Zgodnie z prawem indukcji magnetycznej Faradaya przepływ prądu w przewodniku indukuje dookoła niego pole magnetyczne a w drugą stronę-
zmiany pola magnetycznego indukują w przewodniku prąd (prąd indukuje sie tylko wtedy, gdy przewodnik znajduje się w zmiennym polu magnetycznym).
Czujnikiem w zapalniku magnetycznym była cewka, której uzwojenie było podzielone na 2 symetryczne części, połączone przeciwsobnie (podobnie jak przetworniki humbucking w gitarze elektrycznej). Stałe pole magnetyczne ziemi (wtedy uważano, że pole to jest stałe i równie rozłożone niczym siatka południków na globusie) oddziaływało równomiernie na obie części cewki tak, że indukowany podczas ruchu torpedy prąd znosił sie wzajemnie. Powolne zmiany były kompensowane przez układ histerezy tak, że czujnik reagował tylko na dość szybkie fluktuacje pola magnetycznego.
Metale pod względem swoich właściwości magnetycznych dzielą sie na 2 rodzaje: ferromagnetyki- np. żelazo oraz diamagnetyki- np. miedź. Ponieważ kadłuby wykonywano ze stali to interesują nas te pierwsze. Ferromagnetyki posiadają własne, chaotycznie ukierunkowane pole magnetyczne. Ogromna masy stali z której wykonano kadłub statku lub okrętu powodowała silne zaburzenia pola magnetycznego ziemi w jego bezpośredniej bliskości. W poruszającej sie w jego okolicy cewce czujnika szybkie, chaotyczne fluktuacje pola magnetycznego indukowały impulsy prądu wzmacniane przez wzmacniacz (tak jak drgania struny w gitarze elektrycznej tylko, że tu "struna" była nieruchoma a poruszał sie "przetwornik").
Tu można zwrócić uwagę na inny problem dotyczący pasywnych zapalników magnetycznych. Skoro zapalnik najsilniej reagował na zmiany pola magnetycznego to można było zmniejszyć jego zasięg poprzez jego ukierunkowanie. Należało otoczyć kadłub okrętu przewodnikiem- przepływający przez niego prąd o odpowiedniej wartości zmieniał kadłub okrętu w ogromny elektromagnes o ukierukowanym polu magnetycznym. Takie stałe, ukierunkowane pole magnetyczne wywoływało znacznie słabsze impulsy w czujniku i zasięg działania zapalnika znacznie spadał.
Teraz można po części odpowiedzieć na zadane pytania: zasięg zależał oczywiście od masy metalowego obiektu a więc był większy dla pancernika niż dla małej stalowej barki

Dla kadłuba bez żadnych zabiegów demagnetyzacyjnych zasięg zapalników z tego okresu wynosił max ok 2- 3m. W przypadku demagnetyzacji był znacznie mniejszy. Czas reakcji samego zapalnika był dość krótki (rzędu 300- 500 ms). Zasięg nie był regulowany bo i tak nie był rewelacyjny. W ogóle zapalnik MKVI był w omawianym okresie przysłowiową "czarną skrzynką": nawet oficerowie torpedowi raczej nie znali szczegółów jego konstrukcji, co najwyżej samą zasadę działania (zresztą w tamtym czasie najbardziej fachową osobą do jego obsługi był by radiooperator).
Pozdrawiam