No to kroczek po kroczku, Karol, plastycznie

"Grom" stoi u wejścia do fiordu Rombaken gdy na nieboskłonie pojawiają się dwa bombowce z czarnymi krzyżami. Okręt rusza z miejsca ale w ocenie oficerów będących na pomoście to nie oni mają być celem ataku tylko okręty brytyjskie w sąsiednim fiordzie, więc na pokładzie panuje spokój. Jednak rozkaz o uruchomieniu maszyn nie zostaje cofnięty i "Grom" wolniutko zaczyna posuwać się na przód. Wówczas nad okrętem pojawia się trzeci bombowiec, który jest zbyt wysoko by do niego "mierzyć" z artylerii p-lot, a i atak z wysokości na jakiej się owy bombowiec znajduje wydaje się wszystkim być mało efektywny. Jednak bomby lecą i, o zgrozo, są dobrze wycelowane! Jako, że okręt dopiero co nabiera szybkości, gdyż jeszcze przed momentem stał w miejscu, nie może ani wykonywać gwałtownych manerów ani szybko oddalić się od zagrożenia. Dwie bomby trafiają w okręt który w przeciągu 100 sekund idzie na dno wraz 59 członkami załogi. Powodem powodzenia ataku był postój okrętu do chwili pojawienia się bombowców i powolne nabieranie szybkości od chwili ich zauważenia, które uniemożliwiło ucieczkę przed bombami ani ich wymanewrowanie.
A teraz wyobraź sobie, że "Grom" po fiordzie chodzi nawet małą na przód. Pojawia się "ten" bombowiec, który ma utrudnione celowanie gdyż okręt jest w znacznym ruchu a nie toczy się jak żółw po piasku z pozycji startowej jak było w rzeczywistości. Na dodatek "Grom" zwiększa swoją prędkość a gdy bomby lecą zaczyna wykonywać manewry mające na celu uniknięcia ich. Bomby padają za rufą bądź po którejś z burt, eksplodują podczas uderzenia o wodę, odłamki bębnią po pancerzu, może nawet nieznacznie uszkadzają jedną z szalup. To wszystko.
Skoro w momencie gdy okręt z postoju nabierał prędkości trafiły w niego dwie z sześciu bomb to śmiem twierdzić, że gdyby był w ruchu i miał możliwość manewrowania lub szybszego nabierania prędkości to żadna z nich nie byłaby dla niego zagrożeniam!
Dlatego apelacja odrzucona, pała podtrzymana, Hulewicz do kąta
