Hej
Waldek K pisze:
Bardziej jednak zaciekawiły mnie dwie informacje:
1. Ponoć w Kanadzie zbudowano małą jednostkę pływającą z "pykretu", którą następnie ostrzelano. Czy ktoś coś więcej o tym wie?
Wydaje mi się że nie zbudowano żadnej kompletnej jednostki - testowano tylko bloki pykretu mające naśladować fragmenty kadłuba okrętowego. Ale jeśli się mylę to też bym się chciał dowiedzieć jak to było.
Kojarzy mi się taki fakt, jak w czasie jakiegoś pokazu dla VIP-ów lord Mountbatten (wielki zwolennik tego projektu) wykonał taką akcję, że wyjął swój służbowy pistolet i wystrzelił najpierw w blok zwykłego lodu - pocisk wbił się i rozkruszył blok na kawałki - a następnie w blok pykretu - pocisk zrykoszetował i przeszedł przez nogawkę spodni jakiegoś admirała, który jednak wcale się nie obraził tylko też został zwolennikiem projektu
Waldek K pisze:
2. Pomimo swoich dobrych właściwości, ponoć nigdy nie wykorzystano tego materiału w praktyce. Czy to prawda?
O ile wiem tak. To że lód jest bardzo mocny, a co dopiero jeszcze "zbrojony" takim wypełniaczem, to jeszcze nie wszystko. Statek czy okręt nie składa się przecież z samego kadłuba. Musi mieć silniki, zbiorniki paliwa, stery, śruby, instalację elektryczną, radiową i Bóg wie jeszcze jaką... całe mnóstwo. No i tu są problemy. Jak osadzić silniki w lodzie? Choćby je nie wiem jak zaizolować, i tak ciepło będzie uciekać i topić otoczenie np. ściany maszynowni. A po drugie lód płynie pod naciskiem (i pod własnym ciężarem też oczywiście) i wszelkie osadzone w nim urządzenia będą miały tendencję do stopniowego zagłębiania się w lodzie pod własnym ciężarem. A co z oświetleniem? Wszystkie lampy emitują przecież ciepło, nawet jarzeniowe. Już nie mówię o takich drobiazgach jak warunki bytowe załogi...
A jeszcze w międzyczasie coś mi się przypomniało. A propos Brainiac'a widziałem w którymś programie tego rodzaju (chyba w tym jego polskim odpowiedniku? nie pamiętam już niestety) jak koleś próbował stopić wielki blok lodowy. Najpierw posypując go solą czy też środkiem do mycia WC (czyli zapewne wodorotlenkiem sodowym) potem za pomocą płonącej benzyny (te metody nie dały większego rezultatu) na koniec zaś posłużył się termitem. I tu małe zdziwko mnie trzasło, bo tego termitu było niewiele, spodziewałem się takiego ot wytopienia dziury, może pęknięcia przy tym tego bloku, tymczasem gdy termit się rozpalił, nastąpił dosłownie wybuch - wielki lodowy blok zniknął, częściowo wyparował, częsciowo rozprysnął się na małe okruchy które rozleciały się wokoło (ale nie było ich za wiele widać). Przypuszczam że coś tu jeszcze zadziałało prócz samego ciepła, skądinąd wiadomo że w obecności żelaza już koło 1000°C woda rozkłada się na wodór i tlen; być może stopione żelazo tak szybko wniknęło w głąb lodu i wygenerowało przy tym tyle pary i gazów i tak gwałtownie że te rozsadziły blok w taki efektowny sposób. A może glin (aluminium) jak już się rozpalił, to zaczął utleniać się wodą (on tak potrafi generalnie, a magnez jeszcze mocniej)... albo jedno i drugie po trochu...?
W każdym razie jeśliby ktoś zbudował lotniskowiec z lodu, to już wiadomo czym możnaby się do niego dobrać
