Tak, Bismarka to faktycznie pozamiatali. Zamiatali, zamiatali o mało im paliwa nie zabrakło od tego zmiatania.
Ale zamietli i jakoś nie zabrakło. To się na końcu liczy.
A lotniskowce Halseya jakoś zespołu Kurity nie zamiotły. A przewagę miał taką, że było to do zrobienia. Nie to żebym na Jego miejscu działał lepiej, ale fakt pozostaje faktem.
A jedyny zespół który został zamieciony i to dokładnie, to załatwiły okręty nawodne....
Lotniskowiec floty był bronią ofensywną nie defensywną.
Z lotniskowiec uderzeniowy niekoniecznie jest bronią ofensywną.
Może inaczej – jest ofensywną, ale niekoniecznie główą.
Coś się plączę.
Dobra wróćmy do mojego abstrakcyjnego przykładu.
Mamy 4 lotniskowce i 4 pancerniki + okręty eskorty.
Zakładamy że lotniskowce są bronią główną. Wtedy muszą one mieć na swoich pokładach sporo bombowców ( mniejsza o proporcje nurkowce/torpedowe ) i mniej myśliwców. Inaczej nie bardzo sprawdzą się w roli jednostek uderzeniowych.
Zespół będzie pewnie jeden, albo dwa takie same, po dwa pancerniki i dwa lotniskowce.
Żeby całość miała sens, pancerniki muszą być tak samo szybkie jak lotniskowce, inaczej cały zespół będzie na tym cierpiał.
Zespół będzie się raczej starał trzymać na dystans żeby nie narażać swoich najważniejszych okrętów na przypadkowe zniszczenie w boju artyleryjskim. Jak się samoloty zużyją ( nie ważne w jaki sposób ) to uciekamy.
Płynięcie „bojowe” będzie przypominało kręcenie oberka coby ustawiać się pod wiatr ( no chyba że nam akurat sprzyja )
Drugi zespół należący do twardogłowych gdzie główną siłą są pancerniki a lotniskowce są pomocnicze.
Od razu możemy mieć inne grupy lotnicze. Będzie więcej myśliwców ( dla parasola powietrznego ) i mniej bombowców. To głównie torpedowe.
Prawdopodobnie będą w praktyce dwa zespoły. Jeden z pancerników i jeden z lotniskowców.
Lotniskowiec musi być szybszy od pancernika żeby go nie spowalniać. Wiadomo jak nie płyniemy akurat dziobem do wiatru, to lotniskowiec kluczy. Pancernik nie musi, więc po prostu idzie na zbliżenie.
Od razu widać, że przy tej samej wielkości pancernika, może on być wolniejszy, a cały zespół wcale wolniejszy nie będzie niż w wariancie I. Wolniejszy pancernik tej samej wielkości będzie pewnie lepiej opancerzony i/lub uzbrojony.
Pancerniki będą szły na zwarcie, lotniskowce z tyłu będą ubezpieczały i czekały na okazję.
I mamy sytuację gdzie dochodzi do walki.
Stroną atakującą pewnie będzie ( na począku ) zespół „lotniskowcowy”. Pierwszoplanowym celem lotnictwa będą lotniskowce ( no bo uważamy, ze ważniejsze więc staramy się je wyeliminować w pierwszej kolejności ). Lotniskowce przeciwnika mają więcej myśliwców, więc przebicie się przez osłonę lotniczą nie jest takie proste. Do tego jest spora szansa że na drodze samolotów lecących będą akurat pancerniki. Więc co? Omijamy je łukiem ( spada realny zasięg samolotów i wrogie myśliwce dłużej nas szlachtują ) czy wlatujemy w działa przeciwlotnicze? Wiele może i nie spadnie, ale nawet kilka sztuk może być decydujące.
Do tego jak chcemy nie uszkodzić tylko zatopić to musimy ponawiać ataki do skutku. Trochę maszyn to kosztuje. I musimy trzymać się na dystans.
Zespół drugi. Działa inaczej. Idzie na zwarcie. Ponieważ przeciwnik utrzymuje dystans to do akcji idą samoloty torpedowe w eskorcie myśliwców. Stać nas na silniejszą eskortę. Przy czym nie interesuje nas zatapianie, więc nie musimy mieć wiele ataków. Wystarczy nam uszkodzenie. I zarówno pancernik jak i lotniskowiec przeciwnika jest równie łakomym kąskiem. My idziemy na zwarcie, więc w sumie wszystko jedno kogo uszkodzimy. Ważne żeby zwolnił.
Przeciwnik albo musi zostawić takiego uszkodzonego własnemu losowi ( czyli naszym pancernikom na pożarcie ), albo spowalnia cały zespół i mamy to co chcieliśmy. Walkę artyleryjską.
Kto realnie ma większe pole manewru?
Tyle że żeby być skutecznym trzeba nie być ortodoksyjnym. W żadną stronę.
To tak ogólnie, wiadomo, że jak przychodzi co do czego to wielką rolę gra przypadek czy jak kto woli szczęście.