Speedy pisze:Hej
pd pisze:Natomiast nurkować miały ostrołukowe pociski "dynamitowe" z Vesuviusa - ale one były stabilizowane brzechwowo (po wejśćiu do wody brzechwy zwykle odpadały).
Przyznam, że zdziwiło mnie to trochę. Jakoś nie spodziewałem się, że pocisk o niezbyt grubych ścianach, wypełniony żelatyną wybuchową, wytrzyma w ogóle jakikolwiek upadek na cokolwiek, choćby i w wodę. A tu proszę...
Historia w skrócie:
W 1884 USN przeprowadziła testy bawełny strzelniczej, które wykazały, że ładunek nie był w stanie przebić pakietu blach symulujacego pas pancernika, ani nawet pojedynczej blachy pancernej. Wobec tego zaproponowano działanie natychmiastowe po trafieniu w pokład lub nadbudówki, albo "torpedowe" po trafieniu w wodę przed celem. W 1887 Pneumatic Gun Co. przygotowała prototyp działa o kalibrze ok. 8" z pociskami z dwoma zapalnikami elektrycznymi - uderzeniowym natychmiastowego działania i "głębinowym", aktywowanym z opóźnieniem przez zalanie wodą baterii. Najpierw testowano pociski ślepe, próbując osiągnąć zadowalającą trajektorię nurkujacą i zminimalizować procent rykoszetów. Testy polegały na wzrokowej obserwacji śladu pocisku w wodzie z łódki. Zaobserwowano, ze najlepsze rezultaty daje kąt upadku ok. 15-20°, choć nawet dla 30° pocisk potrafił zrykoszetować, a właściwie wyskoczyć po paru metrach z wody. Testy zakończyły strzelania do zużytego szkunera z użyciem pocisków wypełnionych żelatyną wybuchową. Trzeci pocisk osiągnął bliskie chybienie pod wodą i ciężko uszkodził cel, czwarty trafił idealnie, wybuchajac tuż pod stępką celu, który się rozpadł na kawałki.
Natomiast Vesuvius był wyposażony w nieco inne pociski, wypełnione bawełna strzelniczą i bardziej konwencjonalne zapalniki bezwładnościowe z opóźnieniem prochowym. Zapalniki okazały się bardzo kłopotliwe, ale same pociski były solidne - w czasie pierszych testów w 1893 w desperacji z powodu serii niewybuchów zdecydowano się strzelić kilka pocisków w brzeg. Jeden z pocisków zaliczył klasyczną trajektorię "nurkujacą" robiąc dwadzieścia metrów na głebokości kilku stóp w mule i piasku i poza lekkim zdeformowanym czoła pozostał nieuszkodzony.
MiKo pisze:
Siła działająca na pocisk zależała głównie od prędkości przemieszczania się pocisku w wodzie. By pocisk ustabilizował trajektorię pod powierzchnią musiał poruszać sie z relatywnie dużą prędkością (by utrzymać odpowiedni balans pomiędzy siłą wypierającą pocisk do góry i siłą grawitacji).
Są trzy problemy - pierwszy i najważniejszy to stabilizacja osi. Pocisk ostrołukowy skoziołkuje. Zależnie od kształtu i rozkładu mas może teoretycznie przyjąć stabilne położenie poprzeczne, ale realnie jego orientacja stanie się przypadkowa. Dla pocisku teponosego siła przyłożona na czubku była zredukowana na tyle, żeby zachować stabilizaję obrotową. Drugi to stabilizacja głębokości - jeśli pocisk zachowa stabilizację osiową to zachowa kierunek lotu, a raczej płynięcia, ale niekoniecznie stałą głębokość. W przypadku Vesuviusa obserwowano często oscylacje, czasem kończące się wyskoczeniem pocisku w powietrze. Możliwe że japońskie pociski nurkujace miały stabilniejszą trajektorię, ale wątpię by była tak elegancka jak na rysunkach. Trzeci problem to opór. Trudno powiedzieć, czy tępe czoło mimo superkawitacji redukowało opór w stosunku do ostrołuku czy nie - odpowiedź zapewne brzmi "niekoniecznie" i "zależy od prędkości". Niemniej stosunkowo powolne pociski z Vesuviusa robiły bez problemu kilkadziesiąt metrów pod wodą.
Maciej3 pisze:
Czy Japończykom udało się skonstruować ze 40 czy 60 lat wcześniej pociski wykorzystujące to zjawisko, to jakoś wierzyć mi się nie chce.
Współcześnie próbuje się osiągnąć superkawitację w ekstremalnych warunkach, przy bardzo dużym stosunku przekroju pocisku do jego czoła wywołujacego ową kawitację i przy bardzo dużych prędkościach. Pociski japońskie i inne ówczesne "tęponose" miały czoło o dużej średnicy w stosunku do kalibru i szansa, że wytworzony przezeń bąbel obejmie resztę pocisku była dużo wyższa nawet przy stosunkowo małych prędkościach.