: 2010-01-27, 15:00
Może i moje zainteresowanie się zatrzymało. Może i myślenie całego świata się zatrzymało, skoro nie chce on budować pancerników, mimo iż pan wie, że one są najlepsze...
Szalona myśl, jeśli wychodzi Pan z założenia, że jestem z tym sam...
Ba! Ja już nawet nie biorę w tym czynnego udziału.
Są ciekawsze w życiu zajęcia...
Wszystkie? Mnie się wydaje, że nie ma okrętów niezatapialnych...
Nie ma. Są tylko bardzo-trudno-zniszczalne, jak pancerniki typu Iowa.
Niczemu nie urąga, to są po prostu zadania jednostek pomocniczych, a nie bojowych.
Niekoniecznie.
Bardzo dobrze jest posiadać w zespole okręt o tak wszechstronnych możliwościach. Dzięki temu można oszczędzić np. masę czasu i nie ryzykować losu tankowców, które musiałyby bezpośrednio z zespołem iść, a tak mogą iść z tyłu, jako alternatywa w razie np. uszkodzenia pancernika na tyle poważnego, by nie nadawał się do wspomnianych czynności. Przypominam, że Ticonderogi i Burke mają bardzo mały zasięg operacyjny (ten ostatni wręcz żenujący - ledwo powyżej 4000 Mm!) i siłą rzeczy muszą po drodze pić...
A ile będzie kosztowała reaktywacja plus wspomniana przebudowa?
- Tyle, co budowa jednej "Ticonderogi" - efekt nieporównywalny...
Tyle, że nic z tego nie należy do uzbrojenia pancernika jako okrętu artyleryjskiego. W sumie to wszystko można upakować na jakimkolwiek odpowiednio dużym kadłubie i nie potrzeba do tego reanimować okrętów sprzed paru epok. Jak ktoś chce może sobie do tego jeszcze dodać trochę pancerza i będzie miał pancernik – tylko z prawdziwym pancernikiem nie będzie to miało nic wspólnego.
- Tak, ale oprócz tego pancernik zachowuje coś, czego nie ma żaden inny okręt - 9 armat 406 mm o ogromnym potencjale. Jeśli zastosować w nich pociski strumieniowe, albo przynajmniej AGW ERGM, potencjał zarówno konwencjonalny jak i nuklearny takiego pancernika nie będzie miał sobie równych. Bynajmniej, nie da się "ot tak-" upakować co się chce w dowolny kadłub. Opancerzenie musi spełniać pewne określone założenia. Pancerz na "Iowkach" waży ponad 19 800 ton metrycznych, tyle co dwie w pełni uzbrojone i zatankowane "Ticonderogi". Pancerz to nie wszystko, do tego dochodzi bierny system ochrony podwodnej kadłuba i ekrany przeciw-kumulacyjne i przeciw ABC. Dopiero mając gotowy taki kadłub należy projektować jego uzbrojenie rakietowe, by nie uszczuplić ochrony biernej. Jeśli chodzi o armaty AGWS 155 mm uznano je w Kongresie (m.in. przez dowództwo Piechoty Morskiej) za niewystarczające do wsparcia sił desantu i bombardowania umocnień w głębi lądu, w zestawieniem z armatami 406 mm.
Szalona myśl, jeśli wychodzi Pan z założenia, że jestem z tym sam...
Ba! Ja już nawet nie biorę w tym czynnego udziału.
Są ciekawsze w życiu zajęcia...
Wszystkie? Mnie się wydaje, że nie ma okrętów niezatapialnych...
Nie ma. Są tylko bardzo-trudno-zniszczalne, jak pancerniki typu Iowa.
Niczemu nie urąga, to są po prostu zadania jednostek pomocniczych, a nie bojowych.
Niekoniecznie.
Bardzo dobrze jest posiadać w zespole okręt o tak wszechstronnych możliwościach. Dzięki temu można oszczędzić np. masę czasu i nie ryzykować losu tankowców, które musiałyby bezpośrednio z zespołem iść, a tak mogą iść z tyłu, jako alternatywa w razie np. uszkodzenia pancernika na tyle poważnego, by nie nadawał się do wspomnianych czynności. Przypominam, że Ticonderogi i Burke mają bardzo mały zasięg operacyjny (ten ostatni wręcz żenujący - ledwo powyżej 4000 Mm!) i siłą rzeczy muszą po drodze pić...
A ile będzie kosztowała reaktywacja plus wspomniana przebudowa?
- Tyle, co budowa jednej "Ticonderogi" - efekt nieporównywalny...
Tyle, że nic z tego nie należy do uzbrojenia pancernika jako okrętu artyleryjskiego. W sumie to wszystko można upakować na jakimkolwiek odpowiednio dużym kadłubie i nie potrzeba do tego reanimować okrętów sprzed paru epok. Jak ktoś chce może sobie do tego jeszcze dodać trochę pancerza i będzie miał pancernik – tylko z prawdziwym pancernikiem nie będzie to miało nic wspólnego.
- Tak, ale oprócz tego pancernik zachowuje coś, czego nie ma żaden inny okręt - 9 armat 406 mm o ogromnym potencjale. Jeśli zastosować w nich pociski strumieniowe, albo przynajmniej AGW ERGM, potencjał zarówno konwencjonalny jak i nuklearny takiego pancernika nie będzie miał sobie równych. Bynajmniej, nie da się "ot tak-" upakować co się chce w dowolny kadłub. Opancerzenie musi spełniać pewne określone założenia. Pancerz na "Iowkach" waży ponad 19 800 ton metrycznych, tyle co dwie w pełni uzbrojone i zatankowane "Ticonderogi". Pancerz to nie wszystko, do tego dochodzi bierny system ochrony podwodnej kadłuba i ekrany przeciw-kumulacyjne i przeciw ABC. Dopiero mając gotowy taki kadłub należy projektować jego uzbrojenie rakietowe, by nie uszczuplić ochrony biernej. Jeśli chodzi o armaty AGWS 155 mm uznano je w Kongresie (m.in. przez dowództwo Piechoty Morskiej) za niewystarczające do wsparcia sił desantu i bombardowania umocnień w głębi lądu, w zestawieniem z armatami 406 mm.