Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
: 2012-05-08, 00:11
Na pewno w Biblii Yamato 「戦艦大和・武蔵設計と建造」 jest napisane, że w rzeczywistości zasięg wynosił ponad 10000 mil morskich...
Pomijając teorie i próby, z praktyki operacyjnej jest ich całkiem sporo, w tym dwa wyjątkowo destruktywne (Washington i West Virginia).Majestro pisze:Nie ma żadnych dowodów z Pacyfiku na to, że amerykańskie radary i całe SKO było lepsze niż japońskie.
Znów nie rozumiem, co tu jest napisane.Majestro pisze:Na pewno w Biblii Yamato 「戦艦大和・武蔵設計と建造」 jest napisane, że w rzeczywistości zasięg wynosił ponad 10000 mil morskich...
Też tak kiedyś myślałem, że np. kto może lepiej napisać o Amerykanach jak nie sami Amerykanie i... cóż... okazało się że mogą inni.Majestro pisze:
"Projekt i budowa pancerników Yamato i Musashi" wydane w roku 1961.
HeheSławku, jak ja doszedłem do ściany ze źródłami o Kongosach czy niszczycielach Tokugata w językach zrozumiałych, zacząłem się uczyć japońskiego. Bo kto może o nich wiedzieć więcej niż sami Japończycy. 'Ichi' to jeden, 'ni' to dwa... i tak po kolei. Zanim byłem w stanie choć częściowo zrozumieć co jest napisane w tych książkach kupowałem nowe Gakkeny, teraz czasem na ebaju okazyjnie jakieś starsze wyżej wymienione, Maru Speciale czasem czy inne pierdoły. Teraz przyszedł payday
Dzięki za informacje - tego właśnie nie wiedziałem. To już stawia sprawę w znacznie lepszym świetle. Ciągle jednak mamy sprzeczne relacje. Można się trochę dziwić czemu Sato nie pisze w pierwszej osobie tylko powołuje się na raport. A te raporty różne:Majestro pisze: W notce biograficznej w tym sklepie i kilku bazach danych jest napisane Kiyoo Sato. Więc skoro Japończycy tak piszą, to chyba prawda. Z tymi imionami japońskimi to tak jest... Nazwiska są duuuuużżo łatwiejsze do czytania no i oczywiście dużo więcej się ich używa, tak jak wszędzie na świecie (może poza Koreą i Chinami).
...
"Historia niszczyciela Nowaki" (a raczej legenda, bo to kolejny z tych tzw. 'szczęśliwych niszczycieli' floty japońskiej) napisana jest z perspektywy autora bezpośrednio uczestniczącego w zdarzeniach. Pan Sato po skończeniu Akademii w Etajimie najpierw pływał na Ise, potem Yamato, na końcu jako główny nawigator i 'butai chou' (ranga kapitana, miał pod sobą młodszych oficerów na okręcie) brał udział w ostrzale pod Truk. Dlatego są to informacje z pierwszej ręki i od wysokiego rangą oficera.
Najpierw potopili pozostałe Shonan Maru Nr 15, Katori, Maikaze, potem Nowaki i dopiero po godzinie Burns rozstrzelał ścigacz Ch-24 (apropo ni cholerki nie mogłem potwierdzić informacji z Flisowskiego, że Burns zrzucał jakieś bomby błębinowe na rozbitków. ZF podpierał się raportem z Burnsa, ale dotrzeć do niego mi się nie udało, a w żadnych opracowaniach tego nie znalazłem).Majestro pisze:Akcja mogła się zacząć o 12.23. Samo ostrzeliwanie niszczyciela Nowaki na dalekim dystansie trwało od godziny 12:51 do 13.00 czasu tokijskiego. Dlatego też akcja bojowa dla tego niszczyciela zakończyła się o tej godzinie. Amerykanie przenieśli z niego ogień na pozostałe okręty zgrupowania..
No, ale nawet jeśli tak do tego podchodzić (bo to jednak nie tylko szczęście) to Amerykanom wychodziło chyba raczej częściej niż Japończykom.Majestro pisze: Nie ma żadnych dowodów z Pacyfiku na to, że amerykańskie radary i całe SKO było lepsze niż japońskie. No chyba, że te nieszczęsne 0,7% przy prowadzeniu ognia na radarach, czy kończenie przez krążowniki niszczyciela Hatsutsuki przez dwie godziny...
Chodzi o to, że cokolwiek Amerykanie napisaliby o 'inferior' sprzęcie japońskim, nie ma dowodów na to, że naprawdę były 'inferior'. W starciach zachowywały się mniej więcej tak samo po obu stronach - potrzebna była fura szczęścia po prostu żeby cokolwiek trafić...
Na bliższych też nie były takie skuteczne i wspaniałe. Salwy japońskich pancerników były dosyć dobrze zgrupowane (na dalmierzach i ponad 30km jak strzelał Mutsu przed wojną rozstrzał zawierał się między ok 50 metrów lewo-prawo i coś ponad 300 metrów bliżej-dalej; na radarach i Yamato było podobno gorzej, bo bliżej-dalej było około kilometra, później podobno poprawili i doszli do stanu równego 1-3 tego co było wcześniej, jednak nie ma na to konkretnych dokumentów, a jedynie ludzkie słowa). A z samym trafieniem salwą na taką odległość - loteria, nie wychodziło nawet Amerykanom w perfekcyjnych warunkach (vide Nowaki)
Sato pewnie brał udział w spisywaniu raportu dla kwatery głównej. Być może inne pociski nie były odnotowywane w raportach jeśli nie było takiej potrzeby (nie wyrządziły szkód na okręcie), tak jak przypuszcza japoński forumowicz. To by tłumaczyło raport Takao. A informacja o innych pociskach blisko upadających (jak ten na prawo od dziobu) pochodzi od naocznego świadka i pewnie jego rozmów z resztą załogi po całym zdarzeniu.MiKo pisze:Dzięki za informacje - tego właśnie nie wiedziałem. To już stawia sprawę w znacznie lepszym świetle. Ciągle jednak mamy sprzeczne relacje. Można się trochę dziwić czemu Sato nie pisze w pierwszej osobie tylko powołuje się na raport. A te raporty różne:
Tu jest taki BAR z Takao z Gudalcanal:
TAKAO's brief action report (microfilm reel JT-1):
Date: 14 Nov
Duration of Action: 2202-2214
Location: West of SAVO
Name of Action (Operation): 3rd SOLOMONS Naval Battle
Action Details: 0830: Separated from Advance Force.
2116: Main Body changed course to 060 in order to penetrate from east of SAVO. In the meantime, observed the ferocity of
the fighting off LUNGA and fearful for the units safety, evaded the melee and escaped to the west of SAVO. Sighted enemy
battleship dead astern. Reversed course and approached.
2202: Fired torpedoes at new type battleship.
Ammo Expended: 20-cm guns: 37 rounds; 25-mm guns 146 rounds; Torpedoes 16
Battle Results: Sank: 1 battleship; Heavily damaged: 1 battleship
Damage: None
Tu niechodzi o jakieś nieścisłości, ale można by na podstawie tego raportu (trochę przesadzając) wysnuć wniosek, że obok Takao nie spadł żaden pocisk.
Takie fajny temat a ja kompletnie czasu nie mam....Majestro pisze:Otóż Panowie - Yamato był PROJEKTOWANY na 7200 mil. W czasie prób na mili pomiarowej przy prędkości 15,91 węzła spalał dokładnie 7,71 tony mazutu na godzinę. 14 to mógł palić na przeciążeniuZ którym zresztą nigdy nie płynął. Ale jak zapytać ludzi, którzy nim pływali - trzeba było się oszczędzać, więc nigdy tego nie spróbowano... W ten sposób pojawia się problem - a Kanał Panamski to jak pan, panie przepłynie?
No to drogi Panie, powiedz mi jaka jest odległość między latarnią morską w Nowym Porcie w Gdańsku, a Helem ? A wysokość od poziomu morza do platformy widokowej na latarni ? I dlaczego przez lornetkę 10 x 50 wyraźnie widać domki na Kosie ? Nie ukrywam, że "z ręki" trochę rzuca obrazem, ale na statywie jest już inna gadka.Sławek pisze:Ah, so...
Granica obserwacji optycznej z bardzo wysoko położonego dalocelownika (weźmy 50 metrów nad linią wody) wynosi maksymalnie 28 km (dla kadłuba, bo jeśli chodzi o szczyt masztu licząc od linii wodnicy, to np. jabłko 50-metrowego być może zobaczymy na 54-tym kilometrze) przy wprost idealnych, bajkowych wręcz warunkach hydrometeorologicznych. Na ciepłych akwenach, nawet przy wyjątkowo "kryształowych" warunkach, występuje większe parowanie wody i w konsekwencji trudno jest zaobserwować cokolwiek dalej niż na 18-19 km.
A to tylko przy pięknej pogodzie.
O, dzięki wielkie za korektę! Też widziałem te dane "gdzieś, kiedyś"MiKo pisze:Za moich zapisek, Yamato w październiku 1941 roku przy wyporności 69100 ton i prędkości 15,91 węzła zużywał dokładnie 7,71 tony ale pary na godzinę i 0,499 kg/shp/h mazutu, co miało się przkładać na zasięg około 10000 nm.
Ano właśnie - jeśli były solidne liczby to przed zajęciem Japonii oryginalne dokumenty były w dużej spłonęły w pożarach/były palone/zaginęły. Wiesz, z tymi świadkami to wcale nie jest taka prosta sprawa - żeby mieć dostęp do takich informacji nie wystarczyło być pierwszym lepszym z brzegu na pokładzie tych pancerników. Więc ci, którzy służyli na tych okrętach i wojnę przeżyli wcale nie musieli być jakimiś sfiksowanymi na ich punkcie wariatami. Właśnie dlatego tak fajnie czytało się książkę Parshalla i Tully'ego o Surigao - bo po raz pierwszy świat posługujący się 'cywilizowanymi' językami poznał relacje naocznych świadków z tych roztrzaskiwanych i obracanych momentalnie w złom pancerników. A skoro pan Skulski tak mówi - w tym temacie nie ma na niego mocnego i myślę, że i w Japonii znalazłoby się zaledwie kilku którzy mogliby mu dorównać. A tu taki obrazek przygotowany na podstawie książki pana Matsumoto:Peperon pisze:I jeszcze odnośnie siłowni.
Kiedyś podczas rozmowy o Yamato, Janusz Skulski stwierdził, że prawdopodobnie sami Japończycy nie wiedzą jaką mocą i prędkością dysponował Yamato. Natomiast przyjęta powszechnie moc i prędkość - podawane jako maksymalne - pochodzą (jeśli mnie pamięć nie myli) od pana Mizutani. Jednak w Japonii pojawiają się informacje o tym, że Yamato i Musashi miały na tyle wielką moc siłowni, że ich prędkość maksymalna podchodziła do 30 węzłów. Są to jednak informacje pochodzące ze wspomnień i tzw. "twardych" dowodów brak. Jednak mimo wszystko nie lekceważyłbym ich.