Maciej3 pisze:
Amerykanie uważali, że pokład wytyrzmałościowy powinien być chroniony pancerzem. Innymi słowy tam gdzie pancerz tam pokład przenoszący naprężenia całego kadłuba. Inni ładowali go wysoko, coby zmniejszyć działanie sil na ten pokład.
U Amerykanów musiał to być pancerny, bo taką mieli wizję i tyle.
Ze względów wytrzymałościowych pokład ten musiał mieć tak z 1,25 do 1,5 cala. Help
i
Sławek pisze:Podkładem, który spełniał również rolę wytrzymałościową.
No właśnie.
Więc może tak:
Jak wiadomo, okręt to nie jest bryła sztywna. Wygina się na falach i skręca jak chce. Żeby wszystko grało, to elementy wytrzymałościowe muszą być odpowiednio sztywne, ale i elastyczne. jeśli któryś tam z elementów będzie zbyt sztywny, to nie ma siły gdzieś coś pęknie, a zrobienie całości idealnie sztywnej było co najmniej niepraktyczne.
I teraz idziemy do sedna. Pokład bezpośrednio pod pancerzem był wytrzymałościowy. Zrobienie go zbyt sztywnym dawałoby te wspomniane pękania kadłuba gdzie indziej.
A więc dawano tam tyle ile wynikało z obliczeń wytrzymałościowych. Na to dokładano warstwę "pancerza właściwego", ale łączono tak, żeby jakoś to się między sobą ruszało ( choć tak na oko to łączenie przy włazie tak nie wygląda, ale na oko to chłop ... ) a na końcu dla poprawy samopoczucia liczono całość jako pancerz.
Jak to brzmi?
A przy modernizacjach starszych okrętów dla oszczędności nie usuwali starszych warstw ( jak inni ) tylko ładowali kolejną i wychodziła taka kanapka.
Ale co w takim układzie z North Caroliną?
Jakoś tak widzi mi się że na podkładce leżą złączone dwie warstwy pancerza.
To już jakoś nie pasuje.
Zresztą na Nevadzie też. Najpier 20lbs konstrukcji a na tym 2x1,5" STS.
Jeśli ta koncepcja miała by być słuszna to powinno być 20lbs i na to równe 3 cale STS jednej płyty.
No chyba, że zakładamy, że te łączenia jednej płyty STS to muszą być solidniejsze niż ta podkładka, to wtedy wracamy do przesuniętych względem siebie wszystkich płyt wszystkich warstw ( jak cegły w murze ) i wszystko pasuje.
I jak to wygląda?