Re: Bitwa Jutlandzka -
: 2016-04-19, 11:52
Nie mam zamiaru się z Fishera naśmiewać, ale mam zamiar go krytykować. W wielu punktach.
Pewnie, że Royal Navy mu bardzo wiele zawdzięcza. Dobrego. Ale i złego też.
Ale niestety Fisher miał ten problem, że był absolutnie przekonany o swojej słuszności. Jak już sobie do głowy coś wbił, to nie było takiej metody żeby mu to wybić. I był do końca przekonany, że ma 100% rację i koniec. A potem dążył do zrealizowania swojej wizji z zajadłością i uporem trudnym do przeskoczenia, albo wyrównania.
Do przeprowadzenia wielu reform takie przekonanie było niezbędne. Inaczej by się nie udało. Każdy kto się spotkał w betonem w różnych miejscach, wie jak przydatne są to cechy.
Jak taki człowiek sobie wbije do głowy coś dobrego ( dobrego ocenianego z perspektywy czasu, nie zawsze od razu da się ocenić czy coś jest dobre czy nie ), to super, bo pozwala przeprowadzić rzeczy, które pozornie są nie do przeprowadzenia.
Gorzej jak sobie wbije do głowy pomysły, delikatnie mówiąc, niezbyt trafne, a zabiera się do ich realizacji z takim zapałem jak do tych lepszych.
Przykład pierwszy z brzegu, cytat z pamięci
"Okręty podwodne nigdy się nie zestarzeją, gdyż nigdy nie będzie możliwości ich wykrycia w zanurzeniu. Pieniądze wydane na nie nigdy się nie zmarnują".
Czy jakoś tak.
Oczywiście uwzględniał coś takiego jak zużycie maszyn od eksploatacji, ale koncepcyjnie nawet najstarszy, najparszywszy okręt podwodny miał być "nowoczesny" zawsze, bo będzie stanowił zagrożenie zawsze i nie da się go wykryć nigdy żadnymi metodami.
Czyli bierzemy sobie taki projekt z 1908 roku, budujemy teraz i mamy w pełni sprawną maszynę do wojowania, bo się go nie da wykryć niczym, jak jest zanurzony.
Przykładów takich jest oczywiście więcej, to taki "wyrazisty". Sporo różnych "dzikich" projektów czy pomysłów na funkcjonowanie floty jako całości zostało utrącone i dzięki temu praca Fishera jako całość będzie odbierana raczej pozytywnie, jedynie z paroma "wpadkami".
Ale, przynajmniej dla mnie, nie ma wątpliwości, że jakby zrealizować jego pełną wizję, to raczej pozytywnie odbierany by nie był.
Ja nie mam problemu z tym, że ktoś popełnił błąd. Zdarza się. Zwłaszcza w czasie gdy rozwój techniki okrętowej jest tak szybki, że teraz ciężki do wyobrażenia. No może nie taki ciężki - okręty się rozwijały wtedy powiedzmy jak komputery teraz. Coś super duper 6 lat temu to teraz takie sobie, a po 10-12 latach złom, jeśli chodzi o PC. Tak było z okrętami wtedy i nie lada sztuki wymagało zorientowanie się od razu jaka nowość będzie miała super znaczenie, a co się okaże porażka.
Ja mam problem z tym przekonaniem o własnej nieomylności we wszystkich aspektach.
Pewnie, że Royal Navy mu bardzo wiele zawdzięcza. Dobrego. Ale i złego też.
Ale niestety Fisher miał ten problem, że był absolutnie przekonany o swojej słuszności. Jak już sobie do głowy coś wbił, to nie było takiej metody żeby mu to wybić. I był do końca przekonany, że ma 100% rację i koniec. A potem dążył do zrealizowania swojej wizji z zajadłością i uporem trudnym do przeskoczenia, albo wyrównania.
Do przeprowadzenia wielu reform takie przekonanie było niezbędne. Inaczej by się nie udało. Każdy kto się spotkał w betonem w różnych miejscach, wie jak przydatne są to cechy.
Jak taki człowiek sobie wbije do głowy coś dobrego ( dobrego ocenianego z perspektywy czasu, nie zawsze od razu da się ocenić czy coś jest dobre czy nie ), to super, bo pozwala przeprowadzić rzeczy, które pozornie są nie do przeprowadzenia.
Gorzej jak sobie wbije do głowy pomysły, delikatnie mówiąc, niezbyt trafne, a zabiera się do ich realizacji z takim zapałem jak do tych lepszych.
Przykład pierwszy z brzegu, cytat z pamięci
"Okręty podwodne nigdy się nie zestarzeją, gdyż nigdy nie będzie możliwości ich wykrycia w zanurzeniu. Pieniądze wydane na nie nigdy się nie zmarnują".
Czy jakoś tak.
Oczywiście uwzględniał coś takiego jak zużycie maszyn od eksploatacji, ale koncepcyjnie nawet najstarszy, najparszywszy okręt podwodny miał być "nowoczesny" zawsze, bo będzie stanowił zagrożenie zawsze i nie da się go wykryć nigdy żadnymi metodami.
Czyli bierzemy sobie taki projekt z 1908 roku, budujemy teraz i mamy w pełni sprawną maszynę do wojowania, bo się go nie da wykryć niczym, jak jest zanurzony.
Przykładów takich jest oczywiście więcej, to taki "wyrazisty". Sporo różnych "dzikich" projektów czy pomysłów na funkcjonowanie floty jako całości zostało utrącone i dzięki temu praca Fishera jako całość będzie odbierana raczej pozytywnie, jedynie z paroma "wpadkami".
Ale, przynajmniej dla mnie, nie ma wątpliwości, że jakby zrealizować jego pełną wizję, to raczej pozytywnie odbierany by nie był.
Ja nie mam problemu z tym, że ktoś popełnił błąd. Zdarza się. Zwłaszcza w czasie gdy rozwój techniki okrętowej jest tak szybki, że teraz ciężki do wyobrażenia. No może nie taki ciężki - okręty się rozwijały wtedy powiedzmy jak komputery teraz. Coś super duper 6 lat temu to teraz takie sobie, a po 10-12 latach złom, jeśli chodzi o PC. Tak było z okrętami wtedy i nie lada sztuki wymagało zorientowanie się od razu jaka nowość będzie miała super znaczenie, a co się okaże porażka.
Ja mam problem z tym przekonaniem o własnej nieomylności we wszystkich aspektach.