Oczywiście nie było chyba wątpliwości co do wcielenia Bismarcka Do Royal Navy

Swoją drogą, oto dlaczego dawne wojny morskie żaglowców były fajne, a WWII jest zdecydowanie nie fajna. Trwała zbyt krótko, była zbyt dwubiegunowa a co gorsza definitywnie zakończyła epokę wielkich flot wojennych.
Natomiast jeśli chodzi jedynie o techniczne odholowania już zdobytego okrętu. Nie sądzę żeby było to aż tak nierealne. O ile oczywiście sam w sobie Bismarck nie byłby zbyt uszkodzony w walce i przez własną załogę. Pomijając te drobne trudności, okręt formalnie miał napęd sprawny, mógł więc służyć za pomoc a „holowniki” musiałyby przede wszystkim utrzymać go na właściwym kursie – nieco skorygowanym w stosunku do „naturalnego” kierunku pod wiatr który przyjął po uszkodzeniu sterów.
Problem niemieckiego lotnictwa możemy sobie spokojnie darować. To że znajdował się on w jego zasięgu nie oznacza że automatycznie posłałoby go ono na dno. Żeby zresztą nie być gołosłownym, lotnictwo to dokonało nalotów na powracające do baz z minimalną prędkością okręty brytyjskie. I co? I nic. Żadnych efektów.
Ubooty mogłyby stanowić pewien problem, ale też nie gwarantuje to efektu. Weźmy pod uwagę że już po zatopieniu Bismarcka, jeszcze przez wiele godzin dowództwo we Francji informowało Lutiensa o ruchach brytyjskich okrętów i wysyłało instrukcje. Prawdopodobnie gdyby nie poszedł on na dno, nie wyłowiono by rozbitków, niepewność co do sytuacji trwałaby znacznie dłużej. W okolicy znajdowały się co prawda ubooty, ale nie zdołały one nawiązać kontaktu z płynącym powoli pancernikiem, część z nich nie posiadała torped, część była uszkodzona. Niemcy musieliby przerzucić siły z innego rejonu.
Słowem, nie ma co tak lekko skazywać pomysłu na porażkę.
A co zrobić z samym Bismarckiem? To samo co po wojnie z Prinz Eugenem
Rozumiem podejście praktyczne - wydobyliśmy wystarczająco dużo, żeby się dowiedzieć co chcemy, a reszta niech się topi, po co jeszcze ich utrzymywać w obozie jenieckim.
Wątpię żeby jakikolwiek brytyjski, czy nie brytyjski marynarz kalkulował w ten sposób. Zdaje się że ci ludzi mają specyficzne podejście do tych spraw. To są przede wszystkim ludzie morza, a na morzu od wieków ukształtowały się pewne niepisane konwencje postępowania.
Wojna wojną a rozbitkowie to inna bajka. Póki ich okręty walczą marynarze też walczą. Ale już po bitwie, myślę że „narodowy patriotyzm” w znacznym stopniu ustępował marynarskiej mentalności. Z całą pewnością Brytyjczycy uratowali wszystkich których byli w stanie uratować, a przerwanie akcji przez krążowniki było podyktowane jedynie całkowicie uzasadnioną z punktu widzenia toczącej się wojny obawą o to by samemu nie stać się rozbitkami.
Jeśli chodzi o flagę i znaki, nie zdziwiłoby mnie gdyby faktycznie miały one miejsce. Ale też przypomina mi to relację innego świadka który podobno widział rozgrzane do czerwoności pancerze Bismarcka
Nawet jeśli faktycznie miało to miejsce, to najprawdopodobniej była to doraźna „lokalna” inicjatywa a nie rozkaz dowództwa. Całe zdarzenie było niepotwierdzone, więc nie można zarzucać złej woli nikomu. Zwłaszcza że ocaleli Niemcy również nic o tym również nie wspominają. Nie ma tu mowy o żadnej zbrodni wojennej.
Ryzykując jego zatonięcie w sztormie lub zatopienie przez u-booty, które sukces uczyniłyby co najmniej problematycznym?
Lepiej jednak w glorii chwały puścić go na dno. Sukces niepodważalny i nie zagrożony żadnym ryzykiem.
Jakim ryzykiem? Gdyby podczas holowania poszedł na dno ogłoszono by po prostu że został zatopiony ogniem artylerii i do końca wojny nikt nie dowiedziałby się że było inaczej. A Nawet gdyby się dowiedział to co z tego? Czy utracone pryzy Nelsona umniejszyły w jakikolwiek sposób jego zwycięstwo pod Trafalgarem?
a no chociażby dlatego że Niemcy mogliby wykorzystać ten fakt propagandowo (a kilku speców w tej dziedzinie mieli) wieszcząc coś w stylu: "gdyby załoga się nie poddała to za diabła cała wasza osławiona Royal Navy by naszego okrętu nie zatopiła".
To byłby piękny strzał do własnej bramki. „Genialna niemiecka konstrukcja nie zawiodła. Zawiedli tchórzliwi synowie aryjskich matek i aryjskich ojców, nasi krewniacy, przyjaciele, bliżsi i dalsi znajomi.”
