Czy Leyte mogło się udać Japończykom?

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
mcwatt
Posty: 929
Rejestracja: 2004-01-16, 09:32
Lokalizacja: St Helens

Post autor: mcwatt »

sebian pisze:Poza tym, wydaje mi się, że przynajmniej część planu się udała. Gorzej z wykonaniem reszty. Ozawa swoje zrobił - odciągnął Halseya. A że reszta, czyli Kurita i Nishimura nie weszli razem, no to już inna sprawa. A szkoda, ciekawy jestem, jakby wyglądał pojedynek Musashi i Yamato z Amerykanami. Oczywiście gdyby udało im się przejść morze Sibuyan ;)
A mi się wydaje, że ten plan był tak skomplikowany, że nie może być mowy o częściowym powodzeniu. Jeden trybik nawalił i cały plan się zawalił. Odciągnięcie Halseya się udało, ale nic z tego nie wynikło. A na dodatek Japońce stracili resztę lotniskowców. Nic dziwnego że taki skomplikowany plan przerodził się w wielką klęskę. Żadnego marginesu błędu...
A taki pojedynek na pewno byłby ciekawy - byłaby to chyba największa bitwa pancerna II wś.
Gość

Post autor: Gość »

no cóż zgadzam się ze wszystkimi argumentami ale jednak wrócę do tego łutu szczęścia np wide coś takiego jak midway tam dantlessy nadleciały przez czysty przypadek w odpowiednim momencie jak nad lotniskowcami nie było osłony mysliwcow a pokłady wyładowane bombami i świerzo zatankowanymi samolotami. Jaki wpływ miało tu dowodzenie czy technika amerykanów? przecież fale nalotu miały "wyglądac" zupełnie inaczej a tylko dzięki właśnie szczęściu trafili japońskie lotniskowce "nago i w szafie" ;)
santee

Post autor: santee »

przepraszam to wyzej to ja zapomniałem sie podpisać
Zulu Gula

Post autor: Zulu Gula »

sebian pisze:Poza tym, wydaje mi się, że przynajmniej część planu się udała. Gorzej z wykonaniem reszty. Ozawa swoje zrobił - odciągnął Halseya. A że reszta, czyli Kurita i Nishimura nie weszli razem, no to już inna sprawa. A szkoda, ciekawy jestem, jakby wyglądał pojedynek Musashi i Yamato z Amerykanami. Oczywiście gdyby udało im się przejść morze Sibuyan ;)
Zwłaszcza, że amerykańskie superpancerniki własnie ściogały się z Ozawą (tzn. grały w chowanego), a starsze miały tyle amunicji i prędkości, że szok.

Miarą stracha, jakiego Kurita Halseyowi napędził było łapu capu, jakie potem robiono, żeby odeprzeć atak.

Re Sebian:
dokładnie o tym samym fragmencie "Burzy..." sobie pomyślałem - facio dał się podejść jak szkolniak, a miał tyle floty i lotnictwa, że wstyd.
Zulu Gula

Post autor: Zulu Gula »

Anonymous pisze:no cóż zgadzam się ze wszystkimi argumentami ale jednak wrócę do tego łutu szczęścia np wide coś takiego jak midway tam dantlessy nadleciały przez czysty przypadek w odpowiednim momencie jak nad lotniskowcami nie było osłony mysliwcow a pokłady wyładowane bombami i świerzo zatankowanymi samolotami. Jaki wpływ miało tu dowodzenie czy technika amerykanów? przecież fale nalotu miały "wyglądac" zupełnie inaczej a tylko dzięki właśnie szczęściu trafili japońskie lotniskowce "nago i w szafie" ;)
No i słusznie, gdyby Nagumo nie popełnił błędu, albo np. japońskich myśliwców w powietrzu było trioszkę więcej, to cała ta rąbanka mogłaby wyglądać inaczej.
Zwłaszcza, że Amerykanie cvhyba pierwszy raz zatakowali po rosyjsku - wytracili niemal wszystkie Devastatory, których kosztem zatopili trzy lotniskowce.

Pod Samar wyglądało to dokładnie odwrotnie - wskutek błędów amerykańskich to ichnie lotniskowce eskortowe zostały przyłapane nago i w szafie - Kurita tego nie wykorzystał.
shigure
Posty: 1242
Rejestracja: 2004-01-04, 21:35
Lokalizacja: szczecin

Post autor: shigure »

karol pisze:z opinia o admirale H. trudno jest mi się zgodzić, to był geniusz walk oceanicznych
Karol - czy mógłbyś wskazać sytuację w której Halsey wykazał się swym "mistrzostwem" ?
shigure
Posty: 1242
Rejestracja: 2004-01-04, 21:35
Lokalizacja: szczecin

Post autor: shigure »

... nawet gdyby udało Japończykom "przetrzepać" amerykańskie tyłki to i tak byłoby to pyrrusowe zwycięstwo , ponieważ ten plan nie miał szans powodzenia ...
Jedyne co można byłoby osiagnąć to przy szczęsciu , konsekwencji w działaniu rzeczywiście "namieszać" Amerykanom w zaopatrzeniu , ale w końcowym efekcie nie sądzę aby wiele pozostało z Połączonej Floty która wobec przewagi amerykańskiej w powietrzu i na morzu wykonałaby naprawdę "ostatnią wielką akcję" ...
Awatar użytkownika
sebian
Zwycięzca QUIZ-u FOW
Posty: 437
Rejestracja: 2004-03-20, 19:58
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: sebian »

Ale to i tak nic w porównaniu z Nishimurą - ten to szedł "w zaparte" ;)
Nie dość, że po ciemku :-o to jeszcze prosto w paszczę lwa ( bo pewnie głupie blade twarze śpią ;) ....
MiKo
Admin FOW
Posty: 4050
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Post autor: MiKo »

Zulu Gula pisze: Przestał strzelać z większego dystansu i zaczął używać niszczycieli, bo te prawie nie wzięly udziału w walce, a w sam raz wystarczyłyby do pokonania Amerykanów.

Przestał się bać zasłon dymnych.

Wg Ciebie walka polega wyłacznie na unikaniu torped?
Nie powiedziałem, że głupio gadasz tylko starałem się dojść do jakiś konkretów.

Niszczyciele - zgoda. To był jakiś tam błąd.

Czy zaprzestanie ostrzału z dużego dystansu mogło coś pomóc w przyśpieszeniu destrukcji amerykańskich lotniskowców? IMHO bynajmniej

Kiedy Kurita "bał" się zasłony dymnej ?

Oczywiście że nie na unikaniu. Ale chciałem zwrócić uwagę że to nie było takie proste - kursa na lotniskowce i pełna para.
Awatar użytkownika
sebian
Zwycięzca QUIZ-u FOW
Posty: 437
Rejestracja: 2004-03-20, 19:58
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: sebian »

a pamiętacie ten sygnał Nimitza do Halseya: gdzie jest TF38 cały świat się zastanawia???
hehehe
MiKo
Admin FOW
Posty: 4050
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Post autor: MiKo »

Co do rozpozania. Większość samolotów rozpoznawczych z okrętów była odesłana na ląd. Te które katapultowano tuż przed bitwą zostały szybko strącone.
Wysłanie krążowników naprzód? Nie wiem czy rozbijanie zespołu na drobne to dobry ponmysł. Szczególnie kiedy nie wiadomo na co mogą się nadziać.
Komunikacja pomiędzy okrętami japońskimi była tragiczna z tego co pamiętam Kurita do końca był przekonany że atakuje to lekkie lotniskowce i krążowniki cięzkie.
Gdyby Kurita przeszedł przez Taffy, czekała go jeszcze przeprawa z samolotami z grupy McCain'a (zdaje się) i już ustawione w pałeczkę nad te stare pancerniki, krążowniki i niszczyciele.
Co do zapasów amunicji to było jej wystarczająco patrząc się ile pocisków wystrzelono do Nishimury.
Gdyby jakimś cudem udało dotrzeć się do transportowców to i tak były one w większości rozładowane.
MiKo
Admin FOW
Posty: 4050
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Post autor: MiKo »

sebian pisze:Ale to i tak nic w porównaniu z Nishimurą - ten to szedł "w zaparte" ;)
Nie dość, że po ciemku :-o to jeszcze prosto w paszczę lwa ( bo pewnie głupie blade twarze śpią ;) ....
Nishimura mial zadanie dywersyjne i to był właśnie jeden z trybików planu. Nie mógł zawrócić.
Awatar użytkownika
sebian
Zwycięzca QUIZ-u FOW
Posty: 437
Rejestracja: 2004-03-20, 19:58
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: sebian »

hmm.. z amunicją, to coś mi się wydaje, że jednak było mało...
Awatar użytkownika
sebian
Zwycięzca QUIZ-u FOW
Posty: 437
Rejestracja: 2004-03-20, 19:58
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: sebian »

MiKo pisze: Nishimura mial zadanie dywersyjne i to był właśnie jeden z trybików planu. Nie mógł zawrócić.
A nie było tak, że mieli po prostu obydwaj z Kuritą wziąć Amerykanów w dwa ognie?
Dywersja to była w wykonaniu Ozawy.
MiKo
Admin FOW
Posty: 4050
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Post autor: MiKo »

było mało ale nie tragicznie, na takie Konga po 9 pocisków :D
Awatar użytkownika
sebian
Zwycięzca QUIZ-u FOW
Posty: 437
Rejestracja: 2004-03-20, 19:58
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: sebian »

ODPOWIEDZ