nowa droga (w porcie Gdynia)
Moderator: nicpon
Shinano pisze:Panowie, co wy narzekacie? Pomieszkalibyście w Szczecinie...
oczywiście nie mogę się autorytatywnie wypowiadać na temat Szczecina, bo mieszkałem tam tylko do skończenia 5 lat, a teraz bywam krótko i okazyjnie (np. na Tall Ships' Races, na jakieś konferencje branżowe, na inauguracje / chrzty promów UL, etc.) albo przejazdem do Niemiec, ALE gdy przyglądam się (w ostatnich kilku latach) regionalnym forom szczecińskim, to uważam, że Szczecinianie niedoceniają swojego pięknego miasta, za bardzo na nie narzekają...
Nie jest z Gdyni tylko z SY.PawBur pisze:Gratuluje w takim razie - w połowie trafiłem - twojej kobiecie Gdynia tego czegoś nie zapewniłaWicher pisze:Już o tym kiedyś tutaj pisałem - z miłości do Kobiety
Nic inne nie byłoby w stanie wyrwać mnie z Gdyni. A żyło mi się tam wyśmienicie!!
Współczuje - nie trafiłeś ani razu do celu
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Czyli brnąc dalej poznałeś Ją tam - czyli jak tam pojechałeś. Mała szansa że byłeś tam na wycieczce, albo że poznaliście się przez internet czy coś. Oczywiście tego nie wiem, ale jeśli wyjeżdżałeś do UK po to po co większość Polaków to wracamy do punktu wyjścia - czegoś w Gdyni zabrakło.Wicher pisze:Nie jest z Gdyni tylko z SY.PawBur pisze:Gratuluje w takim razie - w połowie trafiłem - twojej kobiecie Gdynia tego czegoś nie zapewniłaWicher pisze:Już o tym kiedyś tutaj pisałem - z miłości do Kobiety
Nic inne nie byłoby w stanie wyrwać mnie z Gdyni. A żyło mi się tam wyśmienicie!!
Współczuje - nie trafiłeś ani razu do celu
Chybiona dedukcja 
Poznaliśmy się ani nie w Gdyni ani nie w SY tylko w miejscu trzecim, na wakacjach. A w Gdyni mi niczego nie brakowało, również pod względem zawodowo-finansowym
I na tym kończę mój udział w tej dyskusji.
Pozdrawiam!
Poznaliśmy się ani nie w Gdyni ani nie w SY tylko w miejscu trzecim, na wakacjach. A w Gdyni mi niczego nie brakowało, również pod względem zawodowo-finansowym
I na tym kończę mój udział w tej dyskusji.
Pozdrawiam!
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Trudno, nie jest to ani moja sprawa, ani dobre miejsce na to żeby roztrząsać czemu wspólnie uznaliście że SY jest lepsze do życia od Gdyni.Wicher pisze:Chybiona dedukcja
Poznaliśmy się ani nie w Gdyni ani nie w SY tylko w miejscu trzecim, na wakacjach. A w Gdyni mi niczego nie brakowało, również pod względem zawodowo-finansowym
albo za mało się orientuję w kwestiach aktualnych zasobów personalnych, którymi dysponuje UM Gdynia (i potencjalnych zdatnych namaszczonych), albo obawiam się, że NIESTETY takiego kogoś już nie ma (po Cegielskiej i Szczurku niełatwo będzie znaleźć godnego następcę)...miczman pisze: Polsteam nie zapominajmny o wybitnej propagandzistce z UM pani Grajter. Od wielu lat wmawia nam, że jest pięknie i cudownie mimo, że nie zawsze tak jest. Ciekawe kogo Szczurek namaści na swego następcę? Masz jakieś typy?
a Grajterowa to "oddzielny rozdział"... ale wolę już to... bo przynajmniej widać, że kocha Gdynię i jest dość mocno zaangażowana w sprawy i interesy miasta...
miczman pisze:Mi się i lepszej połowie spodobało się tam na tyle, iż planujemy jeszcze wrócić do Szczecina. Poza tym jestem Made in SzczecinShinano pisze:Panowie, co wy narzekacie? Pomieszkalibyście w Szczecinie...
- pothkan
- Posty: 4533
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
No widzisz Ryszardzie, człowiek się uczy całe życieRyszardL pisze:To jest niesamowicie zabawna sytuacja, bo ja nie miałem bladego pojęcia, że między Gdynią i Gdańskiem są jakieś regionalne waśnie.
Polsteam: trzeba jeszcze dodać różnice historyczne. Gdynia powstała przed wojną, z niewielkiej miejscowości wypoczynkowo-rybackiej (ok. 3 tys. mieszkańców w 1921), a w ciągu kilkunastu lat wybiła się na 100 tys. miasto - zamieszkałe przez ludzi, którzy z własnej woli doń przybyli (tzw. "sposób amerykański"), i szybko zaczęli się identyfikować z nim.
Pozwolę sobie zresztą zacytować cytat z wspomnień F. Sokoła:
"Gdynia ma wiele wspólnego ze Lwowem. Lwowianin, to wspaniały typ Polaka, który powstał ze stopienia się Polaków, Rusinów, Ormian, Wołochów i Żydów. Gdynianin, to stop Lwowian, Krakusów, Wilnian, Warszawiaków, Poznańczyków i Kaszubów. Powiedzieć dzisiaj Gdynianinowi, aby osiedlił się w innym mieście!"
Oczywiście, podczas wojny większość gdynian musiało opuścić miasto - ale kto tylko mógł, wrócił po wojnie. Ocenia się, że ok. 1/3 współczesnych mieszkańców Gdyni ma jakieś rodzinne związki z ludnością przedwojenną, czasem bardzo mocne, czasem słabsze (np. mój pradziadek od strony matki przybył do Gdyni z Wielkopolski w 1935, tutaj urodziła się moja babcia). Poza tym wiele osób wywodzi się z okolicznych miejscowości kaszubskich, tzn. z bliskiego zaplecza (również ok. 1/3, choć rzecz jasna nakładające się na poprzednio wymienione).
Gdańsk miał natomiast charakter raczej miejscowości na Ziemiach Odzyskanych. Nie miał wprawdzie szczęścia Wrocławia, gdzie udało się "przeszczepić" większość elit lwowskich (powojenny UWr to przecież kadrowo kontynuacja UJK), ale i tak "wypadł" dużo lepiej niż np. Szczecin, Olsztyn, Opole czy Zielona Góra. Ponieważ po wojnie w Gdańsku przetrwała (lub powróciła) pewna grupa ludzi, którzy mieszkali tam przed wojną - Polonia gdańska, Kaszubi, garstka Niemców (takiego łącznika zabrakło niestety w wymienionych wcześniej miastach). Ba, nawet osiadła tam część gdynian - to właśnie ludzie doświadczeni w przedwojennej Gdyni odbudowywali gdański port i stocznie, wielu trafiło do kadr tworzących Politechnikę (już polską) czy zalążki uniwersytetu.
W każdym razie - większość powojennej ludności Gdańska to ludzie, którzy zostali często wyrwani siłą ze swych korzeni (wielu kresowiaków), i przez pewien czas pozostawali z nostalgią do nich (zresztą w śladowym, pozytywnym kształcie pozostaje ona do dziś - np. gdańskie "Kaziuki"). Gdańska tożsamość kreowała się dopiero w drugim, trzecim pokoleniu (a w niektórych grupach nadal nie), szczególnie wzmocniona przez rolę Gdańska w "rewolucji solidarnościowej". Dzisiaj większość gdańszczan już się silnie z własnym miastem identyfikuje.
To jest właśnie podstawową przyczyną, dla której Gdynia nie chce się "stopić" z Gdańskiem - kompletnie inne korzenie i identyfikacja. Stąd porównanie z niby sąsiednimi Sosnowcem i Katowicami jest na swój sposób na miejscu. Aczkolwiek - jestem jak najbardziej za zacieśnieniem związków, ale bez dominacji jednego miasta (jak się czasem bździ Adamowiczowi), tylko w ramach konurbacji. Takie związki są konieczne, bo ciężko sobie wyobrażać Trójmiasto bez jednego członu: wielu gdańsczan pracuje w Gdyni, a gdynian uczy się w Gdańsku... a jedni i drudzy bawią się w Sopocie.
Pawbur: jeszcze a propos różnic, porównaj sobie co się dzieje podczas np. opadu śniegu. Był taki jeden czwartek z dwa tygodnie temu, gdy padało mocno ok. 12-14, gdy wracałem już przestało, a i tak 3 godziny zajął mi powrót... białe były wszystkie ulice (z Grunwaldzką włącznie). Na samym początku dzwoniłem do matki, u nas odśnieżali jeszcze na bieżąco, jak padało. Jak wróciłem, nawet pod blokiem miałem czarno.
Podsumowując: sami sobie jesteście winni, i nie poradzicie sobie z problemami odszczekując na zauważanie ich. Chciałbym, aby w przyszłości Gdańsk był miastem bez korków, z pięknym stadionem, halą sportową, buzującą życiem Wyspą Spichrzów, nowoczesnymi tramwajami... ale zadaniem gdańszczan jest realizacja tych pięknych wizji. Obyście mieli z czego być dumni

PS. Ja akurat mam prawo narzekać na korki, bo nie biorę udziału w ich tworzeniu. M.in. dlatego, aby w razie wpakowania się w jakiś - móc spokojnie poczytać, posłuchać muzyki lub po prostu kimnąć, a nie dostawać ku***cy za kierownicą. Jak więcej ludzi będzie korzystało z komunikacji miejskiej (SKM wliczając), to mniej będzie korków, spalin, a i portfele pozostaną grubsze. Oczywiście, nie wszędzie da się dojechać autobusem/tramwajem itd.... ale naprawdę, gros kierowców spokojnie mogłoby się na niego przesiąść. Popatrzcie rano na samochody - w większości siedzi jedna osoba, a najpewniej i w bagażniku niczego poza teczką i oponą zapasową nie wiezie...
PPS. W Szczecinie jeszcze nie byłem, ale kiedyś się mam zamiar wybrać
Masz dzieci? Jeśli jak, to jak Ci któreś rozjedzie jakiś wariat to bardzo szybko zaczniesz "lewacko" mysleć.polsteam pisze: ktoś tez na jakims formum sugeruje, że to może być "uniewygodnienie" drogi celowe, by wymusić zmniejszenie prędkości...
jeżeli tak, to mamy tu do czynienia z kolejnym przejawem lewackiego myślenia - restrykcjonizmu, odbierającego ludziom odpowiedzialność za siebie, totalitaryzmu i stosowania odpowiedzialności zbiorowej (karania wszystkich za grzechy części społeczeństwa - to jest zamiast skutecznych narzędzi ukierunkowanych precyzyjnie na tych co łamią prawo)
A to na obrazku nie jest "celowym uniewygodnieniem by wymusić zmniejszenie prędkości"
"Dobro i zło nie istnieją, tak jak życie i śmierć. Jest tylko działanie. Walka"
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
To czym to jest, jeśli można wiedzieć?Boruta pisze:Masz dzieci? Jeśli jak, to jak Ci któreś rozjedzie jakiś wariat to bardzo szybko zaczniesz "lewacko" mysleć.polsteam pisze: ktoś tez na jakims formum sugeruje, że to może być "uniewygodnienie" drogi celowe, by wymusić zmniejszenie prędkości...
jeżeli tak, to mamy tu do czynienia z kolejnym przejawem lewackiego myślenia - restrykcjonizmu, odbierającego ludziom odpowiedzialność za siebie, totalitaryzmu i stosowania odpowiedzialności zbiorowej (karania wszystkich za grzechy części społeczeństwa - to jest zamiast skutecznych narzędzi ukierunkowanych precyzyjnie na tych co łamią prawo)
A to na obrazku nie jest "celowym uniewygodnieniem by wymusić zmniejszenie prędkości"
A co do lewackiego myślenia - to po co w ogóle komu drogi? Można było puścić walec po ziemi i zostawić klepisko, potem deszczyk, porobią się dziury i już będzie się jechać wolno