Kanonierschaluppe

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

głównie brandery

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Może zacznę od tego, że polemika dotyczy okrętów bojowych na początku XIX w., a nie współczesnych, z II wojny światowej, ze starożytności czy z 1776 roku, jak Turtle – to tak dla przypomnienia.
Brander – można uznać, że miał te dwa znaczenia (z poważnymi zastrzeżeniami odnośnie drugiej definicji). Jednak w pierwszym przypadku, kiedy chodzi o jednostkę doraźnie przystosowaną do podpalania floty przeciwnika, to nigdy nie była ona wcześniej OKRĘTEM BOJOWYM, tylko jakimś starym i zużytym żaglowcem, niemal w stu procentach handlowym. Nie ma więc związku z tym, o czym pisałem. Inaczej z branderami jako klasą okrętów wojennych. Tu z całą pewnością najważniejszym środkiem walki był ogień, a artyleria odgrywała tylko rolę pomocniczą, stąd poszedłbym nawet jeszcze dalej niż Pan i poprzestał na definicji: okręt zapalający. Ale to tylko pozornie strzał do własnej bramki. Rzecz w tym, że NA POCZĄTKU XIX WIEKU takich jednostek już praktycznie nie było! Owszem, nawet zwodowano ostatni ich typ (6 jednostek) w Royal Navy w latach 1806 i 1807 ale natychmiast przeklasyfikowano na slupy i nigdy nie tylko nie użyto, ale nawet nie wyposażono w charakterze branderów. W 1805 roku pod banderą brytyjską pływał JEDEN brander, i to oczywiście jako slup. I tu przechodzimy do zastrzeżeń odnoszących się do drugiej definicji. Brandery specjalnie budowane były, rzecz jasna, mniejsze i tańsze od liniowców czy fregat, ale równie drogie jak inne slupy tej samej wielkości (często droższe), a ich ożaglowanie w niczym nie było prostsze w obsłudze. To właśnie wysoki koszt tych jednostek był jednym z powodów, dla których – przy stale malejących szansach na wyrządzenie przez nie naprawdę poważnych szkód – brytyjska Admiralicja z coraz większą niechęcią myślała o przeznaczaniu ich na podpałkę, aż w końcu – NA POCZĄTKU XIX WIEKU – całkowicie takich pomysłów zaniechała, zmieniając je w okręty wyłącznie ARTYLERYJSKIE.

Moździerze – jeśli uznał Pan, że fakt uzbrojenia okrętu w ten typ dział (moździerz oczywiście BYŁ DZIAŁEM, czego poświadczenie można znaleźć w wielu słownikach, encyklopediach i podręcznikach artyleryjskich z XIX w.) stanowi jeden z dowodów na istnienie wówczas okrętów „nie – artyleryjskich”, to jak to można zinterpretować inaczej niż jako opinię o wyłączeniu moździerzy z artylerii?

Niechętnie wkraczam na „łączkę” okrętów XX i XXI wieku, ponieważ nie mają żadnego związku z moją wypowiedzią, ale mógłbym w rewanżu zapytać – skoro współczesny kuter artyleryjski jest tylko dlatego artyleryjski, że ma „artylerią płaskotorową”, to po wyposażeniu w artylerię przeciwlotniczą lub działa uniwersalne przestanie być artyleryjski?
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Re: głównie brandery

Post autor: Ksenofont »

Krzysztof Gerlach pisze:Inaczej z branderami jako klasą okrętów wojennych. Tu z całą pewnością najważniejszym środkiem walki był ogień, a artyleria odgrywała tylko rolę pomocniczą, stąd poszedłbym nawet jeszcze dalej niż Pan i poprzestał na definicji: okręt zapalający.
Moja znajomość okrętów klasy "brander" wywodzi się z książki C.N. Parkinsona, pod wielce wymownym tytułem The Fireship. Nb. tam też jest wspomniane o schyłkowości branderów.
Krzysztof Gerlach pisze:Moździerze – jeśli uznał Pan, że fakt uzbrojenia okrętu w ten typ dział (moździerz oczywiście BYŁ DZIAŁEM, czego poświadczenie można znaleźć w wielu słownikach, encyklopediach i podręcznikach artyleryjskich z XIX w.) stanowi jeden z dowodów na istnienie wówczas okrętów „nie – artyleryjskich”, to jak to można zinterpretować inaczej niż jako opinię o wyłączeniu moździerzy z artylerii?

Widać, że mamy na myśli dwie sprawy: odnosiłem się do terminu "gun boat"/kuter artyleryjski. Natomiast nie wydaje mi się, żeby moździerzowce (Mortar Vessel/Mortar Brig/Bomb Ketch) możnaby uznac za kutry artyleryjskie.
I tu wchodzimy właśnie (niechętnie, acz wspólnie) na łączkę okrętów dwudziestowiecznych. Czy może raczej terminologii, tak ubogiej w języku polskim.
(Nawet - dość popularny - termin "moździerz" jest z reguły nieprawidłowo używany w języku polskim).

Oczywiście, że rakiety to artyleria, tak samo jak i moździerze to artyleria (a w pewnym stopniu i torpedy), ale kutry rakietowe nie są kutrami artyleryjskimi. I znów jest to kłopot z terminologią, ktora obu nas wysłała na manowce.

I chociaż użycie tych okrętów nieartyleryjskich (niearmatnich) było marginalne (keczów moździerzowych), symboliczne (okrętów z racami kongrewskimi - a właściwie to jak je nazywano?), niewydajne (branderów) i nieudane (okrętów podwodnych), to jednak istniało.

I jak to ładnie powiedział Delancey: brandery w Royal Navy były niczym pułapka na myszy u Białego Rycerza - a nóż, kiedyś, gdzieś się przydadzą...

Pozdrawiam
Tymoteusz Pawłowski

P.S. Jeśli post się zdublował (co się czasem zdarza z powodu wewnętrznych klopotów programu obsługującego FOW) to można go usunąć krzyżykiem w prawym, górnym rogu postu. Usunąć go można dopóki nikt na niego nie odpowie - potem jest to już niemożliwe.
Jednak nawet wówczas można usunąć treść jednego ze zdublowanych postów - za pomocą funkcji "zmień" i wyrzucenia całej treści. Ułatwi to lekturę, szczególnie gdy post jest długi.
X
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

nazewnictwo

Post autor: Krzysztof Gerlach »

W zdecydowanej większości okrętów z rakietami w ogóle nijak nie nazywano, bowiem nie były to okręty, lecz łodzie, mniejsze lub nieco przerośnięte. Jeśli zdarzyło się uzbroić w nie jednostkę wielkości slupa, mówiono o niej po prostu „rocket sloop”.
Cały problem nazewniczy wziął się właśnie z szukania najlepszego określenia dla austriackich kanonierek wiosłowych z pierwszych lat XIX wieku. W moim przekonaniu wykazałem niezbicie, że nazwa „kuter artyleryjski” jest dla tamtych czasów absolutnie nietrafna, bo anachroniczna. Zresztą nie było wtedy ani kutrów rakietowych ani moździerzowych i wszelkie powoływanie się na inne epoki nie może tego faktu zmienić.
W 1810 nie istniały już kecze moździerzowe, tylko trójmasztowe okręty moździerzowe, jak najbardziej „artyleryjskie” (gun to W TAMTYCH CZASACH zarówno armata o ogniu płaskotorowym = long gun, stromotorowym = howitzer, karonada = carronade, jak i moździerz = mortar), nie było już żadnych branderów jako celowo tak zbudowanych jednostek, nie było już (i jeszcze) żadnych okrętów podwodnych.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
mickar
Posty: 9
Rejestracja: 2006-01-10, 18:33

Post autor: mickar »

Jeszcze techniczne pytanie kanonierkowe. Czy ktoś posiada rysunki, moze zdjecia modeli (np z muzeum w Kopenhadze albo Karlskronie), albo pojęcie chociaż :wink: dotyczące szczegółów mocowania armat na kanonierkach wiosłowych. Np coś takiego jak tu:
Obrazek
szczegóły
Obrazek
Wygląda na to, że działa były mocowane na jakimś "pivocie", sworzniu obrotowym czy czymś takim. Lufa wystawała przez otwór w dziobnicy, ale na generalnym planie widać, ze wyciecia mogły być zasłonięte rodzajem "klap" na hakach, dopasowanych do normalnego obrysu dziobnicy. A co ze stewą dziobową? To bya "atrapa" całej cześci dziobowej mocowana hakami?

Wyglada też że niektóre kanonierki w celu ładowania miały mozliwość opuszczenia działa na dno łodzi,po czymś szynopodobnym, jak tu:
Obrazek
Obrazek
Będe baardzo wdzięczny za wszelkie materiały
Tzaw1
Posty: 640
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

Meyers Konverstionslexikon, Vierte Auflage, 1885-1892:
Kanonenschaluppe, veraltetes Küstenverteidigungsfahrzeug, zum Rudern bestimmt, auch mit Masten und Segel und 1-2 Geschützen ausgerüstet. Seit Einführung der Dampfkanonenboote ohne Bedeutung.
Kanonenjolle, s. Gehe zu Kanonenschaluppe
Kanonenboote (engl. Gun boats, Gunvessels; franz. Canonnières), kleinere Kriegsschiffe, welche für den Küstenkrieg bestimmt [...]
Obrazek
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

kanonierki wiosłowo-żaglowe

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Istniało bardzo wiele odmiennych rozwiązań sytuowania i obsługiwania dział na kanonierkach wiosłowych, więc nie można dać jednej, zwięzłej odpowiedzi. Przy okazji parę sprostowań: zasadniczym celem szyn wiodących do części dennej nie było cofanie dział do ładowania (chociaż, rzecz jasna, działa zawsze trochę się cofały przy wystrzale, bo taka była natura ich budowy i inaczej strasznie trudno byłoby je powtórnie załadować) – lecz maksymalne obniżenie środka ciężkości tych płytkich jednostek podczas płynięcia pod żaglami (przejścia). W walce kanonierki używały tylko wioseł, więc nie miało to już znaczenia. Przednia część z górnym fragmentem dziobnicy nie była „atrapą”, lecz bardzo solidnym fragmentem kadłuba, chroniącym kanonierkę przed zalaniem przy płynięciu pod żaglami z falą dziobową, tyle że zdejmowanym na czas prowadzenia ostrzału, kiedy jednostki te niewiele się zazwyczaj ruszały. Była to zresztą bałtycka specialite de la maison kanonierek z rozmaitych flotylli szkierowych, natomiast marynarki wymagające od swoich okręcików większej dzielności morskiej, nie stosowały takich rozwiązań.
Krzysztof Gerlach
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

kanonierki wiosłowo-żaglowe

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Ponieważ po moim odezwaniu się, prostującym dwie pomyłki, temat „umarł”, a zupełnie nie taka była moja intencja, pozwolę sobie do niego wrócić. Wydaje się, że w przekonaniu wielu hobbystów kanonierki wiosłowe to wynalazek skandynawski. Utrwalają taki obraz liczne publikacje odnoszące się do Chapmana, najsłynniejszego konstruktora swojej epoki, który istotnie tym okręcikom poświęcił wiele uwagi i wniósł dużo oryginalnych rozwiązań. Już samo zapytanie autora tematu, mickara, może świadczyć o podobnym podejściu, ponieważ ewentualne uzupełnienie ilustracyjne widzi tylko w archiwach i muzeach Skandynawii, z tej części Europy pochodzą również przedstawione przez niego plany. Prawdopodobnie więc nie wszyscy wiedzą, że wiosłowe kanonierki zbudowali po raz pierwszy Hiszpanie (chociaż nie w Hiszpanii, tylko w rządzonym przez Burbonów Królestwie Neapolu i Sycylii) i dopiero od nich idea rozprzestrzeniła się na cały świat kultury europejskiej. Chodziło przede wszystkim o łatwe i tanie zwalczanie dużych żaglowców w sprzyjających okolicznościach (flauta, spokojne morze, ograniczone akweny). Ponieważ jednak mickar chciał informacji technicznych, a nie wykładu z historii, na początek kilka słów o kanonierce hiszpańskiej, dokładnie jednej z tych, z którymi osobiście walczył Nelson w 1797 pod Kadyksem. Żałuję, że z uwagi na ograniczenia forum nie mogę zamieścić oryginalnego, zeskanowanego rysunku, ale mogę go przesłać mickarowi mailem, jeśli będzie zainteresowany. Kanonierka jest niezwykle ciekawa z dwóch względów – po pierwsze jej uzbrojenia nie stanowiło jedno czy dwa ciężkie działa długiego zasięgu, jak to było typowe dla tej kategorii, lecz 8-calowa haubica do strzelania granatami. Haubica ta nie prowadziła ostrzału stromotorowego atakowanego okrętu, jak sugerowałby rysunek (to byłby absurd), ani nie odstrzeliwała na początek dziobnicy własnej jednostki. I tu leży drugi ciekawy aspekt – owa kanonierka miała dokładnie taki sam odejmowany, górny fragment dziobu jak zilustrowany przez mickara w pierwszym poście (po zdjęciu tworzący szeroką furtę, przez którą haubica strzelała płaskotorowo). Tymczasem ja, zasugerowany kanonierkami brytyjskimi, uznałem to rozwiązanie za typowe tylko dla Bałtyku, jak się okazuje ZBYT POCHOPNIE I BŁĘDNIE, co niniejszym prostuję!

Haubica spoczywała na standardowym łożu drewnianym (ale bez kół) i przy odrzucie ślizgała się z tym łożem do tyłu po prowadnicy. Pochylenie prowadnicy w dół ku dziobowi sprawiało, że składowa siły odrzutu zmieniała się w nacisk na prowadnicę i dzięki tarciu częściowo hamowała ruch wsteczny.
Krzysztof Gerlach
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

kanonierki wiosłowo-żaglowe

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Neapolitańska kanonierka z 1804 r. miała jedno długie działo 24-funtowe na dziobie. Armata ta spoczywała bezpośrednio na typowej lawecie wózkowej (ale bez kół), ta zaś na prowadnicowym łożu dolnym, umożliwiającym cofanie się przy wystrzale. Łoże dolne zamocowane obrotowo na czopie z przodu, pozwalało na odchylenie kierunkowe o około 30 stopni w lewo i tyleż w prawo. Aby działo mogło prowadzić ogień płaskotorowy, dziobnica kończyła się bardzo nisko, łoże działowe zaś montowano wysoko. Bardzo ciekawy był takielunek zwany paranzella, parancelle, który obok typowego grota łacińskiego o długiej rei na niskim maszcie miał jeszcze spory kliwer – aby nie przeszkadzać w prowadzeniu ognia sztag tego kliwra kończył się na dole nie na typowym bukszprycie, ale na przedziwnym drzewcu, biegnącym z grubsza równolegle do LW, na znacznej wysokości nad działem. Drzewce to mocowano wewnętrznym końcem do masztu, na dziobie podtrzymywała je tylko lina. Oczywiście podstawowym napędem „bojowym” były wiosła. Kanonierki te słynęły z szybkości, a pomimo bardzo małego zanurzenia zachowywały dobrą nawietrzność dzięki dodatkowym bocznym stępkom na obłach.

Jedna z amerykańskich kanonierek z tego samego roku miała jako główne uzbrojenie (obok wielu działek relingowych) długie działo 32-funtowe wystawione z przodu przez obszerną furtę dziobową, nad nisko uciętą dziobnicą. Bezpośrednio nad działem znajdował się solidny bukszpryt osadzony w dość skomplikowanej konstrukcji obejmującej nadburcie dziobowe i tylną belkę poprzeczną. Prowadnice łoża działowego podnosiły się w pozycji strzeleckiej do tyłu, by hamować odrzut. Armata nie miała wielkich możliwości samodzielnego nastawiania, ale dzięki specjalnym płozom mogła być opuszczana blisko dna kanonierki w okresach używania żagli.

P.S. Ponieważ autor tego tematu się nie odzywa, nie wiem, czy to kogokolwiek jeszcze interesuje. Jeśli nie będzie żadnej reakcji, zaprzestanę opisów innych sposobów wykorzystywania dział na kanonierkach wiosłowo-żaglowych.
Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
pothkan
Posty: 4480
Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
Kontakt:

Post autor: pothkan »

To, co pan pisze, jest b. interesujące, i na pewno nie tylko dla mnie. A nie odzywam się, bo po prostu w tym temacie czuję się "cienko", i dlatego mogę być jeno biernym słuchaczem :-)
Obrazek
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

kanonierki wiosłowo-żaglowe

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Przepraszam, wyraziłem się bardzo nieściśle. To oczywiście pothkan jest autorem tematu, mnie jednak tym razem chodziło o ten wątek, który poruszył mickar, czyli wyłącznie o rozmaite aspekty konstrukcyjne mocowania i obsługi dział na kanonierkach wiosłowo-żaglowych. Ponieważ na tym się skupiłem, mickar milczy, a inni nie dokładają swoich cegiełek, zacząłem się zastanawiać, czy warto w ogóle tracić czas. Jeszcze raz przepraszam panie Oskarze za zamieszanie,
Krzysztof Gerlach
ODPOWIEDZ