Re: Serce czy rozum ?
: 2013-05-08, 22:42
Chwila chwila! Ryszardzie Lwie Serce pomyśl, czy Nelson ryzykował choć w połowie, jak Jellicoe! Takich eskadr jak jego (Nelsona), Royal Navy miała kilka jeszcze! Przegrana Jellicoe oddaje Londyn w ręce Kaizera. Zupełnie nieadekwatny poziom odpowiedzialności tych admirałów, w której jeden był dowódcą eskadry, a drugi dowódcą całej floty. Nelson wykonał tylko rozkazy, Jellicoe je wydawał, to wielka różnica. Dla mnie właśnie on jest najlepszym dowódcą w historii, bo odparł szaleństwo floty cesarskiej i wepchnął ją do portów oraz na Bałtyk do końca wojny. Nelson podobnie, wykonał rozkaz rozbicia głównych sił przeciwnika, bo taka była aktualna rola dowodzonęj przez niego eskadry, co też poskutkowało ograniczeniem ruchów tegoż przeciwnika, ale skala jego problemu jest nieporównywalnie niższa od skali problemu Jellicoe. Powołanie się na przykład japoński, gdy w sumie toczono walkę w defensywie, też nie jest fortunnym porównaniem, aczkolwiek tu zagadnienie celu strategicznego jest podobne do angielskiego, bo Japonia też jest wyspą. Amerykańskich hurra dowódców nie podejmuje się oceniać, bo oni są tacy cacy i pasterscy (cowboy to zwykły chłopek do pasania bydła, jakby ktoś miał trudność z rozszyfrowaniem mitu amerykańskiego, czyli odpowiednik polskiego parobka), więc ich metody wybicia się z cienia historii często mają znamiona histerii. Podziwiam tylko w USN poziom techniki, aczkolwiek wiele wskazuje na to, że był on taki wysoki dzięki brytyjskim wynalazkom łatwo ulepszanym dzięki sporemu potencjałowi przemysłowemu. Wojnę amerykańską wygrał przemysł, czyli w sumie ekonomia. Dzisiaj Amerykanie drżą przed rosnącą siłą ekonomiczną nowego mocarstwa, bo wiedzą, że ewentualne starcie może im przynieść klęskę, zauważ to. Czy za wiele lat nie będzie czasami zachwytów nad wyczynem jakiegoś admirała nowego mocarstwa, który pokona USN? My tego raczej nie zobaczymy, bo to kwestia czasu dłuższego niż jedne pokolenie, ale może do tego dojść.RyszardL pisze:A ja chciałbym mieć dowódcę nieszablonowego, takiego z polotem. Taki ktoś ma i rozum i serce jednocześnie. Potrafi ocenić sytuację i natychmiast się do niej dostosować, przejąć inicjatywę. Nie podejmują akcji, jeżeli ryzyko jest zbyt wielkie. W czasach historycznych takim dowódcą był Horatio Nelson. W czasach bardziej współczesnych Togo, a w czasach jeszcze bardziej współczesnych Spruance.
Pewnie jeszcze by się znalazło kilku, ale akurat ci najbardziej mi odpowiadają jako dowódcy właśnie z polotem.