Czołem Konradzie!
To wspaniale, że znów z nami jesteś!
MiKo pisze:Konrad, ja ciągle nie widzę tu wystarczającego motywu, by podjąć się kłamliwego oskarżenia swojego dowódcy, i to jak sam piszesz przedwojennego autorytetu, by rzucić na szale wszystko.
Po kampanii 1939 roku "kłamliwe oskarżania swoich dowódców, często autorytetów" było - niestety regułą.
Do wyjątków należeli Ci, który postępowali inaczej.
"Kłamliwe oskarżenia" brały się przede wszystkim z niesamowitej frustracji spowodowanej klęską. Polska, tak dobrze przygotowana do wojny, uległa w dwa tygodnie? (Ten sam mechanizm kłamliwych oskarżeń widoczny jest niemal w każdej współczesnej dyskusji dotyczącej II RP). Szczególnie atakowano tych oficerów, którzy przed wojną cieszyli się "szczególnym autorytetem".
Niemal wszyscy, którzy opuścili Polskę w 1939 roku oskarżali swoich przełożonych. Czasami o takie głupoty, że nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Warto przytoczyć fragment typowej relacji:
Osobę gen. Kossakowskigo charakteryzuję jako typ abnegata wobec wszystkiego na czym buduje się wojsko, społeczność i państwowość. Człowiek pasożytujący na zwyczajach i etyce społeczeństwa z jego słabostkami, na niedoskonałości przepisów prawnych – wszystko wykorzystuje dla swych egoistycznych celów. Niezdolny jest do służenia jakiejś idei, oddaniu się jakiemuś celowi, poza dogodzeniem własnej ambicji. Z natury wyjątkowo uparty, ale przygotowany do klęski i wycofania się z osłonięciem się ofiarą spośród dotychczasowych współwyznawców. Cele osiąga stosunkowo łatwo, gdyż posiada dar prowadzenia zwycięskiej dyskusji: wpływa nie siłą argumentacji, a żonglerką (zaskakiwaniem) oderwanymi i niezrozumiałymi dowodami, ironią, pozą itp., lub po prostu wyczerpaniem równowagi przeciwników. W ogóle doskonale zna psychikę człowieka i ugrupowań ludzkich. Kilka charakterystycznych faktów z jego życia posiadają te cechy: a/ był czynnym członkiem i oficerem „Związku Strzeleckiego” (r. 1911–1914), a nie wziął udziału w „Legionach”, b/ był w I Korpusie wschodnim (r. 1917–1918), a brał udział w rokoszu przeciw Dowborowi, przy klęsce z polityką motoryzacyjną (r. 1934-35) osłonił się dymisjonowaniem płk. Meiera, d/ Podczas zaburzeń żołnierskich w Rumunii (r. 1939) przemawiał do nich w formie zwalania winy za klęskę wojenną na młodszych i starszych oficerów, oczywista siebie wysuwał na stałego przyjaciela braci żołnierskiej. Jako oficer wprowadzał zwyczaje sprzeczne z etyką oficerską i dyscypliną wojskową: organizuje kliki młodych służalców dla podważenia starszych oficerów stojących na jego drodze; w ogóle zabijał szczerość i niezależność i godność osobistą oficerów. (To z protokołu przesłuchania płka saperów Józefa Siłakowskiego, dokument w IPMS.)
Jak widać - flinta i maszyna do pisania nie były niczym szczególnym.
Oprócz motywów wspólnych dla wszystkich były też pewnie i motywy osobiste - niekoniecznie racjonalne. Zdjęcie ze stanowiska dowódcy okrętu było pewnie dość dużym przeżyciem emocjonalnym - pierwszym takim wydarzeniem w PMW - więc oficerowie pewnie długo zastanawiali się, co robić po przybyciu do Szkocji...
_____________________
Inną sprawą jest oskarżanie Konrada o "tendencyjność" czy też "bycie adwokatem". Inną - i bezzasadną. Historyk nie może być bezstronnny. Nie tylko z tego powodu, że "obiektywizm" jest obiektywnie
niemożliwy (tu proponuję sięgnąć do Arystotelesa). Nie tylko z tego powodu, że autor twierdzący o swoim "obiektywizmie" jest kłamcą, a do jego wywodów należy podchodzić tym bardziej ostrożnie (bo pewnie coś ukrywa).
Sprawa polega na tym, że badając dany problem, trzeba go określić i zdefiniować, trzeba postawić sobie "tezę badawczą", którą następnie - w toku wywodu naukowego - można albo obalić, albo utrzymać. Jeśli się tego nie czyni (nie obala albo nie potwierdza), nie mamy do czynienia z praca naukową, a z opowiedzeniem bajki.
Tak wiec wszelkie prace historyczne - nawet w postaci postów na FOW - muszą być tendencyjne.
_____________________
Proponuję także, aby wszelkie recenzje podpisywać imieniem i nazwiskiem - bo o ile wiemy, kto to jest Grom - to niektóre inne nicki są anonimowe.
A recenzja podpisana przez anonima, to żadna recenzja, a paszkwil.
Pozdrawiam
Tymoteusz Pawłowski