cochise pisze:O tym dozorowcu to czytalem nawet fajny opis nie tylko w ntw, ciekawi mnie bardziej kwestia ucieczki op własnie czy była choć prawdopodobna.
Sądzę, że raczej trudno wykonalna. Wynika to z - w mojej opinii - z podziału obowiązków w załogach okrętów ZSRR/Rosji. Wszystkie funkcje techniczne były zarezerwowane dla kadry oficerskiej, która procentowym udziałem w całosci załogi mogła sięgać i 40 %. W przypadku załóg okrętów NATOwskich/zachodnich wiele stanowisk "technicznych" to domena podoficerów kontraktowych. Dla przejęcia okrętu radzieckiego musisz mieć po swojej stronie oicerów - i to jest jedna z nielicznych rzeczy, które T. Clancy przemyślał.

(albo przeanalizował przykład
Storożewoja)
cochise pisze:W tym co piszesz na temat awaryjności faktycznie pod tym kątem nie spojrzałem. Ilościowo Rosjanie przewyzszali Amerykanów jednak kwestie pożarów reaktorów na atomowych op chyba nie mozna zrzucić na karb liczebności? Wiem, że sporo było nowinek technicznych, ale czy to było powodem? Może bardziej niedoszkolenie marynarzy, tylko kto o zdrowych zmysłach pakuje na taką jednostkę niedoszkolony personel?
(1) nowinki techniczne - jak najbardziej były awaryjne (jak zawsze). Przykład sztadarowy to atomowe okręty podwodne projektu 705 (oznaczenie zachodnie
Alfa): tu olbrzymią prędkość uzyskano dzięki reaktorowi chłodoznemu płynnym metalem (sód

?) - i nie było okrętu, na którym nie byłoby przynajmniej jednej awarii z stopienim reaktora minimum ... Amerykanie z tej nowinki zrezygnowali (USS
Seawolf (II) z analogicznym napędem pozostał jedynym)
(2) niewyszkolenie - a raczej pośpiech. Zabójczość dowiedziona na
Thresher'ze i K-429. W pierwszym przypadku wysłano w morze okręt nowego typu świeżo po wejściu do służby. W przypadku okrętu radzieckiego odbyło się przejęcie przez załogę w ciągu 24 godzin po wejściu do portu (z poprzednią załogą) - test sprawności ... no i nie wyszło. W opisie katastrofy (było w MSiO na przełomie '99/'00 - tuż po
Kursku był artykuł o zatonięciach radzieckich atomowych OP) zaznaczono jednak, że załoga spisała się podczas opuszczania okrętu w miarę poprawnie (pozamykano wsio tak, żeby łatwiej było okręt wydostać), a sam OP podniesiono i wcielono ponownie do służby.
W opisach katastrof wskazywano też jednak na czynnik nieświadomości
szeregowych marynarzy - w K-429 i na
Komsomolcu (jakie to bydle miało numer K-...???) ... a więc kiepskie wyszkolenie ...