Witam,
CIA pisze:
Zobacz jak gęsto padały pociski wokół Hooda - moim zdanim i tak miał szczęście, ze nie dostał wcześniej przynajmniej kilkoma...
A gdzie niby mógłbym to zobaczyć? Mam nadzieję, że nie na stronie
http://www.bismarck-class.dk/bismarck/h ... attle.html? Bo z całym szacunkiem dla rekonstrukcji dokonanej przez A. Bonomi, w to, że precyzyjnie ustalił miejsce upadku każdego pocisku, to ja zwyczajnie nie wierzę. Zwyczajnie nie istnieją tak precyzyjne dane.
Bardzo podobny system kierowania ogniem był na Scharnhorście i Gneisenau... zatopienie lotniskowca i rekord trafienia z maksymalnego dystansu w czsie IIwś to też przypadek?
Czekałem kiedy wypłynie sprawa Gloriousa. Tak, przypadek. Skończenie praktycznie bezbronnego lotniskowca trwało ponad godzinę - w zasadzie jedyne, czym bliźniaki mogą się pochwalić to właśnie to rekordowe trafienie. Marshala zdjęto ze stanowiska za nadmierne zużycie amunicji - doprawdy zadziwiający dowód celności ognia jego okrętów.
I żeby nie było wątpliwości, tak samo przypadkiem jest trafienie, które uzyskał Warspite, czy trafienia, które uzyskał Massachusetts (choć ten ostatni, to trochę inna konkurencja - cel był nieruchomy, a poza tym wystrzelił w niego taką liczbę pocisków, że to już nie jest przypadek, tylko statystyka...). Co do zaś Bismarcka w Cieśninach Duńskich - to, że trafiał, przypadkiem nie jest, bo przy takiej odległości, takich warunkach i takim celu należało oczekiwać trafień. To, że trafienie spowodowało taki efekt, to tylko i wyłącznie przypadek. Cały system kierowania ogniem służył do tego, by uzyskać nakrycie, o jakimkolwiek świadomym celowaniu w konkretne części okrętu, przy typowych dystansach walki, nie było mowy.
A wracając jeszcze do systemu kontroli ognia na Scharnhorście - znów kłania się ostatnia bitwa - trafił w DoY raz (o ile za trafienie można uznać ten pocisk, który przejściowo wyeliminował z akcji radar). W tym samym czasie został zamieniony w ruinę. Co mu przeszkadzało? Sterowny przecież był, maszynownia działała (do czasu aż wleciał do niej pocisk z DoY, choć są teorie, że nie wleciał, tylko się zwyczajnie zepsuła, co akurat na S. było stanem mniej więcej normalnym).
Pozdrawiam
Hubert