużania państwa i pewnej katastrofy na końcu. Zgadzasz się z tym? No to trzeba płacić podatki....
Itd.
Żeby było wygodniej Unia zafunduje nam droższe kotlety bo chce opodatkować hodowlę.
Możemy wystąpić z UE. To kwestia jednego głosowania w sejmie (referendum jest niepotrzebne). Sądzisz, że się opłaci?
A potem jak europejski socjalizm doprowadzi nas do ruiny usłyszymy, że pomysł był świetny tylko ludzie nie dorośli.
To zadaj sobie pytanie, czy ludzie chcą tego socjalu czy nie chcą? No bo jeżeli chcą, to znaczy, że według Ciebie jednak "nie dorośli". Socjal nie bierze się znikąd. Pojawia się, gdy ludzie go chcą, gdy pojawia się zapotrzebowanie. Politycy sami z siebie nie będą optowali za socjalem, bo niby dlaczego? Oni "się wyżywią". A socjal to dla nich problem (w końcu to oni układają budżet i o nim decydują). Więc jeśli mamy socjal, to ewidentnie, używają twojego słownictwa, "ludzie nie dorośli".
Pamiętam jak kilkanaście lat temu wieszczyłem upadek Wenezueli to "proletariusze internetu" odsądzali mnie od czci i wiary.
No dobrze, ale przecież Chavez wygrał w demokratycznych wyborach. I w zasadzie do końca cieszył się autentycznie największym poparciem. Więc jak to było - ci ludzie "dorośli" czy nie? Chavez robił to co ci jego wyborcy chcieli czy działał wbrew oczekiwaniom?
Czyli nie zajarzyłes.
Jednym z problemów symetryzmu jest to, że prawda miesza się z nieprawdą. W takich warunkach nigdy nie wiadomo, czy taki symetrysta ironizuje czy pisze to co myśli. A nawet jeśli ironizuje, to sądząc według jego wpisów (szczególnie, gdy dodatkowo przybiera pozę cynika), ta jego ironia sąsiaduje z jego poważnymi wypowiedziami specjalnie się od nich nie różniąc. Tak to działa w praktyce. Emotikony tu NIC nie zmienią.
Na przykład twierdząc, że za podziały społeczeństwa odpowiedzialna jest tylko jedna strona.
To nie jest kłamstwo tylko opinia. Ona może być błędna albo prawdziwa. Ale błędna opinia nie jest kłamstwem tylko błędną opinią. Przy czym ja swe opinie (które nie uważam za błędne) UZASADNIAM (w przeciwieństwie np. do Ciebie).
Tu ujawniła się jeszcze jedna twoja cecha, charakterystyczna dla symetrystów i ludzi impregnowanych na informacje i opinie spoza ich "baniek" - tezy sprzeczne z twymi poglądami uznajesz z góry za kłamstwa. Nie dopuszczasz w ten sposób na myśl, że możesz się mylić. Przyjmujesz postawę zero-jedynkową. Właśnie taka postawa prowadzi do podziałów. Gdybyś uznał, że się mylę (ale nie kłamię!!!), byłaby to podstawa do prowadzenia dyskusji. Możesz wtedy przedstawiać swoje argumenty (jeśli je masz, bo ich nie widzę) a ja swoje. Jesteśmy wtedy przeciwnikami, rywalizujemy, ale nie jesteśmy wrogami. Jeśli jednak zarzucasz mi kłamstwo (definicja z wiki: "Kłamstwo – wypowiedź zawierająca informacje niezgodne z przekonaniem o stanie faktycznym. Kłamca przekazuje informacje niezgodne z jego przekonaniem o rzeczywistości z intencją, by zostały one wzięte za prawdziwe"), to jak mamy dyskutować? Stawiasz mnie (TY, nie ja Ciebie , tylko Ty mnie) w pozycji WROGA. Który próbuje Tobie i innym zrobić, z premedytacją, wodę z mózgu. Tu już pola do dyskusji za bardzo nie ma.
Tak powstają głębokie podziały. I twoja postawa im sprzyja. Moja nie sprzyja, gdyż staram się nie ulegać emocjom i uzasadniać swe stanowisko będąc otwartym na argumenty strony przeciwnej.
Twoja wypowiedź jest dobrym przykładem mechanizmu jak powstają głębokie podziały. Za które winne są osoby myślące i zachowujące się pdobnie do Ciebie. Na tym forum takich przykładów było zresztą więcej (i łatwo je było dostrzec). To, że rozmawiamy jest głównie moją "zasługą", gdyż nie dostosowuję się do formuły rozmowy jaką Ty prezentujesz. A jest tak w dużej mierze dlatego, że zajmuję się polityką (amatorsko bo amatorsko i na niskim szczeblu, ale jednak) i jestem demokratą. Nauczonym jak należy się zachowywać, by pewnym standardom sprostać i ratować co ratować się da. No i mam zdrowy rozsądek oraz twardą skórę (ale to jest już moja osobista cecha, którą nie każdy nawet w moim obozie ma).
Czy teraz rozumiesz kto (która strona sporu) jest odpowiedzialny w Polsce (i nie tylko) za tak głębokie podziały?
I aby było jasne - to nie jest ironia tylko bardzo gorzka prawda.
Edit.
Tytuł artykułu, który zalinkowałeś: "Bez węgla zabraknie nam energii". Ta ekspertyza nie pozostawia złudzeń'
1. Ekspertyza została zamieszczona na portalu gospodarczym, który jest związany z górnictwem i energetyką (i zapewne przez te branże finansowany). To nie musi nic znaczyć, ale może (i zapewne coś znaczy).
2. Zużycie węgla systematycznie się zmniejsza. Jest faktem, że potrzebujemy go coraz mniej i ten proces będzie postępować dalej.
3. Zapewne, gdyby teraz zabrakło węgla, byłby problem. Ale odejście od węgla ma następować stopniowo. Dyskutować co najwyżej można w jakim tempie.
4. Węgiel kiedyś się i tak skończy. Mam tu na myśli przede wszystkim węgiel, którego wydobycie jest opłacalne.
To jest przykład działania grupy interesu, która traci na tym, że świat się zmienia. I stara się bronić, co jest naturalne. Na ich miejscu zapewne postępowałbym podobnie. Tylko nie za bardzo wiem co z tego wynika? To głos w dyskusji. A nie prawda objawiona.