Tylko że to zdobycie było niezmiernie mało możliwe przy siłach jakie Japończycy mieli. A do tego jakby to zdobycie miało stać się realne to jakoś nie sądzę żeby Amerykanie zostawili te żęchole w stanie półnaprawionym. Raczej oczekuję jakiś spektakularnych zniszczeń jak w Tulonie, jeśli nie udałoby się ich ewakuować.
A poza tym, to jeśli by Amerykanom nie odechciało się wojować, to po prostu by zbudowali sobie parę okrętów więcej ( i transportowców też ) i odbili Hawaje a potem całą resztę. Tyle, że wojna mogłaby potrwać do lat 50-tych
Dodatkowo przypominam o niepogruchotaniu krążowników, co było tez jedną z przyczyn klęsk.
A ile tych krążowników było w Perl w momencie ataku? 4? 5?
Cóż to jest do całości sił USA i tego co potem schodziło ze stoczni...
Niewątpliwie, tak, ale liczy się też wydźwięk polityczny.
Wyście nas "zdradziecko" zaatakowali, ale my potrafimy się podnieść i ponownie wprowadzić do służby te same okręty, które was jeszcze zdrowo przetrzepią. Idę o zakład, że i "Oklahomę" by wyremontowali, gdyby nie zatonęła.
Zgoda, ale chodziło mi o trochę co innego. Nawet jakby wszystkie pancerniki odcumowały i wyszły w morze i potem tam by zostały zatopione przez Japończyków, w miejscach uniemożliwiających wydobycie, to i tak potencjał gospodarczy USA był zbyt duży. A dokładniej przewaga w tej materii nad Japonią. I tych kilka nowych pancerników by sobie po prostu zbudowali i tyle.
A jeśli chodzi o remonty to się zgadzam. Co najmniej West Virginia i poniekąd Nevada ( a może i coś jeszcze ) nie bardzo się opłacało remontować. No ale tak to mamy tylko okręty uszkodzone a nie utracone. Ile to lepiej brzmi a tych parę milionów w te czy tamte, to kto o tym pamięta.
