Sławomir Lipiecki pisze:Pierwszym pancernikiem, którym zatopił okręt podwodny był - paradoksalnie - pierwszy drednot, HMS "Dreadnought".
Także HMS "Warspite" ma na koncie okręt podwodny.
Pancerniki miały bowiem na pokładzie samoloty, służące głównie do ZOPu. Wiele razy dzięki nim, udawało się udaremnić atak OP na pancernik tudzież - co ważniejsze - na okręty osłaniane.
Staranować OP mógł każdy. Zaraz dojdziemy do tego, że SS Thordis albo SS Moliere też nadawał się do roli okrętu ZOP.
Zawsze sądziłem, że hydroplany na pancernikach głównie służyły do rozpoznania i kierowania ogniem, a nie do ZOP, które było zadaniem dodatkowym.
Sławomir Lipiecki pisze:Założyłeś, że pod Surigao zamiast "Yamashiro" szły by trałowce przeciw trałowcom, co oznacza jednoznacznie, że nie ma pancerników. Jest to przysłowiowa "rzeźba w g...", która do niczego nie prowadzi - by nie było, także z mojej strony.
Moja odpowiedź miała charakter "satyryczny" (taki na zasadzie niwelowania kontrastu), bo jak można założyć, że w bitwie typu tej w Surigao przeciwnikami będą pancernik i trałowiec? Dlatego napisałem, a nie założyłem, że do Surigao wówczas by w ogóle nie doszło.
Sławomir Lipiecki pisze:Dlatego lepiej wrócić do puenty - CAŁA flota jest na równi ważna.
Pancerniki są najpotężniejszym jej składnikiem, ale nie są w stanie sprostać samodzielnie wszystkim operacjom itd.
I to by prowadziło do tego od czego zacząłem. Nie można w imię upodobniań ograniczać postrzegania floty li tylko do najbardziej efektownych okrętów.
Pancerniki samodzielnie nie tylko nie są w stanie sprostać wszystkim operacjom. Po prostu do niektórych zadań są bezużyteczne, a do niektórych całkowicie nieekonomiczne (coś jak wyciąganie armaty na komara).
Dlatego ważne jest to, że są ludzie, którzy próbują przybliżyć drobnicę, która robiła swoje. Czyli wracam do punktu wyjścia dyskusji.