No i
Maszyna drukarska nie wytrzymała ciężaru mojej tfurczości i się spieeeepsuła. Niewiele zabrakło do końca, ale z uwagi na sposób wydruku to nie tak, że mają gotowych ileś książek i kilku zabrakło, tylko zabrakło kilku kartek do całego kompletu książek.
Nie wiem kiedy będzie – mam nadzieję, że koło środy, ale teraz to nikt nic nie wie.
Dlatego prosiłem o nie wpłacanie przedpłat, bo teraz mi głupio i nie wiem zwracać? Czekać?
A teraz kilka odpowiedzi na starsze wiadomości.
Co do „zarobku” - oczywiście nie jestem naiwny i od początku wiedziałem, że z tego zarobku nie będzie. Wyliczenie dość proste – z czasów „prosperity”, gdy czasopisma chwaliły się nakładem – były drukowane w jakiś 10 tys sztuk. Można spokojnie założyć, że więcej miłośników okrętów to na pewno w Polsce nie ma.
Nie jest tajemnicą, że większym zainteresowaniem cieszy się „bitwa, krew na pokładzie, atmosfera, bryzgi fal na twarzy” itd. Ilu pozostaje zainteresowanych konstrukcją? 10%? Raczej nie więcej.
To daje jakiś 1000 osób. Wciąż nie jest źle, ale.
Ilu z nich umie tyle, że nie ma potrzeby kupowania takich książek, bo sama mogłaby napisać?
Ilu woli inne klasy okrętów?
Ilu interesuje się innym okresem?
No i na koniec – ilu wyda 100+ zł na książkę.
Jak się to odsieje pozostaje coś pomiędzy 100 a 200 szt przewidywanej sprzedaży w ciągu lat.
Jak się odliczy bezpośrednie koszty wydruku to ile z tego zostaje?
Wychodzi pewnie coś z 50 gr/godzinę pracy. Mniej więcej, czy też raczej „mniej niż więcej”. I to licząc wyłącznie koszty bezpośrednie. Pomijając zupełnie choćby taki banał jak prąd zużyty na pracę komputera.
Żeby to miało sens zarobkowy to książka by musiała kosztować coś z 500 zł/szt. Albo w zasadzie to z 1000 zł. Ile osób wtedy kupi?
Wydawnictwa chciały zapłacić jeszcze mniej i nie dziwię się. Koszty profesjonalnej korekty tekstu, składu i sam nie wiem czego jeszcze też są nie bagatelne a parę osób zatrudnionych na etatach też trzeba utrzymać a dystrybucja też kosztuje, także nie mam pretensji, że „tak słabo płacą” - bo realia są jakie są. Wydawnictwo to w końcu jest po to żeby zarobić. Działalność jak inne – w końcu trzeba z czegoś żyć.
Nie żalę się – stwierdzam fakt. Jest jak jest z góry było jasne, że tak będzie. Dzieckiem nie jestem.
Ale jak stajesz przed alternatywą zostać bezdomnym, bezrobotnym rozwodnikiem z kartonem książek albo domnym, robotnym antyrozwodnikiem bez książek, wybór dość prosty.
Mowimy o tym, ze tak jak wydawnictwo i grupa odbiorcow jest ELITARNA!
I tego sie trzymajmy.
Niby racja, ale czy ja muszę być „elytą”?
Jednak nie chce mi sie wierzyć, że Maciej odpuściłby sobie porównania na tle Nelsona
Nelson ma tą wadę, że w czasie kiedy powstawał był kompletny zastój, więc z czym porównywać?
Ale mimo tego dokonałem już czegoś takiego parę lat temu. Bodaj w Okrętach Wojennych ukazało się cosik na ten temat.
i KGV.
A potem słuchać jak to gadam głupoty, bo przecież okręt xxxxx to był lepszy bo coś tam i każdy wie, że żorż najgorszy był, dno muł i wodorosty w przedbiegach.
Nie chce mi się.
Za stary jestem.
No, ale zobaczymy.
Powiem tak. Jako wzorcowego aspergera, trzeba moje tezy odczytywać dosłownie.
Jak piszę „wszystko wskazuje na to, że” to znaczy ni mniej ni więcej tylko, że „wszystko wskazuje na to, że”. Nie mogę wykluczyć sytuacji w której coś w przyszłości będzie wskazywać na coś innego. Sytuacje życiowe się zmieniają.
Mam nadzieję, że robi to dlatego, że to po prostu lubi.
A seria książek jest owocem jego miłości do pancerników.
A czego by innego? Widzisz inne uzasadnienie?
Brytyjskich oczywiście
No oczywiście, dlatego nawet są w tytule
