Witaj Jefe,
Punkt widzenia zależy od punktu jeżdżenia (do IPiMS). Wyraźnie widać, że koleżeństwa emigracyjne i nadwiślańskie mówią do siebie w tym wątku FOW kompletnie różnymi językami. I chyba już nic tego nie zmieni.
jefe de la maquina pisze:Artykul Gazety Wyborczej odbieram jako b. tendencyjny i nieuczciwy. Operowanie haselkami, ze zbiory "sa wlasnoscia narodu" jest tania propaganda nastawiona na urobienie negatywnie czytelnika do osob kierujacych IPiMS.
Jefe, my tu dla siebie jesteśmy całkowicie bezpieczni i przyjaźni i dlatego zupełnie niepotrzebnie wyszedł Ci w powyższym zdaniu akt pewnej manipulacji. Chcę wierzyć, że bezwiednie. Czynisz to dokładnie w duchu szkoły IPiMS i innych pseudohistoryków PSZ. Kanon tej szkoły to:
● nie dopuścić do tego, aby jakość żołnierza PSZ została porównana z jakością innego żołnierza alianckiego, bo mogłyby się wówczas okazać niedobre rzeczy;
● generalnie nie dopuszczać do żadnych porównań PSZ z innymi alianckimi siłami zbrojnymi, bo mogłyby się wówczas okazać niedobre rzeczy;
● jeśli żołnierz PSZ i inny żołnierz aliancki walczyli w tej samej sytuacji i w sąsiednich okopach to prawo do wypowiedzi na ten temat ma wyłącznie żołnierz PSZ, bo kolega aliant jest z definicji kłamczuchem, albo coś mu się myli, albo miał omamy i wcale nie widział tego w wykonaniu żołnierza PSZ, co mu się wydaje, że widział;
● generalnie nie dopuszczać do żadnych wypowiedzi żołnierzy alianckich na temat żołnierzy PSZ, chyba że jest to wychwalanie PSZ pod niebiosa;
● gdy zachodzi sytuacja konfliktowa na linii żołnierz PSZ/inny żołnierz aliancki prawo do wypowiedzi ma wyłącznie żołnierz PSZ.
Taka jest groteskowa szkoła uprawiania historii PSZ w Polsce i przez IPiMS. Kto robi inaczej jest dla IPiMS Żydem, ubekiem i komuchem. I dokładnie w tej poetyce jest utrzymany Twój post. Jesteśmy już bardzo bliscy stwierdzenia – „No tak, Gazeta Wyborcza, wiadomo,... wpływ Basenu Morza Śródziemnego na polskie życie publiczne”. Już naprawdę niewiele brakuje.
Gazeta Wyborcza zachowała się superprofesjonalnie i superetycznie. Gdy jest konfliktowa sytuacja to każda strona konfliktu musi mieć prawo wypowiedzi. Taki jest kanon dziennikarstwa i taki też jest kanon nauk historycznych, ale nie w Polsce i nie w odniesieniu do PSZ, bo obiektywne pisanie o nich jest najsurowiej zakazane. PSZ ma zawsze rację i to, co mówi PSZ jest aksjomatem. I dlatego bardzo dobrze, że GW ujawnia, że są takie postaci, jak Edward Głowacki, też kombatant PSZ, i że są inni z PSZ, którzy mówią, że IPiMS kłamie i manipuluje faktami z okresu zakładania instytutu.
jefe de la maquina pisze:Rozpisywanie sie, ze brzydcy panowie z IPiMS nawet nie chcieli udostepnic swoich filmow, by zrobic z nich kopie, jest parszywe. Racje ma fdt. \Chodzi o mamone. Te filmy maja wartosc nie tylko dokumentalna, ale i finansowa. Na nich mozna robic pieniadze; chocby udostepniajac ja realizatorom filmow dokumentalnych i fabularnych. Istniaja w Polsce prywatne stacje telewizyjne, ktore specjalizuja sie w robieniu filmow domunentalnych np. Discovery i sa to produkcje, ktorych celem jest zysk.
Jefe, litości... no tak, ten niedobry zysk. Socjalizm, albo śmierć. Mamy tutaj już nie marksizm-leninizm, ale wręcz kimirsenizm. Kasuj to bracie ze swojego postu, bo jak Cię IPiMS namierzy z takimi poglądami, to nie powinien Cię już wpuszczać nawet do przedsionka tej placówki.
Z tego, co ja wiem, to PSZ biły się za Polskę, w której każdy żyje z „parszywego” zysku. Ale może coś przegapiłem z tej historii, to niech mnie ktoś skoryguje.
Co w tym ma być złego, niemoralnego i „parszywego”, jak to nazywasz? Potępiajmy w takim razie wszystkich kombatantów PSZ, którzy niejednokrotnie pozakładali całkiem udane firmy i czerpią z nich „parszywe” zyski. Przecież to parszywe i niemoralne. Powinni oddawać się całym sercem sprawom IPiMS, stać pod jego kamienicą i śpiewać patriotyczne pieśni, a oni wolą prowadzić biznesy, niż udzielać się na niwie patriotycznej. Taki to jest tok Twojego rozumowania. Lepiej żeby filmowy celuloid sklejał się ze sobą w lochach IPiMS, niż – o zgrozo! – żeby świat poznał historię PSZ za pośrednictwem „parszywego”, bo żyjącego z zysku, Discovery.
Jeszcze czegoś takiego nie widziałem, a to ludziom znad Wisły IPiMS zarzuca mentalność homo sovieticusów.
jefe de la maquina pisze:Niemniej mozemy powiedziec, ze sa dziedzictwem narodu i to tworcy rozumieja udostepniajac swoje kolekcje do celow wystawienniczcyh i badawczych.
Otóż właśnie „nie rozumiejąc” i „nie udostępniając” i to jest ten problem, którego Wy, emigranci, nie chcecie pojąć. Nic tu nie jest prawdą. Tu najostrzej widać to, co napisałem na wstępie – punkt widzenia zależy od punktu jeżdżenia (do omawianej instytucji). IPiMS jest wyłącznie dla wybranych i już choćby poprzez ten fakt narusza swój tajny statut, którego rodzina Suchcitzów nie chce pokazać.
Jest to pisane przez Ciebie z punktu widzenia emigranta, którego stać na kontakty z IPiMS i który ma tę instytucję w zasięgu ręki – jeśli nie dosłownie, to w przenośni poprzez inne zarobki niż w Polsce, a co za tym idzie inne zdolności podróżowania. Ludzi w Polsce to nie dotyczy, a to my jesteśmy Polska, a nie emigracja, z całą sympatią dla emigracji. To, co Ty piszesz, nie dotyczy ludzi w Polsce z ich średnią krajową płacą miesięczną równą 800 GBP, a nie jest to płaca nauczycieli historii, lub wysokość stypendiów na wydziałach historii, bo wtedy musiałbyś to podzielić co najmniej przez dwa. IPiMS dla przeciętnego Polaka nie istnieje i jest poza zasięgiem jego możliwości finansowych – uświadomcie sobie to w końcu. IPiMS jest dla polskiej klasy średniej i wyższej, które mają gdzieś historię, bo one się dorabiają i cała „historia”, jaka ich zajmuje, to historia dnia wczorajszego na giełdzie. Wy tego bracia emigranci nie chcecie pojąć.
Pierwszy z brzegu przykład: Polski miłośnik historii 1. SBS jest skazany na osobliwą twórczość literacką doktora historii Markerta, od której robi się niedobrze, ale ogłaszającego, że on jest historykiem 1. SBS. W tym czasie jedynego polskiego historyka, który jako pierwszy Polak ma i pomysł na uprawianie historii 1. SBS, i wiedzę do tego, i świadomość, jaką farsą są obecne „dokonania” na tym polu, i ma on wolę przyłożenia do 1. SBS nie tylko nauk historycznych, ale wszelkich innych potrzebnych do oceny tej jednostki nie stać na wyjazdy do Londynu i na tę rwaną, chaotyczną, kilkugodzinną pracę w IPiMS, bo już gaszą światło i przebierają nogami do wyjścia, bo im kompletnie wisi to, że ktoś kwartał nie dojadał, żeby choć przez kilka dni zajrzeć do zatęchłych pudełek po butach z historią 1. SBS. Wy emigranci tego nigdy nie zrozumiecie i to widać w każdym Waszym słowie. Nie chcę stwierdzać, że Wasze posty są egoistyczne, ale na pewno są emigracyjnocentryczne.
Drugi z brzegu przykład: Jest znany mi doktorant, który jako pierwszy Polak ma prawidłowy pomysł na uprawianie historii innej jednostki PSZ, której dotychczasowa historia jest jednym wielkim bogoojczyźnianym oszustwem w myśl kanonu opisanego przeze mnie na wstępie. Tak samo nie stać go na zamieszkiwanie w Londynie, bo nikogo ze zwykłych Polaków na to nie stać. Stara się o dofinansowanie swojego doktoratu z różnych instytucji polskich i światowych, a nawet z NATO. Ma człowiek naprawdę kapitalne pomysły. Co z tego wyjdzie – nie wiadomo. IPiMS na pewno w niczym nie pomoże.
I takich przykładów są setki, jeśli nie tysiące. Sto procent ludzi, jakich znam, a jacy oszczędzali miesiącami, albo wręcz latami, na wyjazd do IPiMS wraca stamtąd wściekłe, zawiedzione, rozgoryczone, że tak naprawdę nic konkretnego nie zrobili, co najwyżej wynotowali sobie sygnatury „na następny raz”, którego to następnego razu zazwyczaj nie ma, bo domowy budżet na to nie pozwala.
Jest to patologia w postaci krystalicznej. Patologia agresywna wobec Polski i Polaków – tej Polski i Polaków, za których umierali ludzie PSZ i na pewno nie życzyliby sobie, aby jedna sprytna rodzinka schowała pod materac akt założycielski IPiMS i żeby się szarogęsiła w tej instytucji. I kilka głosów od emigracyjnych miłośników historii nie jest w stanie tej prawdy zmienić.
Pozdrowienia znad Wisły!